jak minął dzień
Właśnie wróciłem z zachodzącego słońca nad brzegiem Nysy, w wodzie ewidentnie coś się działo, ale moje starania nie dały efektu, jest jeszcze bardzo dużo sieczki co utrudnia sprawę.
Wyskoczyłem dziś pomachać nieco po robocie. Słabiutko. Wieczorem zrobiło się zimno. I im mniej słońca na wodę padło ryby jakoś bardziej niemrawe się robiły. Wszystko przez "łysego" co świeci w najlepsze.
Remik: |
Wyskoczyłem dziś pomachać nieco po robocie. Słabiutko. Wieczorem zrobiło się zimno. I im mniej słońca na wodę padło ryby jakoś bardziej niemrawe się robiły. Wszystko przez "łysego" co świeci w najlepsze. |
Ej tam zaraz łysy ja na niego nie patrzę - popatrz lepiej na barometr jak bryknął do góry , to właśnie o te trochę chyba za dużo
ja znów dzisiaj nysa kilka fajnych brań na opadzie niestety żyłka i komary niedały szans na skuteczną koncentrację i zacięcie
Ewidentnie dziś było widać, że przez pogodę? księżyc? dziś brania bardzo delikatne i jakby mniej, wylądowały na łodzi same króciaki
Remik: |
A u Jacka codzienność. Nie przeszkadza mu ciśnieni, pogoda, łysy. Tłucze niemiłosiernie... |
Heh Remi chyba pisałeś o tym artykuł Nad wodę panowie!!! pozdrawiam serdecznie
A coś ty jaco wytargał z Odry ??? Ale KABAN !!!! Ty farciarzu, szczęściarzu, fachowcu.... Przy okazji - piękna fota
No no Jaco dorzuciłeś do pieca - nie ma co , ładny kaban i właśnie tak dla farta zawsze trzeba dopomóc po prostu trzeba być i łowić u mnie oderka powoli też już wraca do łask jeszcze trochę wody w dół i można na weekend brykać
ja wczoraj też nie mogłem narzekać.
Jaco , serdecznie gratuluję takiego kabana wywalić to tylko pozazdrościć. Mierzyłeś/ważyłeś go może ?
Wczoraj cały dzień z „pewnym gościem” pływałem po pilchowickim zbiorniku. Dla mnie był to „pierwszy raz” z łodzi na tej wodzie, bo do tej pory „cztery razy po dwa razy i nad ranem jeszcze raz” było wyłącznie z lodu. Cieszę się, że zdecydowałem się wreszcie popływać po tym zbiorniku, bo mam następną lekcję. Myślę, że dużo (jak na pierwszy raz) się dowiedziałem i o to właśnie chodziło. Przede wszystkim bardzo niemile zaskoczył mnie kolor i przezroczystość tej wody, ilości „pracującego” mułu, a także znikoma ilość zaczepów. To stary zbiornik i widocznie pniaki po ściętych drzewach już zgniły, albo są przykryte warstwą osadów. Woda miała kolor berbeluchy typu parzącha serwowanej w kiciu dla zgniłej recydywy. Cztery szufladki madrasa na bajzel, ha, ha. Z lodu inaczej to „wszystko” wyglądało, a miejscowy ratownik i płetwonurek mówił, że taka woda latem i jesienią to „standard”…Jeśli to prawda, to podejście do przynęt i metod musi być inne. Nastawiłem się na okonia i szybko zrozumiałem, że w tym syfie ze swoimi przynętami, które zabrałem, ich kolorem i wielkością, mogę go sobie wybić z głowy. I wybiłem, albo to raczej one mi to wybiły. Żadna strata, następnym razem powinno być już lepiej…Jeśli zdążymy, bo podobno na drugi rok mają spuścić „wodę”…Jeśli zrobią to w taki sposób, jak z Czochą, to będzie następna ekologiczna tragedia i Bóbr poniżej zamieni się na nowo w pozbawiony życia, cuchnący ściek. Takiej ilości, do tego jeszcze chemicznie skażonego mułu nie wytrzyma żadna rzeka. Same, tzw. lużne osady mają grubość około 6m…
I bardzo dobrze. W ten sposób gratuluję Wam obojgu. Za wspólną mądrość.
U mnie ostatnio cienko z rybami, same małe, dziś na 100g jerka 15cm złowiłem szczupaczka 35cm. I na 11cm gumę też 2 koty po około 45-50
Jaco piękna rapa brawo