jak minął dzień
Cykadass: |
Znam rzekę, w której żyją ogromne potokowce... Właściwie dolny odcinek... Są tak leniwe, jakby ospałe, że nieraz w nerwach, sam do siebie gadam, że chyba z nadmiaru żarcia tak im się we łbach poprzewracało... Złowienie takiego "leniwca" to najwyższe wyzwanie ze wszystkich możliwych, ha, ha... |
Kiedyś jeść muszą problemem jest trafienie w moment jeżeli żarcia nadmiar to pomysłu brak,aczkolwiek kiedyś na małej rzeczce dorwała mnie ulewa a ja łowiłem dalej na obrotówke i w momencie jak woda zaczęła się podnosić i mętnieć pstąg stracił czujność i bił w blaszke jak w amoku,to samo na małej rzeczce miałem, kiedy poszedłem kilka dni po ulewach.Myślałem że woda już czysta a była jeszcze lekko przybrudzona a było to za czasów leszczynówek i robaków zamiast spiningu o którym wtedy jeszcze nie słyszałem.Zlapałem w tym dniu pstrąga któremu pysk się nie domykał od chruścików a mimo to wziął jeszcze robaka,dlatego sądze że są momenty kiedy kropka je co się nawinie i traci czujność ,ta zasada niestety nie działa w Norwegi na jeziorach.Może masz pomysł czym napychają się pstrągi w takich miejscach jak na zdjęciu.Nad wodą nawet muszek i komarów ciężko zobaczyć,zero drzew a pstrąg w jeziorze od 1,5kg w góre i bardzo trudny do złowienia,osobiście zaliczyłem 2,25.Norwedzy łowią na samołówki z kilkoma muchami czasami mają efekty, na spining trzeba ,próbować i jeszcze raz próbować , w tym roku sprawdze ołówki w tym miejscu.Czekam na sugestie co one tam jedzą,chruściki odpadają ani śladu na kamieniach,może kanibalizm bo jeszcze nie słyszałem żeby ktoś tu złapał rybe poniżej 1.5kg.
Mazikrzych, w jakim rejonie Norwegii łowisz? Byłem kilka lat temu z namiotem trzy tygodnie. 9 tys. kilometrów zrobiłem z kolegą, przez Niemcy, Danię, a potem mostem do Szwecji. Potem Finlandia i Norwegia aż do Nord Kapp, czyli już dalej się nie dało. Połowiliśmy dużych szczupaków, okoni, pstrągów już mniej, tylko kilka czterdziestaków i jeden pięćdziesiątak. Palie ładne, ale też tylko kilka. Lipieni masę. Ale często było tak, że zajechaliśmy nad jakaś wodę i mimo wysiłków i kombinacji nic nie brało. Jechaliśmy bez żadnego namiaru, po prostu przed siebie i jak była jakaś miejscówka, to rozbijaliśmy obóz. Na północy Norwegii zabuliliśmy po 120 euro na głowę za dniówkę na łososiowej wodzie i zero brań. Konkludując, wyprawa super, dziewicza przyroda, wodę pilim wprost z rzeki czy jeziora, ale pod względem wędkarskim lekki niedosyt. Mam porównanie, bo mieszkałem kilka lat w Irlandii i tam nałowiłem mnóstwo pstrągów i łososi, więc jechałem do Skandynawii z myślą, że tam to dopiero ryb natargam.
No Panie Romanie teraz to mnie rozwaliłeś ,dojechałem do Nordkap i dalej się nie dało,otóż musiałbyś z Nordkap przejechać 493km dalej żeby uprościć dorzucam fotke.Mieszkam w Batsfjord mała miejscowość a jak ktoś chce popatrzeć dobre mapy Norwegi i zdjęcia lotnicze to strona http://hvor.no/ W okolicy jest dużo jezior od tego roku staram się łowić za każdym razem w nowym zbiorniku.Jak chcę połowić szczupaka lub okonia dla odmiany to jade 130km w okolice Tana Bru.Można też patrząc na mape od Tany w góre i w prawo Ifjord gdzie dookoła niezliczone jeziora z pstrągiem i palią ale na takie wyprawy przydałby się kompan pasjonata,bo Litwini z filmiku to żadni wędkarze a już na pewno nie towarzystwo które można zabrać na podchody na pstrąga.To pochwal się w jakich rejonach łowisz,bo ja na tym forum mogę podać nawet nazwy jezior ,gdzie co jest złowione nie widze problemu i nie obawiam się potopu szwedzkiego,porządni wędkarze mile widziani.punkt A lewo góra Nordkap gdzie byłeś punkt B lewa strona tu mieszkam.Po drodze napis HARRELV co oznacza lipień rzeka jest to niewielka rzeczka gdzie sporo kilogramowych lipieni specjalnie tam podskocze 80km i zrobie z tego filmik .
Kurcze u mnie w jednym miejscu są wielkie czarne lipienie , ale naprawdę olbrzymie i nie mogę sie do nich dobrać.
Nie, nie o to mi chodzi… To wiadomo, o czym piszesz… One przy czystej wodzie żerują głównie w nocy, a ja mam możliwość łowienia ich tylko w dzień i do tego w przedziale 9.00 - 18.00. W ostatnich latach kilka złowiłem, ale czuję niedosyt… W miejscach, w których występują jest mnóstwo szczupaków, okoni, kleni… I to jest największa przeszkoda + nocne żerowanie… Rzadko udało mi się trafić na trąconą wodę, bo ta rzeka bardzo szybko mętnieje i również szybko się klaruje i opada - skutki melioracji w górnym biegu. Gdyby mieszkać bliżej… A mam do tej rzeki, jak to się mówi “ho, ho i jeszcze dalej”… Założysz większą przynętę - szczupak, mniejszą - kleń, albo okoń… W żołądkach mają dosłownie wszystko - minogi, raki, żaby, rzęsorki, zaskrońce, dżdżownice, itd. (na podstawie “zeznań” miejscowych mistrzów spod znaku dzwonka i świetlika, którym trafiły się przy okazji nocnego łowienia brzan, kleni, węgorzy, sandaczy itp.). Najczęściej na wszystkie takie imitacje biorą szybciej inne gatunki, a “leniwiec” zaciekawiony płynąc z tyłu obserwuje całe zdarzenie, a póżniej szerokim łukiem spokojnie, powoli odpływa w siną dal… One poruszają się i żyją na “zasadzie Kargula i Pawlaka” na polu minowym, ha, ha… Bez konkurencji i rywalizacji wewnątrzgatunkowej, bo przecież nie jest ich dużo, pojedyncze osobniki na pewnych odcinkach… Siedzą sobie w dołkach, za przeszkodami itp. razem bok, w bok, łuska, w łuskę ze szczupakami, dużymi okoniami, sandaczami… Wnerwiłem się kiedyś, wystrugałem trzy 20 cm imitacje potokowca i z pięć podobnych, ale kilku członowych… Rzuciłem w namierzony dołek, z którego miałem wyjście “leniwca”… Najpierw z 80 cm szczupak… Wypuściłem go z trzydzieści metrów poniżej… Za dwie godziny okoń z 40 cm i za nim cała rodzinna wataha… Też go wypuściłem w tym samym miejscu, ale już zacząłem wątpić w powodzenie misji… Za dwie godziny znów rzut i … “mój” gagatek pokazał się bezczelnie, jakby chciał przekazać “nie tym razem, cwaniaczku…”… Nonszalancko odprowadził woblera, na pewno miał sporo zastrzeżeń do malowania, kilka uwag do akcji, ha, ha i popłynął za swoimi sprawami… A ja wiele chwil trwałem przykuty do ziemi, jak słup soli, któremu doprawiono rozwarte ślepia… Tak, tak, takie pstrągi żyją jeszcze w polskich wodach, ale to jakby osobny gatunek… Podałem ten przykład, bo jest znamienny… Poprzewracało im się we łbach z nadmiaru “dóbr konsumpcyjnych”, jak niejednemu naszemu nowobogackiemu, czy politykowi… Ale jest na nie sposób… Mucha? No nie, tylko nie Mucha, proszę… Ha, ha… Muszę pojechać tam na dłużej… Jedna, krótka kadencja - to właściwie dekadencja… Jeśli chodzi o grube ryby, ha, ha…
To naprawde ciężka sprawa ale powiem Ci śmieszną historie z początku spiningowania w mojej małej rzeczce gdzie nie wiele fajnych dołków .W jednym takim dołku siedział pstrąg jakieś 40 cm, wtedy to był dla mnie okaz,i wziął ale się spiął,na drugi dzień poszedłem w to samo miejsce i to samo branie, chol i spięcie,poszedłem trzeci raz z rzędu i to samo a że do trzech razy sztuka wlazłem do wody po pas woda zimna jak nie wiem ,i patrze za moją rybą i jest pod dużym kamieniem.W tym dniu odkryłem że w małej rzeczce jak się pstrąg spłoszy i wejdzie pod kamień lub korzeń to wyjme go ręką.Oprócz tego za którym chodziłem trzy dni wyjąłem ręką jeszcze trzy w tym dniu a na obrotówke tylko jednego,pewnie się domyslacie że go zabrałem i tak było, trzy dni po lesie do jednego dołka , cierpliwość popłaca a że ręką to była .satysfakcja że go dopadłem.Potem przyszedł czas na lepszą wędke ,ryby już tak nie spadały i takich akcji nie trzeba było powtarzać.Twoją sytuacje komplikuje odległość ,ale przynajmniej jest do czego wracać.Ja czasem robie po 400km dziennie żeby spróbować nowej wody mimo że na miejscu łowisk nie brakuje,,lubie wiedzieć gdzie co jest.
Mazikrzych, na niezłym zadupiu mieszkasz, zazdroszczę. Kiedyś przyjdzie ten wymarzony dzień, że się jeszcze raz wybiorę na daleką północ, wtedy odwiedzę Twoje rewiry. Pozdro.
U mnie katastrofa nei wiem kiedy rzeka pozwoli łowić. Latam na jeziorko i skrupulatnie walczyłem z okoniami , wczoraj pierwsze postepy i pierwsze ryby musiałem odchudzić zestawy i troszke im pokombinować ale sei juz dzieje hehe. Krazyły wczoraj wieczorem jakies wielkie torpedy pod powierzchnia niczym łodzie podwodne moze sumy zerowały i zgarniały sieczke jak wiieloryby
Sandacz i mętna woda to "para mieszana, wiecznie zakochana"... Fajowa rybka.
A ja sobie dzisiaj pomyślałem -chłopie wszystko chyba juz widziałeś , zrób coś nowego czego ryby nie wiedziały no i teraz kombinuję...
Ten dzięcioł wygląda jak dudek.
Dzięcioł punk, ha, ha...
A teraz robię woblery i myślę na co jechać... Pstrągi czy okonie...