jak minął dzień
@Cykadass - to ten cwaniak od mormyszki?
Jazgarz tak, chodzi za mną jak piesek, nawet się bawi, śpi w warsztacie w dzień blisko mnie, gdy pracuję, je mi z ręki.Problem jest tylko z nim na wiosnę, bo po przebudzeniu dość długo musi "do siebie przychodzić". Okoń dopiero się "oswaja" i trochę jeszcze jest nieufny, ale powoli idzie w ślady Jazgarza. Nie wiem, może to pani Jeżowa i stąd ta nieufność. Wolę jednak płci nie sprawdzać, bo to podobno, jeśli chodzi o jeże, dość niebezpieczne zajęcie...
Ale extra! Pierwszy raz się z takim czymś spotkałem
Ulubione powiedzonko Kiepskiego : "Są na tym świecie rzeczy, które się nawet FIZJOLOGOM nie śniły...". A takich "rzeczy" w np. wędkarstwie jest mnóstwo i błędy popełnia ktoś, kto uważa, że wie już wszystko, bo są na świecie...ha, ha...
Ładnie Adaś. Tak się zastanawiałem właśnie wczoraj co z Tobą I już mam odpowiedź hehe. Wybrałbym się gdzieś na wspólny wypad...
PS rozmawiałem ostatnio z tatą i pod koniec października chce skoczyć na "Nasze" tęczaki. Piszesz się na to?
PS rozmawiałem ostatnio z tatą i pod koniec października chce skoczyć na "Nasze" tęczaki. Piszesz się na to?
a ja byłem w niedziele nad Odrą. hehehe.myślałem że mi głowę urwie chwilami.ale dałem rade.poszedłem w moją miejscówkę i znowu wyjąłem gumę bez ogona:-) jakas dzidzia chyba tam siedzi.i przez tą pogodę mam katar teraz.ale coś tam złowiłem.ale ogólnie pogoda zmienna jest.rano deszcz i wiatr.potem słońce.łikend zapowiada się ciekawszy.idzie lekki wyż .może coś się wydaży.
A ja dziś byłem na oderce na swoim brzegu z 3 km niżej od uśjścia bobru do odry - jest tam piekny kawałek rzeki odgrodzony od samochodów , z rybek same barakudy , chyba z 10 ich przerzuciłem, i nic pozytywniejszego , najmniejszego pstryka sandałka , taka pogoda - już sam nie mam pojęcia co te ryby lubią
Cykadas chyba spotkałem potomstwo po twoim pupilu - wszystkie koty chyba wędkarzy lubią.
Maciek mam takiego samego Wild Rivera w tych samych parametrach - ja swoim jak trzeba macham dwiema złączonymi wahadłami po 28 Gr i daje radę - kiedyś jak będziesz dalej coś zmieniał to pod sandałki raczej awidy są lepsze , wild river to taki uniwersałek poradzi sobie z każdą rybką i w każdych warunkach , chodź mi parę sandałków zgubił to powiem że śmiało można nim sandałki łowić chodź są o niebo szybsze kije.
Cykadas chyba spotkałem potomstwo po twoim pupilu - wszystkie koty chyba wędkarzy lubią.
Maciek mam takiego samego Wild Rivera w tych samych parametrach - ja swoim jak trzeba macham dwiema złączonymi wahadłami po 28 Gr i daje radę - kiedyś jak będziesz dalej coś zmieniał to pod sandałki raczej awidy są lepsze , wild river to taki uniwersałek poradzi sobie z każdą rybką i w każdych warunkach , chodź mi parę sandałków zgubił to powiem że śmiało można nim sandałki łowić chodź są o niebo szybsze kije.
Jak Pan wyczarował te fotki? Zwierzaki się nie spłoszyły?
Adaś - fajne klimaty. Co do kija - 10cm gumy na 10g główkach na Obrze można poprowadzić tak jak się tylko zechce - pięknie się jiguje aż w szoku byłem. Już złowił tamtą 3+, teraz ta z fotki 1+ i sandałek koło dwójeczki. Jednego dużego sandała zgubił to fakt - ale łowiąc z opadu tym kijem ciężko zaciąć sandacza - popełniłem błąd bo go nie docięłem. Ten drugi został zacięty, potem docięty tak, że hak przeszedł mu przez górną szczękę na wylot! Aż ciężko było go odhaczyć na brzegu i musiałem zlikwidować grot. Łowiłem nim na 25g główkach i śmiało daje rade - faktycznie ładny uniwersalek. Jak na moje oko to nawet na pstrąga się nada na większej rzece.
Adaś - fajne klimaty. Co do kija - 10cm gumy na 10g główkach na Obrze można poprowadzić tak jak się tylko zechce - pięknie się jiguje aż w szoku byłem. Już złowił tamtą 3+, teraz ta z fotki 1+ i sandałek koło dwójeczki. Jednego dużego sandała zgubił to fakt - ale łowiąc z opadu tym kijem ciężko zaciąć sandacza - popełniłem błąd bo go nie docięłem. Ten drugi został zacięty, potem docięty tak, że hak przeszedł mu przez górną szczękę na wylot! Aż ciężko było go odhaczyć na brzegu i musiałem zlikwidować grot. Łowiłem nim na 25g główkach i śmiało daje rade - faktycznie ładny uniwersalek. Jak na moje oko to nawet na pstrąga się nada na większej rzece.
Moim zdaniem Wild River MHF to wękda którą można zabrać w ciemno nad wszystkie wody w kraju. Można nim łowić okonki na cykadki 5g można i 30 gram śmiało machać. Znam wędkarzy którzy świetnie nim operują na Wiśle łowiąc sandacze z opadu.
Tak. Ale zimą i tak kupię sobie jakiegoś nowego patyka specjalnie pod sandacza hehe
Masz rację Remik nieźle miota nawet 5 gr przynętami, no oczywiście nie na plecionce 15 Lb , a oprócz sandałków jakoś sobie nie przypominam żeby mi jakieś rybki zgubił. Maciek nie docinaj sandaczy - jak go nie zapniesz na 1szy strzał to nic nie da , to moje zdanie , nawet przy miekim kiju jak mu walniesz ostro to hak musi się wbić, tak już z sandałkami bywa że się gubią po drodze , staraj się raczej nie dopuszczać do luzu podczas holu i nic na to nie poradzisz żeby się nie gubiły - zaletą jest krótki szybki kijek, zwiększasz wówczas tylko swoją reakcję i szybkość zacięcia.
Wogóle to nigdy nie straciłem sandacza w czasie holu - jedynie tuż po zacięciu. Sandacz w czasie holu ma zamknięty pysk na amen - dopiero jak wychodzi na powierzchnie to mu się otwiera. Przynajmniej tak zauważyłem...
Pozwolicie, że się wtrącę i przedstawię w tej kwestii swoje zdanie. Sandacz należy do tych ryb, których zachowań nie mogłem zaobserwować w naturze, widziałem jednak kilka filmów na jego temat, dużo na jego temat czytałem, poza tym złowiłem setki sandaczy powyżej 3 kG. Wydaje mi się na podstawie praktyki, że typowa „cała akcja” ataku sandacza na sztuczną przynętę wygląda mniej więcej tak : 1. Obiekt namierzony. Testosteron prostuje płetwę grzbietową i usztywnia wszystkie mięśnie. Agresywnie nastroszona ryba podejmuje dłuższy, lub krótszy pościg. 2. Przynęta wykonuje podobne do kiełbi, kóz ruchy ucieczki, skokami próbuje się oddalić lub zakopać w piasku, czy skryć pod kamieniem. Sandacz w bezpośredniej jej bliskości jednocześnie włącza dwa mechanizmy pożerania, zasysanie i atak uzębioną w odpowiedni sposób paszczą. Z wędkarskiego punku patrzenia jego pysk posiada jednak wiele mankamentów, jest wąski (przystosowany właśnie i głównie do wąskich i stosunkowo dłuższych rybek chowających się w kryjówkach dna) i bardzo „kościsty”. Istnieje także wersja (ja w nią wierzę), że podobnie, jak u głowacicy w momencie uchwycenia ofiary dochodzi często do tzw. szczękościsku i rozluźnienie tego „chwytu” odbywa się u sandacza dopiero w pewnych okolicznościach. 3. Rozpędzony sandacz próbuje zassać i uchwycić przednimi zębami rybkę (stąd skubnięcia rejestrowane wędką), wreszcie udaje mu się ją pochwycić (stąd nagły luz na żyłce), robi z przynętą zdecydowany odjazd w bok (stąd odbierane przy plecionce potężne walnięcie). To tyle, jeśli chodzi o mój „model”(bardzo uproszczony) ataku sandacza (bardzo głodnego sandacza, ha, ha) i jego „podejścia” do typowych przynęt, ripperów, twisterów…
Osobiście, wierząc w ten nieszczęsny szczękościsk(używając o odpowiedniej mocy wędzisk) docinam sandacza po to, aby przesunąć choć odrobinę hak w jego zaciśniętej paszczy, bo wcześniej, wiele lat temu, gdy nie było jeszcze plecionek, wielokrotnie zdarzało mi się, że gubiłem sandacze przy samym brzegu, bo one po prostu otwierały pysk i przynęta z niego wyfruwywała…Znam jednak wędkarzy, którzy tego nie robią (np. poznałem nowego – Frajtera) i mając swoje odmienne zdanie także „gubią” mało sandaczy. Sądzę, że ONI perfekcyjnie dobierają sprzęt do metody i nie popełniają błędów w czasie holu, szczególnie w pierwszych i ostatnich momentach…Ja nie przywiązuję należytej uwagi do sprzętu, ha, ha i stąd nieraz mam „kocią gębę” po niby „pewnym” holu jakiejś ryby. Ale lubię koty i lubię wędkarstwo także za niespodzianki, stąd wcale mnie to nie martwi, bo mam bardzo osobiste i na swój sposób wyrafinowane podejście do wędkowania. Skupiam się głównie na skuteczności przynęt, a nie na ilościach złowionych ryb , ha, ha…
Osobiście, wierząc w ten nieszczęsny szczękościsk(używając o odpowiedniej mocy wędzisk) docinam sandacza po to, aby przesunąć choć odrobinę hak w jego zaciśniętej paszczy, bo wcześniej, wiele lat temu, gdy nie było jeszcze plecionek, wielokrotnie zdarzało mi się, że gubiłem sandacze przy samym brzegu, bo one po prostu otwierały pysk i przynęta z niego wyfruwywała…Znam jednak wędkarzy, którzy tego nie robią (np. poznałem nowego – Frajtera) i mając swoje odmienne zdanie także „gubią” mało sandaczy. Sądzę, że ONI perfekcyjnie dobierają sprzęt do metody i nie popełniają błędów w czasie holu, szczególnie w pierwszych i ostatnich momentach…Ja nie przywiązuję należytej uwagi do sprzętu, ha, ha i stąd nieraz mam „kocią gębę” po niby „pewnym” holu jakiejś ryby. Ale lubię koty i lubię wędkarstwo także za niespodzianki, stąd wcale mnie to nie martwi, bo mam bardzo osobiste i na swój sposób wyrafinowane podejście do wędkowania. Skupiam się głównie na skuteczności przynęt, a nie na ilościach złowionych ryb , ha, ha…