Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

Podlodowe kuszenie


offline
Remigiusz K. 2013-01-17 20:08

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
Mam do Was pytanie dotyczące prowadzenie przynęt podlodowych.

Chodzi mi o sposoby kuszenia okoni. Zwróciłem ostatnio uwagę ze bardzo określenie podrygiwanie mormyszka wzbudza u okonie zdecydowanie bardziej większe zainteresowanie. Oglądałem to wszystko na sondzie. Tylko pewien określony sposób prowadzenia czyli podrygiwanie z bardzo dużą amplitudą połączone z pauzami i większymi podskokami przyciągał okonie. Te podpływały do przynety i odprowadzały mormyszkę aż po 2 metry do góry. Co w tym jest.



Mam oczywiście świadomość ze ten sposób będzie w rożnych porach dnia itp inny ale jednak...
offline
Tomasz S. 2013-01-18 07:45

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 102
Z mojego doświadczenia wynika natomiast, że ogólnie nie ma jakiegoś bardziej skutecznego podrygiwania mormyszki. Czasami okonie reagują na bardzo energiczne potrząsanie o dużej amplitudzie, czasami wolą nieruchomą przynętę, innym razem leżącą na dnie, kiedy indziej opadającą, tudzież przestającą się poruszać. Oczywiście niektóre sposoby prowadzenie sprawdzają się częściej, niemniej jednak reguły "ni ma".
offline
Remigiusz K. 2013-01-18 08:34

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
No właśnie.

Troszkę chyba źle to opowiedziałem . Nie chodzi mi o uniwersalny i najbardziej skuteczny sposób prowadzenia a jedynie zależy mi na Waszej opinii na temat reagowania okoni.

Wiemy że to cwaniaczki i do tego bardzo ciekawskie. To podszarpywanie i telepanie wzbudza u nich ciekawości i wówczas pływają za mormychą "góra - dół" ale nie biorą. Ale pływają i obserwują...

To działa niemal zawsze. Co o tym decyduje ze nie jedzą tylko obserwują. Czy to tylko kwestia ciekawości? A może macie jakiś sposób na detale, zapachy itp?
offline
Tomasz S. 2013-01-18 13:49

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 102
Remiku, kiedyś miałem w akwarium okonia, którego nazwałem Stefan. Otóż podczas karmienia Stefan zachowywał się różnie. Czasami rzucał się na ochotkę lub czerwonego robaka z ogromną agresją, czasami nie chciał jeść czerwonych, a jedynie ochotkę, a czasami nawet od ochotki uciekał. Ogólnie bardzo humorzasty był i nawet nie zawsze ciekawski. Jego żerowanie w akwarium miało wymierny przekład na brania okoni podczas wędkowania. Wnioski, a raczej ich brak, nasuwają się same.
offline
Sławomir S. 2013-01-19 13:52

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Żebyście się na mnie nie obrazili, że znów się wcinam ze swoimi teoriami, to przytoczę jedynie rozmowę z pewnym moczykijem, którego często spotykałem na tafli różnych zbiorników. Taki dziwak z wielką lupą na sznurku, pięcioma wędkami, pustymi butelkami w plecaku i z torbą pełną najprzeróżniejszych przynęt, sztucznych i naturalnych… Ma opinię dość dobrego wędkarza podlodowego w okolicy. Przytaczam jego zdjęcie, na opublikowanie którego z wielkimi oporami wyraził zgodę…

“ Okonie w pewnym stopniu można porównać z watahą wilków, sandacze ze stadem likaonów, szczupaka do geparda, a pstrąga potokowego do irbisa…”. mówi… “Ale jak to się ma do postawionego pytania” mówię ja… “Ano ma. Tak trzeba w przybliżeniu szerszej pespektywy na to patrzeć. Samotnicy pędzą inne życie, stado inne… Samotnik zdany jest na siebie i swoje instynkty, życiem stada rządzą inne prawa. Samotny, wielki okoń, albo wielki szczupak nie jest już wilkiem, ani gepardem. To są już wyrachowane, przebiegłe stare hieny. Drogą i celem stada okoni jest indywidualna samotność, po procesie ciągłej eliminacji pojedynczych osobników. Ci ostatni, co przeżyją to najbardziej inteligentne zwierzęta… Stada ryb drapieżnych nie są we wszystkim podobne do stojących wyżej w hierarchii stad lądowych ssaków, tych drapieżnych, jak i roślinożernych… Stada np. gnu, albo lwów liczą tysiące lat, bo są “odnawialne”… SSaki muszą opiekować się młodymi, więc natura stworzyła różne formy tej opieki. Dlatego w takich stadach żyją zwierzęta bardzo stare, jak i bardzo młode. Jedne umierają, drugie się rodzą - stado wiecznie trwa i przekazuje sobie wiedzę. U ryb drapieżnych nie jest to ani konieczne, ani możliwe, chociaż samce niektórych np. okoniowatych krótko opiekują się ikrą, jednak szybko wracają do “swoich”… Stada drapieżników u ryb składają się z “roczników”, bo w innym wypadku w wyniku rywalizacji wewnątrzgatunkowej wyżarłyby się nawzajem…”… Zdenerwowany tym marudzeniem przerywam i pytam się “No, ale co to wspólnego z “wędrówką” okoni “góra - dół” za mormyszką…”, “Albo jesteś kompletnie głupi, albo tylko świrujesz jarząbka” odpowiada… I dodaje “Może być kilka przyczyn… Nie wiem, czy robiły to z zamkniętym pyskiem, czy próbowały przynętę zasysać… Jaka była odległość … Może czuły fale sondy… Może złe prowadzenie przynęty… Może widziały żyłkę… Może nie czuły głodu… Może ciekawość, albo zainteresowanie niektórych osobników… Jak u szczurów. Wysyła się frajerów, aby sprawdzili, narażając się większym drapieżnikom… Na tym polega eliminacja osobników nie mających wartości w procesie samodoskonalenia się gatunku. Wśród TYCH na dnie, które nie ruszają tyłka “na darmo” należy szukać TEGO, który kiedyś, ostatni z gromady, jak stary KRÓL LEW dumnym i pełnym pogardy okiem będzie patrzył na majaczące mu na brzegu ludzkie postaci i ich przemyślne przynęty…”. Nie mogłem już więcej słuchać tych bredni i pospiesznie się oddaliłem, co parę metrów jadąc tyłkiem po lodzie. Może Wy coś z tego majaczenia zrozumiecie… Aha dodał jeszcze, że "akwarium jest dobrym przykładem na to, jak ogromny wpływ na aktywność okoni ma ciśnienie atmosferyczne, nie może jednak służyć do szerszych wniosków, bo Stefan inaczej zachowywałby się w stadzie… To tak, jak ci niektórzy małolaci, kibice, albo internauci… W stadzie ura bura, ciotka Zielińska, ale solo - ani be, ani me, ani kukuryku, ha, ha…".

offline
Tomasz S. 2013-01-21 09:39

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 102
Oczywiście Sławku, ale w podobny sposób działanie ogółu wpływa na działanie jednostki, jak i działanie jednostki może wpływać na działanie ogółu ;-)

W moim poście chodziło mi przede wszystkim o to, że już na poziomie rozpatrywania zachowania jednej sztuki ciężko jest wyciągać miarodajne wnioski. W przypadku stada jest to znacznie trudniejsze (konkurencja pokarmowa, hierarchia, itd.).
offline
Sławomir S. 2013-01-21 20:45

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Okonie także ponoć zapadają w sen. Najnormalniej w nocy sobie kimają. Fakt, widziałem w świetle latarki niejednego okonia przy brzegu w bezruchu i ze złożoną płetwą grzbietową, który reagował ucieczką dopiero po głośniejszym moim zachowaniu. Sądzę, że ten fakt ( o ile jest faktem) może co nieco wytłumaczyć i usprawiedliwić “pewne” przerwy w braniach zimą. Bo przecież zimą pod lodem trwa bardzo długa noc. Należę do tych “szczęściarzy”, którzy łowili ryby nocą pod lodem. Nigdy nocą nie nastawiałem się na tą rybę, ale bardzo często trafiały się “przyłowy”. Z tego wynika, że pojęcie noc - dzień zimą jest umowne, szczególnie na większych głębokościach , przy tafli zasypanej śniegiem w pochmurne dni… Na pierwszym lodzie na wielu znanych mi łowiskach okoń bierze “wszędzie”… Póżniej trzeba go “szukać”… A może jest tak, że pewne ryby zapadają w letarg, podczas gdy inna grupa żeruje… I tak na zmianę…
offline
koza11 2013-01-21 21:20

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 34
Jako, że w 90% łowię na mormyszki bez mięsa, wibracja, częstotliwość dla mnie jest b. ważna. Podpierając się wschodnimi doświadczeniami stwierdzam, że częstotliwość drgań mormyszki ma znaczenie właśnie teraz - w fazie śródzimowej. Teraz, by liczyć na branie muszę objechać dziurę mormyszką co najmniej 10 razy, podczas gdy w grudniu wystarczyły 2-3 razy i było wiadomo co w dziurze siedzi. Wg mnie okoń aktywnie żerujący nie jest wybredny, szybko reaguje na przynętę. Pod warunkiem znalezienia stadka. To jest najłatwiejsze na pierwszym lodzie. Mechanizm stadny wspomniany przez Sławka jest b.ważny. Filmy podwodne pokazują, jak pracująca przynęta stopniowo przywabia coraz więcej okoni, jeżeli nazbiera się ich odpowiednia ilość- narasta rywalizacja, któryś z nich nie wytrzymuje, atakuje przynętę i zaczyna się seria b.szybkich ataków jego pasiastych pobratymców.

W tej fazie zimy większość złowionych przeze mnie ryb to samce. Tłumaczę sobie że moje przynęty sprowokowały je do agresji aniżeli były one głodne.

Co do sposobów prowadzenia mormyszki - teraz moje okonie reagują na powolne unoszenie mormyszki połączone z b. szybką jej pracą, tzn częstotliwością. Ruch jest jednostajny, obławiam od dna pół metra( woda jest b. płytka miejscami)Czasami wystarczy grać mormyszką w miejscu, tzn. blisko dna.

Rosjanie bardzo często podkreślają powtarzalność pracy mormyszki. Nie powinno się zmieniać cyklu pracy mormyszki - gwałtownie przyspieszać, szarpać. Co innego nowe przepuszczenie mormyszki- wtedy można zmienić jej pracę. Ja osobiście stosuję trzy warianty pracy mormyszki - w kolejności: jednostajnie wolno, jednostajnie szybko, seria wibracji-zatrzymanie i powolny ruch w górę przerywany w ten sam sposób. Nie mieszam tych cykli, jak już objadę w ten sposób dziurę i nic się nie dzieje - idę dalej. Nic nie zdziałam.

Na moich wodach okonie mają potwierdzają regułę ranków i popołudnia późnego - wtedy żerują. Od około 11.30 do 14 na całym zbiorniku jakby ktoś wyłączył im światło. Cisza. Zarówno na mięso na mormyszce jak i bez.Gdy ma się zmienić pogoda - spada ciśnienie, kolory okoni są rozjaśnione. Wtedy wiadomo, że będzie ciężko. Te prawidłowości obserwujemy ze znajomym od lat.

Ważne jest dopasowanie kolorów mormyszek do warunków oraz kolorów dodatków wabiących na haczyku( 90% przypadków żółty dodatek, 10% czerwień)

By nadać odpowiednie drgania potrzeba dobrego kiwoka- na początek klisza RTG, później tworzywa do naciągów bębnów perkusyjnych. Bardzo łatwo wygenerować drgania kiwokiem silikatowym.

Przynęty muszą być lekkie na głębokie wody, tzn klasyczne mormyszki cynowo-ołowiane, wolframem gra się trudniej - skupiona masa wymaga b.szybkiej gry co rybom nie zawsze odpowiada. Do 3 metrów można śmiało machać wolframkami. Tu rozciągliwość żyłki nie ma znaczenia i da się nimi precyzyjnie grać.

Wędki jak najlżejsze, bałałajki styro są już ciężkawe, trzeba tuningować zdatne wędeczki fabryczne lub kopiować rozwiązania wschodnie. Górna granica żyłki to 0,10 i to na płytkiej wodzie. Na głębinie max 0,08. Grubiej nie da się pograć szybko - sprężyna żyłki kradnie całą grę kiwokiem czy wędziskiem. Dlatego też mormyszki muszą być lekkie, płaskie. Takie najłatwiej wprowadzić w szybkie drgania.

offline
Remigiusz K. 2013-01-22 13:05

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
I o to mi chodziło
offline
Sławomir S. 2013-01-22 17:31

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
No tak, to jedna ze “szkół “ wędkarstwa podlodowego. Bardzo romantyczna i niezwykle skuteczna na wielu (jeszcze) łowiskach w Polsce. Jednak nie należy do żadnej metody podchodzić ortodoksyjnie, bo tak naprawdę łowienie ryb nie polega jedynie na stosowaniu odpowiednich metod. Wszystko zależy od wiedzy wędkarza, jego ogólnego pojmowania problemów we wszystkich dziedzinach związanych z wędkarstwem. Rzecz tkwi w jego kreatywności, elastyczności, szybkiej reakcji na zmieniające się ciągle warunki… W prawidłowej wyobrażni warunków, zależności w podwodnym świecie i prawdopodobnej reakcji ryb na te sploty różnorodnych okoliczności leży klucz do skutecznego łowienia… Czyli mówiąc ogólnie - ten łowi ryby częściej od innych, kto potrafi się najszybciej adoptować w każdej sytuacji. To jedna z podstawowych cech inteligencji. Są wędkarze, którzy bezmyślnie małpują tzw. mistrzów, a są i tacy, którzy próbują sami rozwiązywać problemy poruszając się zgodnie z własnym instynktem. Widziałem już na lodzie bardzo dużo rzeczy. Wschodnich mistrzów od bałałajki, którzy bezradnie rozkładali ręce… Naszych mistrzów, którzy robili to samo… Byli jednak tacy, którzy łowili, a ich metody nie da się zdefiniować żadnymi znanymi do tej pory wędkarskimi słowami. Jest pewna wiedza związana z okoniem, pstrągiem itp., która znana jest nielicznym. Wszystkie ryby mają swoje słabości wykraczające odrobinkę poza ramy instynktu samozachowawczego. Kto zna chociaż maluteńką część tych “słabości”, gdy postępuje zgodnie pozostałymi regułami w zasadzie nie ma prawa schodzić “o kiju”… Ja zasadniczo nie lubię pisać o swoich metodach, technice i taktyce, bo to przeogromny temat. Jak może być inaczej, skoro każde jedne zachowanie, metodę i taktykę należy przystosować do konkretnego łowiska… “U nas” np.. im głębiej, tym łowi się ciężej i grubiej. Łowiska są bardzo głębokie i pełne karczy, korzeni, głazów itd. Każdemu, kto nie oderwie szybko ryby od dna grozi wieczna “kocia gęba” Za to na płyciznach można łowić delikatniej, bo są żwirowo - piaszczyste… Przechodziłem “kursy” wszystkiego, co w podlodowym możliwe. Bałałajki i mormyszki od ziarnka maku do paznokcia w kciuku. Samych kiwoków na każdej wyprawie posiadam średnio około 200 sztuk najprzeróżniejszego rodzaju, od kociego wąsa po materiały z rodowodem kosmicznych produkcji. Wiele własnego pomysłu… Żeby dobrze widzieć końcówkę kiwoka targałem swojego czasu materac dmuchany, aby przyjmować pozycję leżącą… Niektórzy myśleli, że to na wypadek załamania się lodu… No nie, do aż takich poświęceń się nie nadaję, ha, ha… Na “naszych” łowiskach są nieraz tłumy wędkarzy… Większość pinki, białe robaki, jokersa i większe larwy ochotki, zmielone, albo poszatkowane czerwone robaki sypie do dziur całymi garściami… Reszta podaje w specjalnych koszyczkach… I tak przez całą zimę dawkowane są rybom świeże porcje pożywienia… W takich “warunkach” łowienie ryb musi być inne, bo i inne są realia. Nieraz w każdej zatoce należy zmieniać technikę i przynęty… Nieraz można znaleźć duże ryby tam, gdzie jeszcze nikt nie łowił… Nieraz, nieraz itd.. Tutaj stosujemy różne techniki, w zależności od potrzeb i radzę wszystkim wędkarzom poznać ich jak najwięcej, od ciężkiej blachy po mikroskopijną mormyszkę… Od kija do szczotki po precyzyjną wędeczkę mormyszkową, o której świetnie napisał @koza11. Przezorny zawsze ubezpieczony, ha, ha…
offline
Sławomir S. 2013-01-22 17:37

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Works nie zna słowa "wędeczka" i zapisał mi "wódeczka". Musiałem poprawić, ha, ha... A może "wędeczka" i "wódeczka" to w wędkarstwie także siostry syjamskie...
offline
Marek 2013-01-22 18:04

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 7
Cykadass:
Works nie zna słowa "wędeczka" i zapisał mi "wódeczka". Musiałem poprawić, ha, ha... A może "wędeczka" i "wódeczka" to w wędkarstwie także siostry syjamskie...

A może po prostu wynika to z zasad ortografii polskiej: ó na ę



offline
Sławomir S. 2013-01-22 18:24

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Nie, nie, ortografia żaden problem... Na tej samej zasadzie funkcjonuje "cobler", zamiast "wobler" itp.
offline
koza11 2013-01-23 17:01

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 34
Byłem dziś znów na mojej wodzie, wydłubałem 3 szt,nie chciały współpracować. Obserwowałem po ilu przepuszczeniach mormyszki będzie branie, wyszło na to, że od 12 do 15 przy b.wysokiej częstotliwości. Ryby wyglądały na samce= miały płaskie brzuchy. Nie wiem co sądzić, czy tak długo go prosiłem, czy strzelił jakiś wędrowiec przepływający w okolicy dziury.

Sławku,masz rację całkowitą. Sztywny umysł, trzymanie się jednego utartego i nawet bardzo skutecznego postępowania oznacza często zamknięcie furtek prowadzących do celu łatwiej, szybciej, przyjemniej. Nie tylko w wędkarstwie.

Ja dostałem ostrą szkołę dwa sezony temu, gdy nauczony gry mormyszki na płyciznach, wbiłem się pewny swego na głębsze jezioro. I co? zgodnie z przewidywaniem, nic.Nic, nic, nic, w końcu wróciłem do ochotki na haku i nie było źle. Tyle, że to nie miało tak być...

Sezon podlodowy zaczynam w październiku, w moim warsztaciku. Przewertowałem neta, przeanalizowałem swe postępowanie, zrobiłem kilkadziesiąt mormyszek, kilkadziesiąt kiwoków i kilkanaście wędek. Ćwiczyłem grę nowymi wędkami w beczce z wodą, zmieniałem wyważenie mormyszek. W międzyczasie zrobiłem kilkadziesiąt błystek, nauczyłem się wiązać muchy z włosia na kotwiczkach, znów bawiłem się w beczce.

Z tymi doświadczeniami wszedłem w nowy sezon, jest lepiej, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Nie chodzi mi o ryby, a o podejście do sprawy. Zaczęło cieszyć mnie znalezienie i sprowokowanie ryb-słowem odkrycie klucza do nich. Cały czas szukam,kombinuję, zmieniam, by łowienie podlodowe uczynić przyjemmiejszym, skuteczniejszym, wolnym od masy gratów. Słowem bycie w ciągłym ruchu. To co ogranicza mnie to czas i pogoda, duże jeziora nie są bezpieczne- nie ma nawet 10cm lodu. Okoń już rozpierzchł się ze swoich gniazd blisko trzcin na głębszą wodę. Nie mam jak dojść do niego. Zrobić kolejnych doświadczeń. I przygotowuję się do łowienia płotki.
offline
Remigiusz K. 2013-01-24 08:58

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
Super podejście do tematu. Bardzo mi się to właśnie w wędkarstwie podoba.

Koza mógłbyś pokazać kilka swoich mormyszek bardzo mnie to interesuje? Chodzi mi szczególnie o te do łowienia bez robaków.
offline
Sławomir S. 2013-01-27 21:34

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Od razu widać, że @koza11 to swój chłop i nie do jednej dziury zaglądał...

Wędkarstwo podlodowe to niesamowite przeżycia. Także bardzo dużo uczy... Wiele, wiele można dowiedzieć się "przy okazji"...I wykorzystać tą wiedzę w innych dziedzinach... To miliony kombinacji, kształtów, kolorów. wariantów pracy, akcji... Jak ja to kochammm, mniam, mniam...

offline
koza11 2013-01-28 20:51

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 34
Cześć. Fotki postaram się wrzucić jutro. W sobotę byłem testować nowe zabawki, taktyka następująca- długa wędka do łowienia "na chodzonego", na agrafce balansówka. Namierzenie ryb, przejście na mormyszki i do dzieła. Palczaki pasiaste ciężko ale współpracowały. Robiłem taki test, kilka dziur obławiałem różnymi zabawkami począwszy od błystek, poprzez duże mormyszki- hybrydy z luźną kotwicą, zwykłe mormyszki z koralikiem. Kończyłem kulką wolframową z ochotką na pokładzie. Gdy nawet na to nie było brań, odchodziłem spokojny.......

Zdarzały się płotki na ochotkę, ale jeżeli okonie były w pobliżu, brały bezmięsnie. Rzadko zdarzało się, że branie okonia było tylko na ostatni zestaw z ochotkę. Także ruska szkoła działa. Trzeba delikatnie, lekko i sporo wiercić.

Patrząc na aurę, to w kuj-pom został tydzień czasu. I to nie wszędzie. Na moje już po zimie, jeżeli teraz wody puszczą, ew. lód rozmyją deszcze prawie do wody, będzie po ptokach. Prognozy do połowu lutego raczej ciepłe, słońce coraz wyżej. Trzeba będzie zabrać się za kulanie kulek na wiosennego karpia.......
offline
j-23 2013-02-01 19:26

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 2
sezon na dobre jeszcze nie zaczęty a już chyli sie ku końcowi,

a tak liczyłem na tę zimę

Na Warmii pada , niedługo strach będzie wejść na lód.



offline
koza11 2013-02-01 20:18

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 34
Oto obiecane fotki. Płaskie mormyszki są uniwersalne, kulki wolframowe sprawdzone na płytkiej wodzie.

W pudełku od dołu po prawej miedź, mosiądz, srebro techniczne, srebro czyste, polerowane lub nie. W większości nieuzbrojone w koraliki, mam podręczne pudełko, do którego na bieżąco dokładam zabawki.

Co do lodu - ja już po sezonie. Mój znajomy był we wtorek, nałowił płoci na spławik. Wichury nie pozwoliły mi wejść przedwczoraj, teraz już nawet nie próbuję. Szkoda,trzeba będzie zwinąć warsztacik. Powoli przestawiam się na robienie kulek na karpiową wiosnę.



offline
Remigiusz K. 2013-02-01 21:07

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
no no ciekawostki. Opowiedz więcej o tych koralikach. Jakie ma znacznie ich rozstawienie. Czy próbowałeś rubinowych, fioletowych ?

15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.21 s