Sposób na głębokie łowisko
mam tu niedaleko niewielkie jeziorko , około 2 ha a głębokość jego , sam nie wiem ale ponad 20m . Byłem dziś na nim przejazdem z najgłębszego jeziora okolicy , co sądzicie o zachowaniach ryb właśnie w takich zbiornikach bez dna ????? lekko czy ciężko ????? i jak ryby znoszą dekompresję??? na zdjęciu dziura bez dna lokalni pewnie poznają ten akwenik
Wrzuć Adam fotkę raz jeszcze.
Znam bardzo podobne jeziorko. Pewnie nieco płytsze ale charakter jak widzę dość podobny. Ta woda która ja poznałem to bodaj najtrudniejszy zbiornik jaki znam. Żyją w nim potężne ryby (wiem bo widziałem je spod lodu). Okonie, leszcze, szczupaki a nawet sandacze. Wszystko giganty.
Woda ta która znam jest wyjątkowo chimeryczna i jak do tej pory nie poznałem sposobu na skuteczne tam łowienie rybek. Bywają dni że coś tam puka ale czasem trafiają się okresy kiedy promocja trwa w najlepsze.
Jedno wiem na pewno... ciśnienie i słońce mają tam kluczowe znacznie.
Woda ta która znam jest wyjątkowo chimeryczna i jak do tej pory nie poznałem sposobu na skuteczne tam łowienie rybek. Bywają dni że coś tam puka ale czasem trafiają się okresy kiedy promocja trwa w najlepsze.
Jedno wiem na pewno... ciśnienie i słońce mają tam kluczowe znacznie.
Znam takie łowiska bardzo dobrze, bo w mojej okolicy w promieniu 50 km jest ich sporo – zalane stare kamieniołomy np. koło Olszyny Lub., żwirownie, albo inne dziury, których pochodzenia nie znam np. koło Leśnej. To studnie „bez dna”. Łowienie jest tam ciężkie. Kąpiący się w nich zawsze narzekali na nagle zmieniającą się termikę wody – warstwy wody ciepłej, zimnej i bardzo zimnej. A więc w każdej warstwie jest inna ilość tlenu. Idąc dalej tym tropem nasuwa się wniosek, że ryby w zależności od gatunku przeważnie przebywają w odpowiadającej im strefie. Jednak ciśnienie także musi im odpowiadać, a więc w czasie żerowania te strefy do pewnych granic się zacierają. Najlepsze wyniki latem (jeśli chodzi o drapieżniki) były zawsze podczas wietrznej pogody. Strefa równo natlenionej wody znacznie się poszerzała, drobnica zmuszona była zejść głębiej i takie drapieżniki, jak okonie, sandacze szybko potrafiły wykorzystać jej dezorientację w nowo tworzonych warunkach, prądach i migocącej powierzchni. Zwykle najlepszym wskaźnikiem przebywania drapieżników była żywcówka. Nigdy w lecie nie złowiłem ryby w najgłębszym miejscu np. 30 m z dna. W takim łowisku okonie, sandacze brały zwykle od 15 m w górę. Przeważnie, jeśli okoń lub sandacz wziął na załóżmy 5 m nad głębiną, to także z dna brały na tej samej głębokości, a więc poruszały się w pewnej strefie…
Okonie w „studniach” opatulonych wkoło lasem są podwójnie trudne do złowienia, bo to ryby w zakresie pokarmu zwierzęcego wszystkożerne. Las to mnóstwo owadów. A jeśli owady, to i rójki… Przeróżne ich gatunki w różnych stadiach rozwoju niesie woda… Poza tym w takich z reguły czystych zbiornikach pędzą żywot raki i inne mniejsze skorupiaki, a to podstawowy pokarm dużych okoni. Bardzo ważną umiejętnością wędkarską jest „trafienie” pokarmu okresowego i moim skromnym zdaniem jest to najważniejszy wskaźnik klasy wędkarza. Jeżeli okonie, sandacze żerują pod samą powierzchnią na drobnicy złowienie ich to pikuś. Gorzej, gdy żerują głębiej i nie wiadomo na czym i na jakiej głębokości… Wtedy jedyną słuszną metodą spinningową jest wolny opad. Na początek. Przynętę należy odkryć. Jest dużo metod spowolnienia opadu każdej jednej przynęty. Po „odkryciu” przynęty i głębokości żerowania ryb, można już „tradycyjnie” próbować przeciągać ją w różnoraki sposób w „rybodajnej” strefie… Łódż i echosonda pomogą wielu czynnościom dodać tempa. I tyle wg mnie…
Okonie w „studniach” opatulonych wkoło lasem są podwójnie trudne do złowienia, bo to ryby w zakresie pokarmu zwierzęcego wszystkożerne. Las to mnóstwo owadów. A jeśli owady, to i rójki… Przeróżne ich gatunki w różnych stadiach rozwoju niesie woda… Poza tym w takich z reguły czystych zbiornikach pędzą żywot raki i inne mniejsze skorupiaki, a to podstawowy pokarm dużych okoni. Bardzo ważną umiejętnością wędkarską jest „trafienie” pokarmu okresowego i moim skromnym zdaniem jest to najważniejszy wskaźnik klasy wędkarza. Jeżeli okonie, sandacze żerują pod samą powierzchnią na drobnicy złowienie ich to pikuś. Gorzej, gdy żerują głębiej i nie wiadomo na czym i na jakiej głębokości… Wtedy jedyną słuszną metodą spinningową jest wolny opad. Na początek. Przynętę należy odkryć. Jest dużo metod spowolnienia opadu każdej jednej przynęty. Po „odkryciu” przynęty i głębokości żerowania ryb, można już „tradycyjnie” próbować przeciągać ją w różnoraki sposób w „rybodajnej” strefie… Łódż i echosonda pomogą wielu czynnościom dodać tempa. I tyle wg mnie…
to dopiero dziura
Frajter, powiem Tobie, że nie raz obiecywałem sobie rozpracowac to jeziorko, ale zawsze ląduję tam jakoś tak przypadkowo i oprócz okoni (fakt, że zdarzały się ładne) i drobnych szczupaczków żadnej rewelacji nie było. Wiem, że występuje tam sum i nie są to małe sztuki, miejscowi ładne karpie we wrześniu łowią. W każdym razie jezioro ma swój urok; w słoneczny dzień fajnie przy powierzchni prezentuje się ławica dużych tołpyg. Jezioro pilnowane przez tubylców, także kłusówki tam raczej nie ma.
Co do głębokości to ok. 17-18 metrów (mierzyłem z lodu). Może są jakieś niezlokalizowane przeze mnie głęboczki, wszak jezioro powstało wskutek zalania żwirowni a w takich zdarzają sie niespodzianki. Osobiście uświadczyłem tam kilka twardych zaczepów, jakby pozostałości zalanych szybów...(domysły...)
Hmmm, swoją drogą echosondą z lodu można by się było bliżej przyjrzeć takim jeziorkom.
Łowienie ryb wymaga ułożenia sobie pewnego planu i wymagana jest spora dawka determinacji w realizowaniu niektórych zamierzeń. Albo dłuższy czas rozpracowujemy łowisko, bo wiemy, że są okazy i chcemy je łowić, albo działamy w ramach przypadku i liczymy Bóg wie na co… Każdy jeden akwen rządzi się swoimi prawami i jest inny (nieraz ciut, ale jednak…)… Trzeba poświęcić trochę czasu, aby te prawa, różnice odkryć. Lepiej być na rybach 10 dni z rzędu, niż 50 razy w dniach losowo wybranych… Weżmy za przykład prawie dwa bliźniacze zbiorniki zaporowe – Złotnicki i Leśniański, leżące o rzut kamieniem wzdłuż tej samej rzeki. Na pierwszy rzut oka mało się różniące, ale prawda jest inna. W każdym z nich trzeba łowić inaczej, aby mieć efekty w postaci jako takich ryb… Inne pory, głębokości, inne przynęty, rodzaje, wielkości, kolory… Dlaczego? Bo genezy tych zbiorników są różne.
Kiedyś gdzieś tam pisałem, że każdy, kto nie łowi pod lodem, wiele traci. Oczywiście, oprócz gili z nosa (pokłony J. pl., ha, ha), odmrożeń i adrenaliny traci jeszcze pewien szybko zdobywany zasób wiedzy w temacie… Wiem, że @Frajter nie łowi z lodu, nie łowi także cykadami, a więc w kwestii „współczesnego” okonia nie wróżę mu rewelacyjnych wyników, ha, ha…
Kiedyś gdzieś tam pisałem, że każdy, kto nie łowi pod lodem, wiele traci. Oczywiście, oprócz gili z nosa (pokłony J. pl., ha, ha), odmrożeń i adrenaliny traci jeszcze pewien szybko zdobywany zasób wiedzy w temacie… Wiem, że @Frajter nie łowi z lodu, nie łowi także cykadami, a więc w kwestii „współczesnego” okonia nie wróżę mu rewelacyjnych wyników, ha, ha…