Wspólne łowy grupy lubuskiej
Coraz częściej jakaś część grupy lubuskiej łowi razem i razem poznaje nowe łowiska i z tego co widać to dopiero początek tej integracji - oczywiście uczestniczyć może każdy kto chce - dlatego założyłem ten wątek żeby odciążyć jak "minął dzień" i podzielić na lubuskie wspólne łowy
No i dziś ponownie razem - Czarny - Osa i ja wyruszamy z samego rana w kierunku na spotkanie z Maximusem i dalej w czwórkę azymut na Szprotawę i Bóbr . Pogoda jaka chyba nas prześladuje , rano gdy wstaję i zerkam na termometr za okno to trochę włos mi się jeży - równiutkie zero na wysokości pietra - nie za ciekawię, w dzień ostre słońce i chyba nigdy się już nie kończący ruski wiatr. Gdy docieramy nad wodę dalej jest zimno mimo już dobrze świecącej żarówy - nie nastraja to optymizmem ale cóż tyle kilometrów , szable w dłoń i do dzieła . Pierwsza ryba dnia pada w wykonaniu Osy - klenik 25 cm . Czarny paprze znów ładnego pstrąga tym razem mu spada - Maximus nie zacina ładnego brania , no i trafia się mi taki 46 cm na mojego wobka - za chwilę poprawiam takim około 30taczkiem który wraca oczywiście do wody - jak na razie dziś moje wobki górą. Zmieniamy miejsce lokalizacji o parę kilometrów po rozejściu sie nad wodą za chwilę dzwoni Czarny znów spaprał coś ładnego - tak delikatnie mu usiadł że nawet nie zaciął - gdy rozłączył się cały podekscytowany aż dziw ja mam podobny motyw nawet nie czuję kiedy mi siada ryba ale gdy ją wyczuwam walę w kły i zaczyna się , nawet nie wiem co to było , rwie mi 20stkę na jakiś kołkach, no i kończy się mój szczęśliwy dzień na tym nie mam już nawet kontaktu . Maximusowi na kogucika spada bardzo przyzwoity pstrąg - słońce pali jak wściekłe choć nie czuć jego promieni to chyba przez ten ruski wiatr - kończymy i w drogę powrotną - majówka już zaplanowana jeszcze nie wiadomo gdzie ale chyba Odra i bolki
Frajter dzisiaj dokopał nam,wziął odwet za poprzedni tydzień.A ja bedę musiał pomyśleć nad całkiem inną taktyką.Tydzień temu woda była ok.40 cm wyższa,a teraz opadła i ryba odsunęła się od brzegu i zajmuje już typowe stanowiska wiosenno-letnie.Przykładem była ta miejscówa,gdzie to Czarny namówił mnie na wykonanie kilku rzutów,a ja patrząc na wodę stwierdziłem,że nie ma sensu w tym miejscu,był to b.szybki odcinek z dużymi kamieniami na dnie,raptem jakieś 40,50 metrów.Czarny zszedł do rzeki,wykonał jeden jedyny rzut w poprzek małym wahadełkiem,i siadło mu jakieś rybsko,bez pobicia,ot tak po prostu ciężar na kiju.Ja stanąłem "zdziczały",rybcia spłynęła w dół i się wypięła.Cholera,duża była.Po ok.10 minutach biczowania tej miejscówy,postanowiłem założyć koguta,na główce ok.12 gr.,rzut za następne kamienie,puk,puk,po dnie i .. łup siedzi skubany zamłynkowł na powierzchni ,po chwili zejście w dół i spadł.Nie no tego dosyć na dzisiaj w złości az rzuciłem wędką.Czarny sie śmieje,po chwili ja mu wtóruję. Za 5 min. łowimy dalej.Mamy nadzieję na ponowne spotkanie z lorbasami z Bobru już wkrótce,a wtedy my będziemy górą.
no fakt , ryba uwiesiła sie jak jakies zielsko. dopiero po chwili lekko szarpnęła kijem i dopiero sie zorientowalem ze to ryba. wyszla do powierzchni i tak poprostu spływała z nurtem, nie zdążyłem zaciąć a juz spadła . tak jeszcze chwile lezała na powierzchni wody i nurt ją spychał, po chwili znikneła. najciekawsze jest to ze nie wiem co to było . czy tak mógł zachować sie potok ??
morze mały wypadzik na Odrzanę byłem wczoraj na zwiadzie, no i woda trochę spadła przelewy jak ta lala, widziałem kleniki zbierały ale bolków ani śladu ale to lada dzień. A co do upadłej rybki Czarnego to może brzana?
Dawid - tak się składa że ostatnio co dzień jestem w twoim mieście a przy okazji lukam na oderkę - woda leci w oczach ale teraz według stanów będzię już powoli spadać, nawet w sobotę puściłem się na zwiady - to prawda bolków jeszcze nie widać ale wiem że już zaczynają swoje krążenie wokół przelewowe bo widziałem je , jeszcze anemiczne zawinięcia ogona ale już widać no i sporadyczne ataki takie słabiutkie , ale dobra nasza - pogoda nam sprzyja , lada dzień zacznie się wielkie chlapanie - od środy maja być noce cieplejsze i wówczas woda ożyje gejzerami ataków - gwarantuję że tak będzie - za dobrze je znam , do pierwszego już trochę się odpasą i będą miały lepszy wigor. Klonki też widziałem ale same konusy jak by tych dużych nie było ale chrabonszcze się już pokazują to je pobudzi
w niedziele byłem kilka godzin nad Odrą od promu w Pomorsku do główek na wysokości Rockwoola. Woda faktycznie coraz niższa ale brzegi pokryte sporą ilością błota więc trzeba uważać żeby się nie wywrócić. niektóre główki juz są odsłonięte całkiem nieźle także jest gdzie powędkować.widizałek kilka ataków bolenia. wiatr wiał ze wschodu i było zimno. brań brak. jeden śledzik na paproszka.ale było sympatycznie. widać że wraca życie do wody.
Dziś w składzie zeszło tygodniowym atakujemy znów Bóbr - pogoda chyba nas prześladuje - żarówka na całego i zimny mocny ruski wiatr nie nastraja optymizmem. Ale coś się tam działo - dzisiejszym królem polowania został Osa z zębatym 64 cm - Maximus zalicza króciaka kropaska - Czarnemu coś spada i to wszystko, ja na zero nawet pstryka nie odnotowałem . Było świetnie - przy ognisku odwiedziło nas Jeti ( fota Nr 3 ) - powstały plany na majówkę nad oderką w 3 tygodniu maj - gdzie jeszcze nie wiadomo - może ktoś się dołączy - jak będzie większe grono to tak żeby był prom lub most - ot takie wspólne pomachanie
jak tam Panowie poławiacie coś na Odrze bo spadła niemiłośiernie a na powierzchni kożuszek z topoli taki że po każdym rzucie map plecionkę grubszą o milimetr, a do tego rybska przestały współpracowć, tylko bolki czasem się pojawiają, jadę dzisiaj znowu na zwiadzik obadamy co w rzece piszczy.
Tak dokładnie jak mówisz - ostatni raz byłem w sobotę i znając tę rzeczkę spoglądając na pogodę i stany wód nawet jakos mnie bardzo na nią teraz nie ciągnie - a patrząc na pogodę na łykend - trochę mnie to niepokoi - znów będzie anemia - planujemy wspólne łowy na ten łykendzik może się przyłączysz Dawid - jak i inni - jak rybki nie będą brały to chodź atmosfera będzie
No i właśnie powróciłem ze zwiadu woda jeszcze trochę spadła ale za to powieżchnia wody czysta nie ma już tego dywanu, woda nieźle trącona, biczowałem 3 godziny do wieczora i nic szczupaki zostały zjedzone przez bolki, jeden sandaczyk przyłowiony i z trzy kopnięcia sandałkowe czyli już powoli zaczynają coś działać czerwiec blisko. Widziałem pięknie bolki, szurały nawet te grube ale głównie w tamach, kleniolki też się objawiały. A co wędkowania to chętnie bardzo bo nie mam i tak z kim jeździć tylko dajcie wcześniej znaka co gdzie i jak, żeby coś polanować.
06.07.czerwca zawody spinningowe na odrze w brodach? wybiera się ktoś ????/
tak ja bede
Życzę tytułów mistrzowskich - ja pauzuję - i powiem wam że trudne to będą mistrzostwa - pogódka ma być katastrofa , nie wróży to dobrych wyników - a bardziej takie loteryjne
no fakt prognozy są straszne.zaczynam się wachać czy jest sens się na to pisać.
Jeśli weźmiesz to pod uwagę i masz odpowiednią strategię to zawsze warto a to jeszcze większa satysfakcja jak się osiągnie to co chce - ja i bym może był ale z innych powodów nie jeżdżę już na zawody.
Dziś razem Z Dawidem ruszamy jeszcze po ciemku na odrzane nad wodą jesteśmy przy szarówce - obłoki mgły i brak odznak życia na wodzie nie nastrajają optymizmem , ale skoro już jesteśmy machamy . Pierwszy kontakt i rybkę zalicza Dawid , taki sandałek dobra 50, nie mierzymy go, później dorzuca szczubłego też w tych dranicach 55 centów około , ja jak na razie na zero , jakieś tam kontakty mamy ale bez efektów. W końcu trochę takiego fuksiarskiego wyjmuję szczubłego taka 60na , rybka jak poprzednia Dawida szybko wraca do wody. Dawidowi udaje się jeszcze skłonic ładniejszego sandałka do pstryknięcia ale po krótkim holu i ociężałym odrywaniu od dna , jak to z sandałkami bywa - luz , krótkie k........ i tak wracamy zadowolenie - nie było tak najgorzej
2 dni z Derem spędzilismy na pstrągach. W środę ja na drugiej miejscówce zaliczam rybę ( niestety to szczupak - w dodatku w żołądku ma świerzo zjedzonego potokowca jakies 20 cm ). Poźniej Dero zalicza pierwszego dobrego pstrąga 36 cm . Następna ryba to mój pstrążek 33 cm. Więc jest 1:1 ale Dero nie daje za wygraną i zalicza 43 cm . Do tego było po kilka krótkich potoczków.
W czwartek ja nie daje za wygraną i zaliczam 34 cm a Dero tylko szczupaczka . O dziwo nie łowimy żadnego króciaka.
W drodze powrotnej spotykam JOZINA Z BAZIN !!!
Dero dożuć fotkę mojego ze środy.
W czwartek ja nie daje za wygraną i zaliczam 34 cm a Dero tylko szczupaczka . O dziwo nie łowimy żadnego króciaka.
W drodze powrotnej spotykam JOZINA Z BAZIN !!!
Dero dożuć fotkę mojego ze środy.