Cykady i invandery – teoria przynęty.
Wszystkie przynęty z punktu widzenia wędkarza mają jakieś wady. Najmniej wad mają przynęty naturalne np. rosówki, białe robaki, zaś najwięcej ich posiadają przynęty sztuczne np. wirówki, cykady itp... O ile u tych pierwszych żadnych wad nie można zlikwidować – to w tych drugich, o ile jest to możliwe należy je redukować do minimum.
Cykada przynęta uniwersalna
Tak było w moim przypadku z moją cykadą. Od razu nie spodobało mi się w niej zamocowanie kotwic, szczególnie tej brzusznej (był to Sonar Heddon’a). Było coś jeszcze, czego nie umiałem nazwać-jedynie intuicja podpowiadała mi ważną nieprawidłowość. Niedługo później już wiedziałem jak to się nazywa – to WIELKA RZECZ, bo to DUSZA przynęty, tym „różniąca” się od innych dusz, bo widoczna gołym okiem. Nie wszyscy wędkarze mają przywilej dostrzeżenia tej „duszy”, ale większość wie o co chodzi, stąd woblery z duszą, wahadłówki z duszą. Następną bardzo ważną sprawą o której raczej wie znikoma ilość wędkarzy to jedna ze ŚWIĘTYCH ZASAD wędkarstwa – odpowiednia, subtelna proporcja. Dotyczy ona wszystkiego od A do Z. Rozumiem motywy kierujące wielkimi firmami – lepiej stracic proporcję, niż klienta, który straci rybę życia, bo pękła kotwica, rozwinęło się kółko łącznikowe, albo nie zdały egzaminu inne części składowe itp… Jednak drut 1.0 mm w woblerkach 2 – 3 cm. albo blacha, z której można byłoby sejf zespawać - do 10g cykad, to już moim skromnym zdaniem „nieskromna” przesada… Traci na tym... i dusza, i proporcja.
Jak zrobić cykadę
Prawo Frajera ma swoje fundamenty właśnie w ślepej, bezinteresownej i opartej na pierwszym kontakcie wzrokowym z przynętą chęci do zabawy. Stąd żółtodziób (np. syn, uczeń) bierze pierwszy, lepszy wobler z naszego pudełka (ale „coś” zadziałało, że wybrał właśnie ten) i w kontrolnym rzucie zapina szczupaka naszych snów, lub koszmarów - jak kto woli. Kiedy załatwiłem problem proporcji i ścieniowałem blachę – inny problem zlikwidował się samoistnie.
Cykada zaczęła frunąc tak jak chciałem. Wtedy zrozumiałem na czym polegają wręcz subtelne zależności w relacjach rodzaju materiału i jego grubości użytego do listka cykady (także długości i kształtu), a kształtem i masą korpusu… Później przesunąłem otwór „pod ogonem” bardziej do przodu, zamieniłem zamocowanie przedniej kotwicy na woblerowy sposób i dopiero zaczęły się kłopoty. W latach 80-tych najwięcej farby leciało ludziom z nosa. Przez te farby i lakiery o mało nie nabawiłem się nerwicy. Zresztą teraz też mi to grozi. Wtedy był w sklepach przeważnie „orzech średni”, używany nagminnie przez proletariat do pokrywania podłóg w swoich salonach (to drugi kolor, po czerwieni, który narzucił komunizm swoim fanom), a teraz dostaję oczopląsu na widok kolorów i możliwości kombinacji... Brokaty, lakiery, mazaki, cienkopisy…
Powoli nauczyłem się tak malować przynęty, żeby to wszystko „jako tako” trzymało się kupy i nie było do… Później dostrzegłem, jak ważne jest rozmieszczenie otworów w zasadniczej grzbietowej części przynęty. Różni „eksperci” różnie o tym mówią, ale moje zdanie jest jedno. Zmienienie częstotliwości drgań i kąta położenia cykady jest często nie tylko gwarancją brań w ogóle, ale także skuteczności zacięc w danym dniu. Nie ma wielu takich sztucznych przynęt, w których manipulacja może cokolwiek zmienić, ale np. cykady, woblery z ruchomym sterem itp. do takich się zaliczają.
Następnie zamiast podwójnych kotwic i bezpośredniego mocowania, zastosowałem pośrednie mocowanie przy pomocy kółka łącznikowego trójramiennej kotwicy. I to chyba wszystko w sprawie technicznej. Dlaczego to piszę? Proszę, uwierzcie mi, że jeśli coś mówię, a tym bardziej piszę – tzn., że wiem, co robię. Żeby skutecznie łowić - należy zrozumieć przynętę i cel połowu. To filozofia indiańska, ludzi, których sposób życia bardzo kocham. Kiedy miałem 10 lat leżałem na dnie potoków z akwalungiem i w okularach, bo chciałem być pstrągiem i czuć choć przez chwilę tak jak on, zrozumieć jego życie... Spędziłem setki godzin na drzewach z lornetką obserwując nie tylko tą rybę... panienki też - to właśnie nazywa się chęcią zrozumienia celu połowu. Kiedy dostatecznie poznamy przynętę, zrozumiemy jej wady i zalety, dostrzeżemy praktyczne walory – będziemy żyć z nią długo i szczęśliwie w harmonijnym związku…
Cykada jest w obecnych, ciężkich dla ryb czasach ogólnie bardzo dobrą przynętą. Jest zasadniczą nieprawdą, że niczym nie różni się od innych przynęt. Kto tak twierdzi tzn., że nie wierzy w tzw. przebłyszczenie. A jeśli nie wierzy w ten oczywisty fakt – to wg mnie jest na poziomie przedszkola, nie tylko w temacie wędkarstwa, ale i w temacie psychologii zwierząt. Jeszcze mało ryb w Polsce miało kontakt z tą przynętą – to jest jej wielki plus.
Wyliczę najpierw inne plusy. Jest najbardziej dalekosiężną przynętą, bardzo celnie się nią rzuca, bo jest odporna na nagłe podmuchy wiatru. Można nią łowić w każdej warstwie wody, także jigowac – szybko „łapie” odpowiednią akcję. Bardzo szeroka jest gama gatunków, które można złowić na cykadę – tu jedynie jej wielkość jest pewnym selekcyjnym czynnikiem. Poza tym, czego jej brak? Może imitować rybkę, owada.., drga, migając bokami. Działa na wzrok i linię boczną w sposób doskonały.
Ma jednak także wiele wad. Żadna przynęta nie usłyszała ode mnie tylu obelg i wyzwisk. Gdybym wszystkie zerwane ryby na cykadę ułożył na kupę – byłby z tego drugi kopiec Kościuszki. Do łowienia cykadami potrzebna jest odpowiednia wędka – musi to być bardzo szybki kij o szczytowej, rzecz jasna akcji i do tego bardzo komunikatywny; łowiąc żyłką musimy czuć drgania cykady z odległości co najmniej 50 m. Przy jigowaniu i połowie np. okoni ma to wielkie znaczenie. Jakie są następne wady? A jest ich jeszcze pełno…W pudełku niemiłosiernie się plączą – warto mieć pudełka z wieloma mniejszymi przegródkami i umieszczać w każdej z nich max. 3 sztuki. Nie można nią jigowac w miejscach o dnie z roślinami, glonami, gnijącymi częściami flory itp. wśród tzw. patyków. Jedną z wad jest także… jej łownośc. Wiele okoni trzeba bardzo delikatnie (a przez to i stosunkowo długo) odhaczać, bo wszystkie trzy groty tkwią w pyszczku. Jedną z wad cykady jest także to kładzenie się na dnie – o ile w łowieniu np. okoni, sandaczy może się to zmieścić w pewnej metodzie, ale jeśli chodzi o MOJĄ rybę – to z reguły po takim odpoczynku przynęty na dnie - ma ona ją gdzieś i tam, gdzie przed chwilą miała przód głowy, teraz znajduje się tył ogona.
Pstrąg potokowy. Jest w ogóle fanatycznym przeciwnikiem “powszechnie znanych” sztucznych przynęt, szczególnie tych banalnie się zachowujących, bo jest bardzo pamiętliwy i mściwy. Tak jak Indianin – m.in. dlatego tak bardzo GO lubię. Aha, jest metoda na pstrąga z kładzeniem przynęt na dnie, ale może o tym później… Zapomniałbym o jeszcze jednej wadzie cykady – nie polecam łowienia przy jej pomocy w małych, otulonych krzewami, drzewkami rzeczkach. W lecie, i w takim łowisku, pstrąg jest przeważnie rybą jednego rzutu, przeważnie najskuteczniejsze są rzuty pod prąd – cykada zbyt wyraźnie pochłania większość naszej uwagi. Musimy skopić się na rybie, a nie na przynęcie i ciągle uważać, żeby się nie zaplątała o żyłkę, nie zahaczyła o rośliny itp.
Sławek Szuszkiewicz
„Cykadass”.
Przeczytaj więcej:
okonie na cykadę
jak łowic na cykady
pstrąg na cykadę
Zobacz więcej: