Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Dwa słowa o pasji.
2012-08-14

Dwa słowa o pasji.

Jego młody, bystry wzrok nieruchomo wlepiony był w jeden punkt. Stał tak dłuższą chwilę wpatrując się w podwodne życie stojącego naprzeciw akwarium. Stało w prezentacji jako pierwsze, jako to zwyczajne, z „rybami polskich wód”. W chorzowskim zoo było co oglądać. Przeróżnych, kolorowych gatunków było mnóstwo. Były piranie, były płaszczki, były nawet rekiny. Nie robiło to na nim jednak specjalnego wrażenia, przeszedł obok nich jakby z obowiązku, by rodzice jak najszybciej pozwolili mu wrócić do pierwszego akwarium. Było tam coś co go elektryzowało, pobudzało wyobraźnie bez reszty. Tajemnicza ryba stała w kącie akwarium, schowana za dużym liściem bujnej rośliny, nieruchomo przyglądała się pływającym płotkom. Po chwili lekko drgnęła i energicznie ruszyła, jakby ktoś ją spłoszył. Gdy się zatrzymała jedna z płotek była w jej pysku. Od tej pory wszystkimi malunkami, rysunkami a nawet laurkami tego młodzieńca zawładnął nowy obiekt fascynacji - szczupak.


Dwa słowa o pasji.

Nie dalej jak tydzień później, w upalną sobotę Tata zabrał go na ryby. Pojechał, stawiając twarde warunki.
- Tato, złapiesz szczupaka ?
- Tato, a jak się łapie szczupaka ?
- Tato, a czemu szczupak je inne ryby?
- Tato, a jaki jest największy szczupak ?
- Tato, a ten największy szczupak zjadłby rekina ?
- Tato, a szczupak …

To był ciężki tydzień dla Ojca. Tydzień próby Jego cierpliwości, gdy młody na rybach wypuścił mu żywce z wiaderka, gdy połamał kilka fajnych spławików, gdy w końcu urwał starannie przygotowany zestaw. Nikt z tej dwójki nie spodziewał się, że w takich okolicznościach rodzi się wielka pasja. Kilka dni później przed kolejnym wędkarskim wyjazdem Ojciec w małej konspiracji przed Młodym dopijał w kuchni herbatę. Cieszył się, że wreszcie sam, że cisza, że spokój będzie. Chciał już wychodzić, gdy usłyszał – Tato, a ja? I nie szkodzi, że była trzecia rano. Młody nie znał umiaru…

Minęło kilka lata. Chłopak trochę dorósł, negocjacje z rodzicami doprowadziły do pierwszych samodzielnych łowów na pobliskim osiedlowym stawie. Właściwie jedna tylko kwestia w Jego życiu nie uległa zmianie. Ciągle fascynowała go ta sama ryba z zębami. Zamiast czytać lektury czytał wędkarskie pisma, wertował rocznik po roczniku, notował w zeszycie każdą informację, która mogła mu pomóc w przechytrzeniu pierwszego w życiu szczupaka. Sprzęt nie miał dla Niego znaczenia, ważne było tylko by żyłka nie była za cienka, przecież szczupak może być wielki… Naturalnie przynętą była żywa rybka, którą bez trudu łowił w jeziorku. Nigdy nie zastanawiał się czy w tej wodzie w ogóle pływają szczupaki, przyjął, że po prostu tak musi być i mimo kilku dni niepowodzeń nawet nie zwątpił nawet na chwilę, nie miał alternatywy. Jak każdy w Jego wieku miał kumpli, tych z którymi grał w piłkę odstawił na bok, nie było na to czasu. Łowieniem zaraził jednego i od tej pory byli skazani na siebie przez całe popołudnia i weekendy. W szkole nie było już innych tematów, a wszystko co nie było wędkarstwem było po prostu stratą czasu.


Dwa słowa o pasji.

W sobotę nad wodą byli jak zwykle przed świtem. Słoneczny, ciepły ranek nieco psuł im nastroje. Powinno być pochmurno i wietrznie, tak podpowiadało doświadczenie zebrane z 20 roczników wędkarskiej prasy Ojca. Doświadczenie to chwilę później zaprocentować musiało ponownie gdy żywcowa bojka lekko zakołysała się i zniknęła pod wodą. Na brzegu zapanowała euforia i panika, bo to przecież czekać dwie minuty trzeba, a jak mu karaś nie podejdzie? No w każdym razie zacinać wcześniej na pewno nie wolno.
Trzy minuty później niewielki szczupak był już na brzegu. Tej nocy obaj długo nie mogli zasnąć.

 

Minęło kilka lat. Żywcówka wylądowała w szafie i przez okres późnego dojrzewania przeszli ze spinningiem w ręku. Początki znów były zabawne. Łowienie często kończyli wtedy, gdy w malutkim pudełku zabrakło im przynęt bo czasu i zapału zawsze mieli nadto. Łowionych szczupaków już nie liczyli, nawet mierzenie każdej ryby przestało być konieczne. Dorobili się też pierwszych, wypracowanych wniosków zarówno w kolorach wabików jak i w charakterze ich pracy, a pierwszy poważny kij… . Tak, tak to ostania rzecz, którą oglądali przed snem i pierwsza po którą sięgali po przebudzeniu. Jakże on był uniwersalny, dobry na każdą rybę i taki miał być bo był jedyny. Do tego wszystkiego chyba dorobili się przyjaźni. Taka męska przyjaźń z lekką nutą zdrowej rywalizacji o tego jednego szczupaka więcej.

Czasami by chwilę posiedzieć i odpocząć od długich spinningowych spacerów zasadzali się na lina, widok wjeżdżającego pod wodę spławika miał swój urok a i przeciwnik mimo, że bezzębny całkiem silny i waleczny. Spędzali tak w miesiącu kilka dni, łowiąc kilka godziwych ryb. Między linami często zdarzała się piękna krasnopióra. Pewnego razu, gdy kolejna z nich była w drodze do brzegu coś mocniej szarpnęło kijem, a z plastikowego kołowrotka wydobył się donośny gwizd hamulca. Przeciąganie liny trwało chwilę a potyczkę zwieńczył odgłos pękającej żyłki. Pod powierzchnią wody ukazał się wielki podwodny kaczor. Rybkę, która wisiała na haczyku trzymał w poprzek, dokładnie tak jak kilka lat wcześniej jego krewny w zoo. Po chwili majestatycznie odpłynął zostawiając młodzieńców z rozdziawionymi buziami. Kolejne dni spokojnie można zatytułować spinningowym bombardowaniem wody. Staw był niewielki, więc szczupak z większości miejsc był w zasięgu. Ile mógł mieć? Co najmniej tyle by znów sięgnąć do kieszeni po miarkę. I choć łowili sporo ryb więcej już się z nim nie spotkali.

 


Dwa słowa o pasji.

Z biegiem czasu dotarło do nich, że szczupak to furiat, że czasami wali we wszystko co się w wodzie rusza, że ten mistyczny, czczony przez nich stwór to ryba w zasadzie prosta do złowienia. Rozpoczęli więc przygodę z innymi gatunkami. Gdzieś pod osłoną lasu, w siarczystym mrozie, próbowali pierwszych pstrągów. Na wielkich, okolicznych zbiornikach zaporowych tropili sandacze. Coraz to bogatsza prasa odsłaniała przed nimi kolejne możliwości, a te z każdym rokiem były coraz większe.

 

Sentyment do szczupaka zakorzeniony został jednak gdzieś pod sercem. Może dlatego, że proste były jedynie te niewielkie, a może dlatego, że teraz znów chcieli by znaleźć trochę czasu by urwać choć połowę przynęt ze swoich pudełek.

Dziś mają już swoje lata, ale ciągle czekają na tego olbrzyma, który dałby puentę ich historii i kto wie… może zjadłby rekina.

autor: Kamil Mazur
foto: CF

Zobacz też:
woblery na szczupaka
błystki obrotowe
przynęty spinningowe


Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

okonie na spinning
okonie na spinning
Kiedyś mój sympatyczny kolega opowiedział mi historię niewielkiego, miejskiego jeziorka, które stało się dla wielu wędkarzy polem manewrów rekreacyjnych. Łowiono tam zwykle drobne płotki na robaczka, bo jak wszyscy ...
Woblerkowe poszukiwania
Woblerkowe poszukiwania
Przeglądając witryny internetowe w poszukiwaniu przynęt pstrągowych zacząłem zadawać sobie niezliczoną ilość pytań, którą przynętę wybrać, aby skusić nią jakże wybredną rybę. Te same firmy, te same wzory i kolory...hmmm, ...
szczupak na wagadłówkę
szczupak na wagadłówkę
Wiele pisze się i mówi o łowieniu wielkich, metrowych szczupaków. Wiemy o doskonałych jerkach, o świetnej metodzie jerkowania. Dziś wielu wędkarzy sięga po multiplikatory, by udoskonalić technikę pozwalającą na złowienie ...
sposób na sandacza
sposób na sandacza
Wiele lat temu, kiedy na rynku nie były dostępne jeszcze gumy i główki jigowe, sandacze łowiłem na woblery sandaczowe i wahadłówki. Mimo tego, że ryb było znacznie więcej niż dziś, sandaczy łowiło się mniej, bo jasne ...
Trocie na wesoło
Trocie na wesoło
Mina kumpla od rana jest niewyraźna i zła. Poniekąd to efekt wczorajszych, długich wieczornych rozmów, z drugiej zaś strony trzech dni bezowocnego biczowana od świtu do zmierzchu trociowych cieków. Nagle w ułamek sekundy, wraz z ...
rzeka Dee
rzeka Dee
Przepiękna, krystalicznie czysta woda, o brunatnym zabarwieniu i do tego jeszcze piekielnie rybna, to dla wielu wędkarzy marzenie. Zamykając wieczorem oczy, możemy przeglądać najpiękniejsze zakamarki prawdziwie dzikiej rzeki. Bystry nur z ...
Baby na rowerach - czyli polowanie na Fińczyka.
Baby na rowerach - czyli polowanie na Fińczyka.
W mocnej ekipie i zwartych szeregach rozpoczynaliśmy poszukiwania wędkarskiego raju. W Krainie Wielkich Jezior znalezienie dogodnego miejsca do noclegu nie jest proste. 15 km pieszych wędrówek to dla wielu trudne ...
sandacz z opadu
sandacz z opadu
Tym razem o łowieniu mętnookiego. W całości poświęcimy ten tekst sandaczowi. Sednem będzie jednak sandacz z opadu. Sandacz, który wśród wędkarzy nazywany jest często „królem wód”, występuje ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.28 s