2019-02-11
Jak łowić na obrotówkę
Mając możliwość ciągłego dostępu do wód dużej, nizinnej rzeki, nie sposób przejść obojętnie obok tak trudnego przeciwnika jakim jest kleń. Rozpoczynając swoją przygodę ze spinningiem wiele lat temu, kleń był dla mnie przez długi czas rybą nieosiągalną. I nie dlatego, że nie miałem możliwości sprzętowych. Chodziło głównie o taktykę łowienia i wybieranie łowisk. W przeszłości łowiło się topornie, wędkarz nie przykładał większej uwagi do przynęty, wytypowania łowiska jak i podejścia do miejsca żerowania ryb. Obecnie podchodzę do tematu bardzo ostrożnie, a z chwilą, gdy mam możliwość łowienia z łodzi, otworzyły się dla mnie nowe możliwości. Nie chodzi tutaj tylko o wygodę łowienia bo jest to oczywiście zauważalne (zmiana łowiska jest wyjątkowo szybka), lecz chodzi głównie o to, że łowiąc z łodzi można się ustawić w taki sposób, aby podawać przynęty w miejsca, gdzie spodziewamy się ostrożnych ryb, a których to miejsc nie jesteśmy w stanie obłowić z brzegu chociażby z uwagi na problem związany z odległością rzutu.
Od dłuższego czasu stosuję obrotówki na klenia. Nie jest to nic szczególnego zważywszy na fakt, że wielu wędkarzy tak robi. Ja jednak stawiam tylko i wyłącznie na obrotówkowe rękodzieło. Początkowo łowiłem na wirówki znanych producentów, jednakże od tego odstąpiłem. Rękodzieło ma jedną, ogromną cechę – jest w większości przypadków niezawodne. Wielu producentów sztucznych przynęt ma w swojej ofercie bardzo bogaty arsenał takich wabików. Oczywiście nie od razu trafiłem na wirówki skuteczne nad moją Odrą. Musiały się one cechować nienaganną pracą skrzydełka przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej masy. Miałem styczność z naprawdę dobrymi obrotówkami, jednakże ma moim odcinku Odry nie sprawdzały się, gdyż były zbyt lekkie i nawet niewielki wiatr uniemożliwiał mi skuteczne łowienie.
Jak łowić klenie na obrotówkę
Wydawać by się mogło, że nie ma nic trudnego w połowie kleni. Ot ryba jak każda inna. Szybko zmieniłem sposób rozumowania, gdy wiele początkowych wypraw kończyłem bez kontaktu z rybą. Trafiały się na przyłów bolenie, szczupaki, lecz klenie na które się nastawiałem – kompletnie ignorowały moje starania. Sprawa zaczęła robić się bardziej klarowna, gdy zacząłem zwracać uwagę na łowisko. Zacząłem również uwzględniać poziom wody w rzece i przez to typować takie główki, które dawały możliwość obłowienia ciekawych miejsc, jak chociażby zalane trawy, wystające kamienie, etc. Kluczowe okazało się również napływanie na łowisko. Gdy na łodzi są dwie osoby, silnik trzeba zgasić na kilkanaście metrów przed potencjalnym miejscem zatrzymania łodzi lub trzeba napływać na wolnym biegu. Eliminuje to znacznie możliwość spłoszenia ostrożnych kleni buszujących na napływach lub w okolicy warkocza. O zachowaniu ciszy i unikaniu pukania w burtę łodzi nie muszę chyba wspominać. Zacząłem kłaść również nacisk na tempo prowadzenia przynęty jak i jej wielkość.
Tempo prowadzenia wirówki w mojej ocenie ma ogromne znaczenie. I tutaj rękodzieło okazało się nieocenione, gdyż przy bardzo wolnym ściąganiu przynęty, często z prądem rzeki, skrzydełka wirówek produkowanych seryjnie po prostu gasły. Podszarpywanie uruchamiało przynętę na krótko i często kończyło się to tym samym – przyklejaniem paletki do korpusu. Dobre rękodzieło nie ma takich wad. Umożliwiło mi łowienie w miejscach z nawet silnym prądem w okolicy szczytu ostróg.
Tempo prowadzenia wirówki w mojej ocenie ma ogromne znaczenie. I tutaj rękodzieło okazało się nieocenione, gdyż przy bardzo wolnym ściąganiu przynęty, często z prądem rzeki, skrzydełka wirówek produkowanych seryjnie po prostu gasły. Podszarpywanie uruchamiało przynętę na krótko i często kończyło się to tym samym – przyklejaniem paletki do korpusu. Dobre rękodzieło nie ma takich wad. Umożliwiło mi łowienie w miejscach z nawet silnym prądem w okolicy szczytu ostróg.
Jaka obrotówka na klenia
Do połowu odrzańskich kleni stosuję głównie obrotówki w rozmiarze „1”. Rzadko sięgam po mniejsze modele. Obrotówki ze skrzydełkiem wielkości „0” często bywają atakowane przez drobne rybki. Niewielka różnica w wielkości skrzydełka już wprowadza jakąś eliminację w wielkości poławianych ryb. Zdarza się, że sięgam po rozmiar „2”, jednakże przy silnym prądzie rzeki, przynęta zbyt szybko opuszcza ciekawe rejony, a przytrzymywanie jej, nawet przez dłuższy czas w atrakcyjnym potencjalnie miejscu, nie zawsze jest możliwe. Bezwzględnie obrotówka na klenia nr „1” jest dla mnie optymalnym rozwiązaniem i najczęstszym wyborem. Zdecydowanie preferują skrzydełka typu Comet i Long.
Typując miejsce ustawienia łodzi biorę pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze kierunek wiatru. Ustawiam się tak, aby móc dorzucić się na sam szczyt ostrogi, a nawet przerzucając główkę i posyłając przynętę w poprzek warkocza. Zwracam również uwagę na uciąg wody. Kotwiczenie na zbyt krótkiej linie będzie powoli ściągało łódź. Znowu przy zbyt długiej linie, łódź może być spychana raz w kierunku główki lub w stronę nurtu głównego. Będzie to utrudniało łowienie.
Ustawiając się kilkanaście metrów od szczytu główki, zawsze pierwsze rzuty wykonuję w taki sposób, aby przeciągnąć obrotówkę wzdłuż ostrogi. Klenie często lubią tam przebywać. Takimi miejscówkami nie gardzą również jazie. Następnie przenoszę swoje zainteresowanie bliżej szczytu. Obrówkę staram się prowadzić jak najwolniej, po lekkim łuku. Rzutów w określone miejsce wykonuję przynajmniej kilka. Jeżeli zobaczę, że był tam wcześniej wędkarz łowiący z brzegu, przynajmniej na kilkadziesiąt minut odpuszczam takie miejsce i szukam nowego miejsca. Nie zrażajcie się na początku, jeżeli po kilkudziesięciu rzutach nie ma żadnego kontaktu z rybami lub biorą tylko małe sztuki. Nie znaczy to wcale, że na szczycie główki nie ma konkretnej sztuki. Wiele razy takie sytuacje przerabiałem i wiem, że konsekwencja często bywa wynagradzana.
Łowiąc na dobre wirówki możemy pozwolić sobie na przytrzymywanie przynęty lub jest „popuszczanie”, czyli cofanie wędziska aby przynęta mogła spłynąć z nurtem rzeki. Trzeba to robić tak, aby skrzydełko nie zgasło. Dobry wabik po takim „zagraniu” będzie pracował. Gorszy straci pracę (skrzydełko przestanie się kręcić, zaś mocne szarpnięcie może doprowadzić do tego, ze obrotówka wyskoczy z wody). Przy podwyższonej wodzie, gdzie szczyty główek są częściowo lub całkowicie zalane, każde wystająca kępka trawy lub kamień są dobrymi stanowiskami kleni. Oczywiście istnieje ryzyko zaczepu, jednakże warto zaryzykować. Jedna z wielu moich wiosennych wypraw, dała mi właśnie pięknego, grubego klenia tylko poprzez rzut pod niewielką kępkę wystającej trawki. Wcześniej brały mi tylko i wyłącznie niewielkie sztuki. Większa ryba czekała spokojnie aż coś jej przepłynie przed pyskiem. Doczekała się mojej obrotówki. Wielokrotnie podobnie było w przypadku wystających, częściowo zalanych kamieni.
Typując miejsce ustawienia łodzi biorę pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze kierunek wiatru. Ustawiam się tak, aby móc dorzucić się na sam szczyt ostrogi, a nawet przerzucając główkę i posyłając przynętę w poprzek warkocza. Zwracam również uwagę na uciąg wody. Kotwiczenie na zbyt krótkiej linie będzie powoli ściągało łódź. Znowu przy zbyt długiej linie, łódź może być spychana raz w kierunku główki lub w stronę nurtu głównego. Będzie to utrudniało łowienie.
Ustawiając się kilkanaście metrów od szczytu główki, zawsze pierwsze rzuty wykonuję w taki sposób, aby przeciągnąć obrotówkę wzdłuż ostrogi. Klenie często lubią tam przebywać. Takimi miejscówkami nie gardzą również jazie. Następnie przenoszę swoje zainteresowanie bliżej szczytu. Obrówkę staram się prowadzić jak najwolniej, po lekkim łuku. Rzutów w określone miejsce wykonuję przynajmniej kilka. Jeżeli zobaczę, że był tam wcześniej wędkarz łowiący z brzegu, przynajmniej na kilkadziesiąt minut odpuszczam takie miejsce i szukam nowego miejsca. Nie zrażajcie się na początku, jeżeli po kilkudziesięciu rzutach nie ma żadnego kontaktu z rybami lub biorą tylko małe sztuki. Nie znaczy to wcale, że na szczycie główki nie ma konkretnej sztuki. Wiele razy takie sytuacje przerabiałem i wiem, że konsekwencja często bywa wynagradzana.
Łowiąc na dobre wirówki możemy pozwolić sobie na przytrzymywanie przynęty lub jest „popuszczanie”, czyli cofanie wędziska aby przynęta mogła spłynąć z nurtem rzeki. Trzeba to robić tak, aby skrzydełko nie zgasło. Dobry wabik po takim „zagraniu” będzie pracował. Gorszy straci pracę (skrzydełko przestanie się kręcić, zaś mocne szarpnięcie może doprowadzić do tego, ze obrotówka wyskoczy z wody). Przy podwyższonej wodzie, gdzie szczyty główek są częściowo lub całkowicie zalane, każde wystająca kępka trawy lub kamień są dobrymi stanowiskami kleni. Oczywiście istnieje ryzyko zaczepu, jednakże warto zaryzykować. Jedna z wielu moich wiosennych wypraw, dała mi właśnie pięknego, grubego klenia tylko poprzez rzut pod niewielką kępkę wystającej trawki. Wcześniej brały mi tylko i wyłącznie niewielkie sztuki. Większa ryba czekała spokojnie aż coś jej przepłynie przed pyskiem. Doczekała się mojej obrotówki. Wielokrotnie podobnie było w przypadku wystających, częściowo zalanych kamieni.
Obławianie warkocza zostawiam sobie na sam koniec. Robię tak dlatego, że łowiąc na obrotówki nierzadko są one atakowane przez bolenie (różnych rozmiarów), a każdy hol może potencjalnie spłoszyć ryby których poszukujemy. Od razu nasuwa się zapewne pytanie, czy warto łowić na danym łowisku, gdyż już jedna ryba została wyholowana i narobiła trochę hałasu. Ja uważam, że trzeba dalej obławiać miejscówkę. Kilkanaście rzutów to minimum, nawet po wcześniejszym, energicznym holu ryby. Naprawdę wielokrotnie miałem sytuację, że na jednej główce łowiłem po kilka dorodnych kleni.
Mój zestaw kleniowy to kij o długości 2,25 cm, bardzo spolegliwy. Początkowo miałem problemy z umiejętnym posługiwaniem się nim. Przyzwyczaiłem się jednak szybko. Przy połowie z łodzi taka długość zdecydowanie wystarczy. Kołowrotek ma wielkość 2500. Na szpulę mam nawiniętą plecionkę o średnicy 0.06 mm lub nanofil 0.10mm. Generalnie mój zestaw kleniowy jest delikatny. Łowię tylko i wyłącznie na plecionki, gdyż uważam, że przy odpowiednim ustawieniu hamulca kołowrotka, spady ryb przy braniu są podobne jak przy zastosowaniu żyłki, a łowiąc na linkę wędkarz ma większą możliwość reakcji na każde, choćby delikatne puknięcie czy przytrzymanie przynęty. Żyłka to mocno ogranicza przez swoją rozciągliwość. Hamulec mam ustawiony tak, że przy energicznym ściąganiu obrotówki pod prąd, słychać pracę hamulca. Za jego regulację zabieram się dopiero wówczas, gdy ryba w początkowej fazie holu przestanie się szarpać.
Odrzańskie klenie nie należą do łatwych przeciwników. To nie są ryby pierwszych rzutów choć te małe potrafią dosyć szybko zainteresować się podaną przynętą. Złamcie jednak stereotyp i w przypadku efektów, konsekwentnie próbujcie swoich sił. Dobór odpowiedniej przynęty, wytypowanie łowiska i odpowiednia technika łowienia, z pewnością da wam upragnionego klenia. A jak już wpadniecie w kleniozę jak ja, innych ryb nie będziecie widzieli. Nawet te mniejsze dają wiele satysfakcji. Atakują zaciekle przynętę jak nienasycony boleń.
I pamiętajcie, wypuszczajcie w miarę możliwości złowione ryby w dobrej kondycji. Zróbcie to dla siebie, dla nas wędkarzy i dla poprawy rybostanu rzek.
tekst / foto: Paweł Raźny
Mój zestaw kleniowy to kij o długości 2,25 cm, bardzo spolegliwy. Początkowo miałem problemy z umiejętnym posługiwaniem się nim. Przyzwyczaiłem się jednak szybko. Przy połowie z łodzi taka długość zdecydowanie wystarczy. Kołowrotek ma wielkość 2500. Na szpulę mam nawiniętą plecionkę o średnicy 0.06 mm lub nanofil 0.10mm. Generalnie mój zestaw kleniowy jest delikatny. Łowię tylko i wyłącznie na plecionki, gdyż uważam, że przy odpowiednim ustawieniu hamulca kołowrotka, spady ryb przy braniu są podobne jak przy zastosowaniu żyłki, a łowiąc na linkę wędkarz ma większą możliwość reakcji na każde, choćby delikatne puknięcie czy przytrzymanie przynęty. Żyłka to mocno ogranicza przez swoją rozciągliwość. Hamulec mam ustawiony tak, że przy energicznym ściąganiu obrotówki pod prąd, słychać pracę hamulca. Za jego regulację zabieram się dopiero wówczas, gdy ryba w początkowej fazie holu przestanie się szarpać.
Odrzańskie klenie nie należą do łatwych przeciwników. To nie są ryby pierwszych rzutów choć te małe potrafią dosyć szybko zainteresować się podaną przynętą. Złamcie jednak stereotyp i w przypadku efektów, konsekwentnie próbujcie swoich sił. Dobór odpowiedniej przynęty, wytypowanie łowiska i odpowiednia technika łowienia, z pewnością da wam upragnionego klenia. A jak już wpadniecie w kleniozę jak ja, innych ryb nie będziecie widzieli. Nawet te mniejsze dają wiele satysfakcji. Atakują zaciekle przynętę jak nienasycony boleń.
I pamiętajcie, wypuszczajcie w miarę możliwości złowione ryby w dobrej kondycji. Zróbcie to dla siebie, dla nas wędkarzy i dla poprawy rybostanu rzek.
tekst / foto: Paweł Raźny
polecane dla Ciebie
Artykuły
Obserwowałem niegdyś stadka małych okonków, które niczym zahipnotyzowane patrolowały dno. Przesuwały się bardzo wolno wzdłuż brzegu i tylko co kilka chwil raptownie chwytały pokarm. Długo zastanawiałem się dlaczego ...
Kilka lat temu, po całodziennym przedzieraniu się przez zakrzaczone brzegi rzeczki pstrągowej, zasiedliśmy z moim kompanem do wieczornej kolacji. Dyskutowaliśmy jak zwykle o pstrągach, pięknej wodzie i o woblerach. W głowie mnożyły nam ...
Jadąc kiedyś do Niemiec, kupiłem sobie w drodze do poczytania gazetę wędkarską. Zaciekawiła mnie strona tytułowa, reklamująca artykuł, którego tematem była wędka castingowa. Po bliższym zapoznaniu się z tekstem, najbardziej ...
Żadna inna ryba nie wymaga tyle sprzętowego zachodu i bólu głowy co sandacz. Jeśli chcemy łowić te ryby planowo i nie z przypadku oczywiście. Dziesiątki (setki?) przeróżnych gum we wszystkich kolorach tęczy. Do tego oczywiście koguty, ...
Nigdy nie zapomnę gonitwy nad najpiękniejszymi, dzikimi rzeczkami w Polsce. Urok wczesnowiosennej, niewielkiej rzeki, zapada w pamięć na wiele lat. Krajobraz nie jest jeszcze zielony, woda dziwnie mroczna, miejscami widać resztki zmarzniętego ...
Cyfrowe aparaty fotograficzne już jakiś czas temu spopularyzowały rynek. Duża konkurencja powoduje, że z roku na rok stają się coraz tańsze. Za niewielkie pieniądze można już kupić bardzo fajne cyfrówki.
Do wyboru mamy aparaty ...
Wraz z chwilą, gdy nocna temperatura zaczyna spadać poniżej zera, rzeka zaczyna żyć zupełnie nowym życiem. Ogołocone drzewa, opadające liście oraz dzikość rzeki, tworzą niezapomniany krajobraz. W tej malowniczej scenerii, poprzez ...