2021-10-26
Jak złowić sandacza w nocy
O nocnych sandaczach łowionych letnią porą napisano już chyba sześć tomów wędkarskich opowieści. Niewiele jednak opowiada się o późnojesiennym spinningowaniu w blasku księżyca. Zapewne dzieje się tak dlatego, że niewielu jest śmiałków aby samemu przedzierać się po kamienistych opaskach, marznąc i kląć pod nosem na zgrabiałe palce. Może jest jednak tak, że to właśnie wędkowanie owiane jest swego rodzaju tajemnicą, której najstarsi rzeczni wędkarze nie chcą zdradzać.
Po raz pierwszy przyszło mi do głowy pytanie „jak złowić sandacza nocy”, kiedy byłem jeszcze dzieciakiem. Październikowe wyprawy nad Odrę kończyły się zazwyczaj zaraz po zachodzie słońca. Mi oczywiście było mało. Chciałem zostawać i łowić dalej. Mój wówczas nauczyciel, najfajniejszy wędkarz jakiego poznałem czyli mój szanowny Tato, gasił zapędy do listopadowego, nocnego łowienia. Mocno ściskając kierownice wysłużonego trabanta, brnęliśmy przez rozmokniętą ścieżkę tuż nad Odrą. Wtedy po raz pierwszy widziałem miejscowych wędkarzy, którzy o zachodzie słońca dopiero opalali silniki swoich „komarów” aby po kilkudziesięciu minutach stanąć z długim kijem na szczycie główki.
To była inspiracja i sygnał do tego aby nocnego wędkowania spróbować. Zaczęliśmy od mojego poligonu doświadczalnego czyli niewielkiej nizinnej rzeki, w której żyły praktycznie te same gatunki ryb jak w Odrze. Początki były jak zwykle trudne jednak dawały bardzo fajne perspektywy. Udawało nam się złowić sandacze, grube klenie i od czasu do czasu szczupaki. Bardzo ciekawe było to, że zazwyczaj były to ryby duże. Wiele lat później, w innej części kraju przyszło mi łowić w środku listopada w samym środku nocy.
Po raz pierwszy przyszło mi do głowy pytanie „jak złowić sandacza nocy”, kiedy byłem jeszcze dzieciakiem. Październikowe wyprawy nad Odrę kończyły się zazwyczaj zaraz po zachodzie słońca. Mi oczywiście było mało. Chciałem zostawać i łowić dalej. Mój wówczas nauczyciel, najfajniejszy wędkarz jakiego poznałem czyli mój szanowny Tato, gasił zapędy do listopadowego, nocnego łowienia. Mocno ściskając kierownice wysłużonego trabanta, brnęliśmy przez rozmokniętą ścieżkę tuż nad Odrą. Wtedy po raz pierwszy widziałem miejscowych wędkarzy, którzy o zachodzie słońca dopiero opalali silniki swoich „komarów” aby po kilkudziesięciu minutach stanąć z długim kijem na szczycie główki.
To była inspiracja i sygnał do tego aby nocnego wędkowania spróbować. Zaczęliśmy od mojego poligonu doświadczalnego czyli niewielkiej nizinnej rzeki, w której żyły praktycznie te same gatunki ryb jak w Odrze. Początki były jak zwykle trudne jednak dawały bardzo fajne perspektywy. Udawało nam się złowić sandacze, grube klenie i od czasu do czasu szczupaki. Bardzo ciekawe było to, że zazwyczaj były to ryby duże. Wiele lat później, w innej części kraju przyszło mi łowić w środku listopada w samym środku nocy.
Nocne sandacze
Nocne wędkowanie ma dwa oblicza. Po jednej stronie będziemy mieli bardzo same trudności do przebrnięcia. Zimno, wiatr często padający deszcz i bezwzględne bezrybie. Po drugiej jednak stronie będzie szansa na złowienie ryby, o której w lecie mogliśmy tylko pomarzyć. Grube, nocne sandacze, okonie i szczupaki bardzo często właśnie pod osłona nocy podpływają pod sam brzeg. Odwiedzają zwykle miejsca, omijane przez chyba wszystkich wędkarzy. Kiedy przyszło mi pierwszy raz łowić nocne sandacze z Jackiem z politowaniem patrzyłem na trzygramowe główki jigowe… Woda w jakiej łowiliśmy nie miała 50cm głębokości. Na dnie był pomieszany muł z piachem. Przyznam ze nie chciało mi się nawet rzucać w takie miejsce. Jednak wszystko minęło kiedy Jacek ostrym głosem wybudził mnie z letargu… ”dawaj podbierak”
Aby przetrwać listopadową noc nad brzegiem rzeki trzeba bardzo mądrze przygotować do samego łowienia. Musimy się bardzo dobrze ubrać aby nie był nam straszny wiatr i deszcz. Bardzo istotne są wspomagacze w postaci gorącej herbaty oraz coś dobrego do zjedzenia. Dopiero po spełnieniu tych warunków przychodzi czas na samo łowienie i wyposażenie naszego wędkarskiego zestawu.
Aby przetrwać listopadową noc nad brzegiem rzeki trzeba bardzo mądrze przygotować do samego łowienia. Musimy się bardzo dobrze ubrać aby nie był nam straszny wiatr i deszcz. Bardzo istotne są wspomagacze w postaci gorącej herbaty oraz coś dobrego do zjedzenia. Dopiero po spełnieniu tych warunków przychodzi czas na samo łowienie i wyposażenie naszego wędkarskiego zestawu.
Spinning na sandacza
Kluczowa jest długa i mocna wędka, która będzie potrafiła rzucić lekką przynętą. Wędka będzie musiał sobie poradzić z dużym sandacze w mocnym nurcie rzeki. Nie będziemy mieli tu miejsca na odpuszczanie w czasie holu. Ryba po zacięciu musi być niemal „wytargana” z wody ze względu na to, że bardzo często przyjdzie nam łowić pomiędzy zatopionymi krzakami i resztkami faszyn. Doskonale do takich zadań sprawdzaj się długie amerykańskie wędki opisywane przez producentów jako łososiowe. Od wielu lat łowię kijem St.Croix AVS96MHF2, który posiada odpowiedni zapas mocy aby wyholować największe sandacze a nawet przyłowy w postaci sumów. W ostatnim czasie moja wędka sandaczowa na rzekę to Dzika Rzeka model DZ274MHF2 Jego największą zaletą jest to, że potrafi rzucić lekki woblerem na odpowiednia odległość. Do cięższych zastosowań wykorzystuje model o nieco innej bardziej progresywnym ugięciu ale większyj mocy. DZ274HMF2 radzi sobie z dużymi woblerami i gumami 12-15cm. Uzupełnieniem wędki jest plecionka o mocy około 10-20LBS. Najfajniejszą sprawą w polowaniu na jesienne, nocne sandacze jest jednak inna sprawa. Nie potrzebujemy plecaków wypchanych pudłami z przynętami. Wystarczy nam jedno pudełko i dosłownie 10 przynęt.
Przynęty na nocne sandacze
Zazwyczaj będziemy łowili w miejscach gdzie woda ma maksymalnie metr. W takich okolicznościach rządził będzie wobler i co najważniejsze nie musimy ich mieć wszystkich jakie sobie wymyślimy. Ja zabieram ze sobą mojego ulubionego na sandacze Rollo w kolorach oliwkowych i jaskrawych oraz dodatkowo sprawdzonego chyba na wszystkich drapieżnikach Zubacza. Wielu wędkarzy bardzo ceni sobie woblery hms, wśród których znajdziemy typowe woblery na nocne sandacze czyli Minnow X. W mojej opinii woblery sandaczowe to podstawa i bez nich na doę nie powinniśmy się wybierać. Uzupełnieniem woblerów będą dziesięciocentymetrowe gumy zbrojone na lekkich główkach. To wszystko co będziemy potrzebowali. Samo łowienie wymaga od nas cierpliwości i mozolnego rzucania przynęty w sam środek nurtu. Rzeka poprowadzi za nas przynętę my jedynie wybieramy luz czasem jedynie dodając wabikowi atrakcyjności. Niestety z nocnymi sandaczami jest tak, że nie wiadomo kiedy przyjdą na nasze łowisko. Zazwyczaj dzieje się tak w środku nocy i czas żerowania trwa najwyżej dwie godziny. Jednak zapewniam, że to w zupełności wystarczy. Jedno czasem trzy mocne brania rekompensują wysiłek i nieprzespana noc.
Nie wspomniałem jeszcze o jednej przynęcie, która w moim pudełku zagościła na stałe już od dobrych kilka sezonów. Jerki imitujące ukleje, które wykorzystuje w lecie do łowienia boleni idealnie sprawdzają się na sandaczach, grubych okoniach oraz sumach łowionych w nocy. Pulpa i Asper to powierzchniowe ślizgacze, które swoim zachowaniem imitują trącona ukleję. Na ich podstawie opowiem w szczegółach jak wygląda prowadzenie które mi przynosi najwięcej efektów. Staram się rzucić przynętą lekko po skosie w dół rzeki . Pozwalam jej nieco spłynąć z nurtem. Sam proces spływania już jest prowadzeniem przynęty. Często robię to na otwartym kabłąku jednak w pełni kontrolując plecionkę na szpuli. Kiedy przynęta zacznie zbliżać się w kierunku brzegu rozpoczynam bardzo powolne prowadzenie przerywam długimi pauzami.
Autor: Remigiusz Kopiej
Foto: autor, Maciej Rogowiecki, Kamil Walicki
Zobacz:
woblery na sandacza
Nie wspomniałem jeszcze o jednej przynęcie, która w moim pudełku zagościła na stałe już od dobrych kilka sezonów. Jerki imitujące ukleje, które wykorzystuje w lecie do łowienia boleni idealnie sprawdzają się na sandaczach, grubych okoniach oraz sumach łowionych w nocy. Pulpa i Asper to powierzchniowe ślizgacze, które swoim zachowaniem imitują trącona ukleję. Na ich podstawie opowiem w szczegółach jak wygląda prowadzenie które mi przynosi najwięcej efektów. Staram się rzucić przynętą lekko po skosie w dół rzeki . Pozwalam jej nieco spłynąć z nurtem. Sam proces spływania już jest prowadzeniem przynęty. Często robię to na otwartym kabłąku jednak w pełni kontrolując plecionkę na szpuli. Kiedy przynęta zacznie zbliżać się w kierunku brzegu rozpoczynam bardzo powolne prowadzenie przerywam długimi pauzami.
Autor: Remigiusz Kopiej
Foto: autor, Maciej Rogowiecki, Kamil Walicki
Zobacz:
woblery na sandacza
polecane dla Ciebie
Artykuły
Czy woblery często przekraczające 15cm i wagę 100g mogą być skuteczne na Nasze polskie drapieżniki? Odpowiedź jest prosta i jednoznaczna – TAK! Swoją przygodę z jerkami zacząłem dość późno – około 2007r, podczas gdy ...
Kiedyś mój sympatyczny kolega opowiedział mi historię niewielkiego, miejskiego jeziorka, które stało się dla wielu wędkarzy polem manewrów rekreacyjnych. Łowiono tam zwykle drobne płotki na robaczka, bo jak wszyscy ...
Zastawiasz się zapewne co decyduje o tym, że kołowrotek można określić mianem sandaczowego? Co decyduje o tym, że dany kołowrotek na sandacza sprawdza się lepiej, a inne wręcz do połowu tej ryby nie będą się nadawały? Rynek oferuje ...
Kiedy byłem jeszcze dzieciakiem, pamiętam jak do patyka wiązałem kawałek żyłki, do której to z kolei zawiązany był robaczek. Tworzyłem dzięki temu taki bezhaczykowy zestaw na cierniki. Kilkadziesiąt metrów od mojego domu ...
Moją przygodę z tym zbiornikiem rozpocząłem zaledwie miesiąc temu i przyznam, że nie czuję się zbyt pewnie na tej wodzie, gdyż dotychczas przez większość czasu wędkowałem na rzece Odrze, gdzie niestety techniki połowu dość znacznie ...
Wczesna wiosna to okres, kiedy spinningista ma pewien problem, polegający na małej dostępności poszczególnych gatunków tym ryb. Z jednej strony mamy typowe drapieżniki, które będziemy mogli tropić za miesiąc lub dwa, a z ...
W mocnej ekipie i zwartych szeregach rozpoczynaliśmy poszukiwania wędkarskiego raju. W Krainie Wielkich Jezior znalezienie dogodnego miejsca do noclegu nie jest proste. 15 km pieszych wędrówek to dla wielu trudne ...