Jesienne szczupaki
Blade i stłumione słońce niezdarnie przedziera się przez zmrożone trzcinowiska. Z minuty na minutę naszym oczom ukazuje się coraz większy obszar naszego ulubionego jeziorka. Gęsta mgła ustępuje wraz z pierwszymi ciepłymi promieniami słońca. Wszystko okraszone jest stalowymi barwami pierwszych jesiennych przymrozków. Cisza, spokój i jedna jedyna łódeczka, która wygląda tak, jak gdyby stała gdzieś w oddali na wodzie od zeszłego roku. Na tę chwile czekam już od końca wakacji. Jest coś magicznego w krajobrazie zamierającej przyrody.
Sentyment do łowienia w takich warunkach narodził się dobrych kilka lat temu, kiedy wspólnie z moim ojcem łowiliśmy szczupaki na pewnym niewielkim zbiorniku zaporowym. Przygotowania do takiej wyprawy były specyficzne. Bardzo istotne było, aby przez kilka godzin wędkowania można było łowić w pełnym komforcie. Konieczny jest odpowiedni ubiór i coś ciepłego do przekąszenia. Zawsze rolę rozgrzewacza najlepiej spełnia pieczona kiełbaska. Nic tak nie daje energii na kilka godzin wędkowania, jak ognisko i popijanie herbaty z sokiem malinowym. Jednak sok musi być swojej roboty. Wtedy wszystko smakuje najlepiej. A ryby? No właśnie. Ryby to pewien dodatek do całej wyprawy, jednak zapewniam, że przedzimie to czas na godne pożegnanie sezonu i szansa na złowienie naprawdę pięknego szczupaka.
Od wielu lat łowię zawsze w ten sam sposób. Wspólnie z ojcem polujemy na szczupaki. Stosujemy niemal zawsze ten sam sprzęt. Lubię wtedy zabrać ze sobą miękki, ale mocny kij i kilka zimowych przynęt. Samo łowienie jest bardzo proste i polega na konsekwentnym obławianiu miejsc w których nasz wędkarski nos namierzy zębatego.
Co jedzą szczupaki.
Przynęt zabieram dosłownie kilkanaście. Zawsze czułem miętę do jerków i wahadłówek. Wiem, że moje szczupaki też kochają te przynęty. Wahadłówki dobieram w zależności od głębokości łowiska. Jednak kieruję się zasadą, że im lżej tym lepiej. Lubię bardzo leniwe i nieregularnie pracujące wahadła. Blaszkę powinniśmy czuć na kiju przy każdym jej wychyleniu. Nie bójmy się stosować dużych wahadłówek 8 -12 cm, to nic nadzwyczajnego dla szczupaka. Kolejna sprawa to jerki. Zwykle wybieram te w naturalnych kolorach płoci, okonia czy wzdręgi. One najczęściej nie zawodzą. Najwięcej przyjemności sprawia mi łowienie na jerki, wykonane z bardzo ciężkiego materiału lub takie, które są mocno dociążone. Chodzi o dużą masę właściwą. Tylko takie pracują mocno nieregularnie i są niezwykle leniwe. Tego rodzaju praca jest wyzwalana właśnie z bardzo ciężkich, ale nietonących jerków. Jestem przekonany, że szczupaki zdecydowanie chętniej atakują właśnie tak wykonane przynęty. Oczywiście warto też zabrać gumy. Najlepiej te większe, czyli o długości około 10-12cm. Z kolorami warto pokombinować, ale podpowiem, że jest pewien specyficzny kolor, szczególnie skuteczny jesienią i zimą. Chodzi o rippera, który opalizuje na błękitny kolor. To dla mnie wielokrotnie niezastąpiona guma na szczupaka
Tak wyposażeni wspólnie z ojcem wybieramy się na jesienne szczupaki. Dobór przynęt dotyczy niewielkich rozlewisk, i małych, leśnych jeziorek. Tam zazwyczaj woda jest niezbyt głęboka, a szczupaki lubią jeszcze przebywać w resztkach podwodnej roślinności. Inaczej sprawa ma się z zbiornikami o większej głębokości. Tam najczęściej szczupaki w poszukiwaniu pokarmu dość szybko schodzą na dużą głębokość. W takich warunkach znacznie trudniej będzie łowić lekką wahadłówką, obrotówką a jerki praktycznie odpadają. Zostaje nam guma. Tę prowadzić możemy praktycznie w każdych okolicznościach. Doskonale zdaje egzamin również cykada. Śmiało możemy zastosować modele o wadze 9g i 12,5g. Cykada dość szybko osiąga dno i w bardzo prosty sposób możemy ją prowadzić kuszącymi poderwaniami od dna. Srebrna, zielona i żółta cykada świetnie wabi nawet spore szczupaki. Bardzo często łowiąc w ten sposób trafi nam się dorodny sandacz lub okoń.
Zimowe stanowisko.
Zeszłoroczne przymrozki przyniosły nam fantastyczne łowienie. Cała sprawa rozgrywała się tuż przed nastaniem pamiętnej i długiej zimy. Temperatura spadła już poniżej zera, a tuż przy brzegu pojawił się pierwszy lód. Delikatny i kruchy, ale zwiastujący dobre łowy. Na pierwszy ogień poszły gumy i klasyczne woblery na szczupaka. Jednak szczupaki nie chciały atakować podawanych przez nas przynęt. Kiedy doszliśmy do znacznego wypłycenia, gdzie woda nie była głębsza niż 1,5 metra, zarówno jak i mój ojciec, złożyliśmy niewielkie ale ciężkie jerki. Mimo swojej znacznej wagi przynęta po wrzuceniu do wody pływała niczym zawieszona tuż pod powierzchnią. Po kilku leniwych pociągnięciach, kilka metrów obok przynęty, pojawiła się wyraźna fala. Widok atakującego szczupaka na przynętę prowadzoną pod samą powierzchnią wody jest niesamowity. Jednak kiedy ku naszej przynęcie w powolnym tempie podpływa zaciekawiony szczupak, emocje trzeba trzymać na wodzy. Tuż przed atakiem szczupak zwalnia, wygląda to tak, jakby ostatni raz poddał naszą przynętę analizie przydatności do spożycia. Zaraz potem następuje dynamiczny atak. Gwizd hamulca i jak to nazywam, spory kocioł. Często po zacięciu szczupak pokazuje się w całej krasie. Jest to widok, który ogrzeje nas nawet w najzimniejszy dzień.
Ryby wybrały sobie niewielkie wypłycenie, oddalone od brzegu kilkanaście metrów. Między nami a płycizną był dołek głęboki na 3 metry. Tam prawdopodobnie stały szczupaki, a na płyciznę wypływały, aby skubnąć leniwą płotkę czy okonia. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyliśmy. Prawda była jednak taka, że ryby w dołku nie brały, ani w tym ani w innym, które znaliśmy w naszej wodzie. Tak było akurat tego dnia, a co miało na to wpływ... Trudno powiedzieć. Może ciepłe promienie słońca, które wabiły drobną rybę na płytki blat. A może po prostu coś dla nas niezrozumiałego przyciągało szczupaki na tę miejscówkę. Nie wiem. Całkiem prawdopodobne, że w tym roku szczupaki chętniej wybiorą sobie właśnie ten dołek. Może właśnie tam skupi się drobny białoryb. A to dla zębaczy będzie okazja do kalorycznego jedzenia.
Tego dnia, wspólnie z ojcem złowiliśmy trzy piękne ryby. Wszystkie grube i bardzo mocne. W ich oczach widać już było ogromną chęć do powrotu w zimną wodę. Początek zimy to czas, kiedy szczupaki bardzo intensywnie myślą o tarle. Najczęściej na nasze wędki będą trafiały samice, które należy natychmiast wypuścić do wody. Zabieranie takiej ryby to w rozumieniu wielu wędkarzy zbrodnia. Namawiam zatem, aby szczupaczą mamuśkę delikatnie wypuścić do swojego domu. Natura wynagrodzi nam to po stokroć przez kilka przyszłych sezonów. Zapewniam też, że uwolnienie okazałej ryby daje nam nie mniej przyjemności niż jej złowienie.
tekst: Remigiusz Kopiej
foto: Corona Fishing
SKOMENTUJ ARTYKUŁ NA FORUM
przeczytaj więcej o:
szczupaki w maju
lekki spinning na szczupaka
spinningowanie w grudniu
szczupak jesienią
jak łowić na jerki
zobacz też:
jerki na szczupaka
woblery na szczupaka
wahadłówki na szczuapaka
obrotówki na szczupaka
przynęty na szczupaka
obrotówka na szczupaka