Jig i jigowanie
Jigi – czyli przynęty zamontowane na jigowych główkach. To taka najprostsza definicja tejże przynęty. Wielu wędkarzy tego typu przynęty bezwzględnie łączy z pstrągami bo włąśnie w pudełkach wędkarzy łowićych kropki jigi pstrągowe są bardzo popularne. Jednak nie sama budowa tak do końca świadczy o tym, czy mamy do czynienia z jigiem, ale to co zamierzamy z nim robić. Chodzi mianowicie o sposób połowu taką przynęta. Mówiąc krótko: jigami się jiguje. Samo „jigowanie” – to polski czasownik od wyrazu z jęz. angielskiego „jig”. I tym właśnie wyrazem polska – spinningowa brać określa sposób połowu jigami, mimo iż odmian tegoż jest niemal tyle co wędkarzy.
Co to są jigi? Na czym polega jigowanie?
Jigowanie to nic innego jak skakanie przynętą w toni. Nie ściągamy jej jednostajnie, ale podbijamy kijem, kołowrotkiem, bądź jednym i drugim jednocześnie, tak by nadać wabikowi w wodzie ruch nie tylko w jednej – prostej płaszczyźnie, a w wielu płaszczyznach.
Czym można jigować? Jakich przynęt można używać do tej metody? Urok jej polega na tym, że w zasadzie każdej spinningowej przynęty. Może za wyjątkiem tradycyjnej obrotówki, gdzie korpus znajduje się za skrzydełkiem oraz pływającego woblera. Jigować możemy natomiast: wahadłówkami, obrotówkami z „przednim obciążeniem”, cykadami, oraz wszelkiego typu wabikami na jigowych główkach. To właśnie te ostatnie są najpopularniejsze i z reguły to je mamy na myśli mówiąc „jigi”. Taki właśnie klasyczny jig składa się z ołowianej główki z wtopionym w środku hakiem i jakiegoś ozdobnika, czyli przynęty, którą zbroimy tą właśnie główką z hakiem. Możemy zamontować na nim naprawdę cały wybór przynęt. Najczęściej są to wszelkiego rodzaju gumki, kogutki i puchowce.
Jeśli chodzi o te pierwsze to w ostatnich latach pojawił się na rynku naprawdę spory wybór takich produktów. Do klasycznych twisterów i ripperów dołączyły ośmiorniczki, kopytka, wormy, gumowe raczki i inne gumowe imitacje wodnych stworzeń. Niekiedy gumki mają wygląd zupełnie fantazyjny, nie przypominający w najmniejszym stopniu niczego. Są po prostu wymysłem projektantów. Jeśli zaś chodzi o przynęty „ukręcone” z piór i włosia, to jest to przede wszystkim domena produkcji rzemieślniczej.
Koguty sandaczowe i puchowce, koguty na okonia są robione z materiałów muszkarskich naprawdę wysokiej klasy. Sierść lisa, sarny, pióra marabuta – tylko takie „komponenty” gwarantują niepowtarzalną pracę wabika. Cokolwiek z powyższych by jednak nie zawisło na końcu naszego zestawu – jigiem się staje dopiero gdy zaczniemy tą przynęta jigować. Niektóre tego typu przynęty ściągane jednostajnie w wodzie wyglądają wręcz jak kawałek „mokrej szmaty” ciągnięty w toni. Nie mają pracy własnej podczas tego typu prowadzenia. Swoją siłę pokazują jedynie w czasie opadu, zatrzymania, podszarpywania lub gdy zatrzymają się na dnie. Wtedy niepozorny wabik zaczyna imitować pijawkę próbującą wpełznąć pod kamień, małą rybkę szukającą pożywienia na dnie, uciekającego raczka do swojej kryjówki, czy też chorą albo ranną rybkę. Wówczas najczęściej bywają atakowane przez drapieżców.
Jigowanie łowienie z opadu
Przede wszystkim w jigowaniu chodzi o takie poprowadzenie przynęty by było ono jak najmniej regularne. Właśnie tak zachowują się wszystkie stworzenia w przyrodzie. Nie poruszają się w jednym kierunku i jednym tempie. Zmieniają kierunki. Podpływają w górę – do powierzchni, opadają, zatrzymują się na dnie. Wykonują cały szereg ruchów pod wodą. Od kilku lat na zbiornikach zaporowych w całej Polsce stało się modne łowienie na koguty. Metoda prosta – zdawało by sie, ale jednak tylko niewielu wędkarzy opanowało ją do tego stopnia, że mają naprawdę wymierne efekty.
Na czym ona polega? Na zwyczajnym skakaniu kogutkiem po dnie. Przy wysoko uniesionej szczytówce wędziska obserwowana jest właśnie ona i linka jako wskaźnik brań. Sandacz czasem taką przynętę atakuje bardzo delikatnie. Czasem podczas jej opadania, czasem podczas jej ruchu wznoszącego po podbiciu z dna. Niekiedy uderza w przynętę gdy ta spoczywa na dnie. Rodzajów i metod łowienia „metodą opadu” jest tyle ilu wędkarzy. Jedni preferują długie i powolne skoki po dnie, inni małe i krótkie, jeszcze inni wolą ”oranie dna” wabikiem na bardzo ciężkiej główce (nawet do 40gr.).
To właśnie takie prowadzenie przynęty zapewnia tej metodzie nadzwyczajną skuteczność. „Sandaczowcy” wypracowują nawet na podstawie swych doświadczeń także wiele szczególików podczas tworzenia swoich przynęt. Obecnie większość tego typu wabików nie jest wyposażona w klasyczną główkę z pojedynczym hakiem i oczkiem pod kątem 90 stopni. Główkę zbroi się w stelaż z kotwicą, a oczko znajduje się pod kątem około 45 stopni do osi stelaża. Same koguty wyposażone są także w „kryzę” - czyli „kołnierzyki” znajdujące się pod główką, a mające na celu spowolnienie opadu przynęty. Cóż - „diabeł tkwi w szczegółach” jak to mówią. Dobór odpowiedniej wagi jiga w łowisku, jego tempa opadania, koloru i charakterystyki pracy może przynieść efekty nadspodziewane.
Ryby są wszak wybredne. Jigowanie to oczywiście nie tylko sandacze i zbiorniki zaporowe. Jigowanie małym puchowcem, czy też paprochem jest idealną metodą połowu okoni i pstrągów w rzekach. Umiejętnie poprowadzony jig jest w stanie sprowokować do brania nawet wybrednego bolenia – kojarzonego najczęściej z podpowierzchniowym połowem woblerami i wahadłówkami. Na jigi łowi się także szczupaki i sumy. Praktycznie rzecz biorąc, to nie ma chyba w naszych wodach ryby drapieżnej, której nie można złowić tą metodą i charakterystycznymi dla niej przynętami.
Główną zaletą jigów i sposobu ich prowadzenia jest także to, ze zarówno przynęty, jak i podwodne ewolucje, które wykonują w wodzie są w naszych przełowionych łowiskach jeszcze niezbyt dobrze znane rybom. A niedobitki występujące u nas – zwłaszcza te duże są bardziej wytresowane niż niejeden pudel występujący w cyrku. Tylko naturalna prezentacja nieznanego wabika może skusić do brania takiego osobnika.
Oczywiście jigowanie to nie tylko łowienie z opadu bo wszystkim zaraz przyjdzie myśl sandacz z opadu. Przynęty możemy podszarpywać na każdej głębokości wody. Szybkie ściąganie lekkiego kogutka pod powierzchnią z doszarpywaniem szczytówką świetnie prowokuje do brań bolenie. Obławianie płycizn lekko obciążonym ripperkiem ściąganym niejednostajnie z chwilami zatrzymania i podciągnięciami pod powierzchnię świetnie imituje zachowanie dogorywającej rybki i doskonale wabi szczupaki. Nie jest też tajemnicą, ze zmiana tempa prowadzenia gumki bywa czasem jedynym sposobem by sprowokować okonia. W sieci i literaturze znajduje się wiele opisów i instruktaży o tym jak jigować. Myślę, ze wszelkiego rodzaju schematy są tutaj błędem samym w sobie. Nie ma sensu trzymać się zasady: 2 skoki – przerwa, 3 skoki – przerwa, lub innych tym podobnych uproszczeń. Lepiej robić to intuicyjnie, bez żadnych reguł. Czasem szybciej, czasem wolniej, czasem pozostawmy jiga na dnie nawet na ponad minutę. Długo? Zależy dla kogo. Śledząca zachowanie wabika ryba, może go pooglądać z każdej strony, może zainteresuje się nim ryba przepływająca nieopodal, gdy ten właśnie będzie sobie stał na dnie. Gdy wznowimy prowadzenie możemy się spodziewać brania. Główka przez ta minutę mogła się „wgryźć” w lekko muliste dno i jej „start” spowodował wzbicie się „obłoczka” nad dnem. To także jeden ze sposobów wabienia drapieżników.
Wędka do jigowania
W zależności od poławianej ryby i masy naszego jiga dobieramy wędki do jigowania. Moim zdaniem idealne są wklejanki ale na rynku co raz częściej pojawiają się zaawansowane wędki do motody jigowej produkowane w Japonii albo USA. Obecnie na rynku nie jest ich zbyt wiele a jesli juz dotra go naszego kraju to ich cena często jeste kilkkrotnie wyższa od innych wędzisk. Wracając do klasycznych i nadal w Polsce popularnej wędki do jigowania czyli stosunkowo sztywnego dolnika i miękkiej szczytówki... Oczywiście nie tylko te „kluchy”, bo nimi mógłby być problem na przykład z zacięciem sandacza. Na okonia najlepiej nadają się „ultralighty” - nawet podczas zabawy z małymi rybkami, łowiąc na mikro jigi, delikatne kijki są wystarczająco czułe by sygnalizować delikatne skubnięcia. Kontrola pracy wabika na nich też jest bardzo precyzyjna. Jeśli chodzi o ryby większe, to znam ludzi, którzy dobre kije przerabiali w pracowniach albo w domowych warsztatach na wklejanki z pełną, węglową szczytówką. Były to nawet dobre kije castingowe. Są też tacy, którzy wolą lepszy, „czuciowy” kontakt z przynętą i zaciętą rybą. Oni wolą zwykłe, niekiedy sztywne kije. Wędka do jigowania ma jak widać wiele oblicz i wiele różnych konstrukcji. Kołowrotek – za ideał uchodzą młynki o większym przełożeniu. Gdy przynęta jest podbijana lub podszarpywana z kija łatwiej takim sprzętem wykasować luzy powstające na lince, co zapewnia ciągłość kontaktu z jigiem. Świetnie sprawdzają się tu nieco wyższe model Shimano jak np. Shimano Stradic oraz Shimano Twin Power. Co do linki – na ryby grubszego kalibru najlepsza będzie plecionka Power Pro, brak jej rozciągliwość pozwoli wykryć delikatne brania nawet z większych odległości i pozwoli mocno i skutecznie zaciąć. Jeśli chodzi o okonie to można używać żyłeczki – im cieńsza tym lepsze efekty.
Kolegów, którzy łowią na jigi a nie jigują nimi zachęcam do spróbowania. Nie jest ważne łowisko, nie jest istotny gatunek poławianej ryby. Początki mogą być trudne – więcej strat na zaczepach. Ale po opanowaniu tej metody będziecie bogatsi i lepiej uzbrojeni jako spinningiści. Metoda ta generuje także w łowcy więcej pomysłów na bezrybie na łowisku podczas korzystania z innych przynęt.
artykuł nadesłany przez @Maniek