2023-07-11
Łowienie okoni w zaczepach
Witamy w fascynującym świecie siedlisk okoni! Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, gdzie te nieuchwytne ryby słodkowodne tworzą swoje domy, trafiłeś we właściwe miejsce. Zrozumienie zawiłości siedlisk okoni jest kluczem do skutecznego łowienia tych cennych ryb. Od jezior i stawów po rzeki i strumienie, okonie mają szeroki zakres preferowanych środowisk życia, które różnią się w zależności od gatunku i położenia geograficznego. W tym artykule zagłębimy się w różnorodne siedliska, które okonie nazywają domem, badając czynniki wpływające na ich wybór miejsca zamieszkania i kluczowe cechy, na które należy zwrócić uwagę podczas poszukiwania tych zadziornych stworzeń. Tak więc, niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym wędkarzem, który chce poszerzyć swoją wiedzę, czy też ciekawskim entuzjastą przyrody, który chce dowiedzieć się więcej o ekosystemach wodnych, dołącz do nas, gdy zanurzymy się w głębiny siedlisk okoni i odkryjemy sekrety ich wodnych siedzib.
Gdzie żyje okoń?
Wszyscy doskonale wiemy, że okonie uwielbiają mieszkać w zaczepach. Zwykle jest też tak, że grube garbusy kurczowo trzymają się takich stanowisk, gdzie nie sposób odpowiednio poprowadzić przynętę. Akurat w najzimniejszych porach roku, najfajniejsze ryby zwykły skupiać się w podwodnym Armagedonie. Tym razem opowiem Wam o miejscu wyjątkowo specyficznym, którego obraz z echosondy do dziś mam przed oczami.
Armagedonem właśnie nazwaliśmy z moim kumplem to miejsce niemal z kosmosu. Wyobraźcie sobie długie, ciągnące się równo stoki, gdzie woda łagodnie spada od brzegu na 8-10 metrów. Wokół nic tylko żwir i pojedyncze kamienie. Istna wędkarska pustynia, bez półek, spadków czy górek. Zwykle omijaliśmy to miejsce szerokim łukiem, jednak któregoś razu, gdy przepływaliśmy po spadku w trollingu, na sondzie błysnęła nam jakaś osobliwa dziura. Dłuższy czas krążyliśmy nad tym dziwactwem - blat 8,5 metra i nagle spadki ze wszystkich stron na 14 metrów. Mało tego, sonda pokazywała w dziurze totalny chaos i, jak to później nazwaliśmy, podwodny Armagedon.
Co dla nas najciekawsze, dziwaczne sygnały przedmiotów zalegających na dnie oblepione były tym, co najbardziej lubię - pojedyncze długie łuki i małe zgrabne grzybki z wyraźna żółtą plama w środku. „Okonie, i to grube, pod nami Sylwek” - zawołałem. Zatrzymaliśmy łódkę i zaraz potem testowo do wody poleciały koguty. Opad i pierwsze poderwanie… No bez przesady, poderwania nie było. Dwie wędki okoniowe zgięły się w pół i rozpoczęliśmy walkę z zaczepami. W kilka chwil urwaliśmy po komplecie kogutów, i z głupkowatymi uśmiechami zasiedliśmy na łódce, patrząc po sobie wzrokiem poszukującym koncepcji. Czym tam rzucać? Nasze przynęty bezwzględnie nie nadawały się do tego łowienia. Każdy niemal rzut kończył się rwaniem. Ciągłe odstrzeliwania plecionki męczyły palce, a wciąż pustoszone pudełka odbierały apetyt na łowienie.
Armagedonem właśnie nazwaliśmy z moim kumplem to miejsce niemal z kosmosu. Wyobraźcie sobie długie, ciągnące się równo stoki, gdzie woda łagodnie spada od brzegu na 8-10 metrów. Wokół nic tylko żwir i pojedyncze kamienie. Istna wędkarska pustynia, bez półek, spadków czy górek. Zwykle omijaliśmy to miejsce szerokim łukiem, jednak któregoś razu, gdy przepływaliśmy po spadku w trollingu, na sondzie błysnęła nam jakaś osobliwa dziura. Dłuższy czas krążyliśmy nad tym dziwactwem - blat 8,5 metra i nagle spadki ze wszystkich stron na 14 metrów. Mało tego, sonda pokazywała w dziurze totalny chaos i, jak to później nazwaliśmy, podwodny Armagedon.
Co dla nas najciekawsze, dziwaczne sygnały przedmiotów zalegających na dnie oblepione były tym, co najbardziej lubię - pojedyncze długie łuki i małe zgrabne grzybki z wyraźna żółtą plama w środku. „Okonie, i to grube, pod nami Sylwek” - zawołałem. Zatrzymaliśmy łódkę i zaraz potem testowo do wody poleciały koguty. Opad i pierwsze poderwanie… No bez przesady, poderwania nie było. Dwie wędki okoniowe zgięły się w pół i rozpoczęliśmy walkę z zaczepami. W kilka chwil urwaliśmy po komplecie kogutów, i z głupkowatymi uśmiechami zasiedliśmy na łódce, patrząc po sobie wzrokiem poszukującym koncepcji. Czym tam rzucać? Nasze przynęty bezwzględnie nie nadawały się do tego łowienia. Każdy niemal rzut kończył się rwaniem. Ciągłe odstrzeliwania plecionki męczyły palce, a wciąż pustoszone pudełka odbierały apetyt na łowienie.
Chwilowo odpuściliśmy sobie dziurę, aby temat poważnie przemyśleć przy wieczornej kolacji. Kiedy wpadliśmy w końcu na koncept, niemal jak na skrzydłach wróciliśmy na podwodny Armagedon. Uzbrojeni w dziwaczne przynęty, które powstawały na bazie najgorszych gum, główek jigowych lub oliwek ołowianych i haków węgorzowych, zaczęliśmy łowić w najlepsze. Okonie chwytały tą przynętę bez zastanowienia, niemal co kilka rzutów. Brania były bardzo energiczne i bez jakiegokolwiek skubania. Trafiały się różne garbusy, od małych do tych ponad 40 cm. Między okoniami zdarzały się i średnie sandacze.
Ale wróćmy do przynęt, bo to właśnie one, z racji charakteru miejsca w jakim przyszło nam łowić, okazały się najbardziej istotne. Przyznam Wam, że wiedząc o tym, że stracić możemy pewnie kilogram główek, całą masę gum, kogutów, cykad i innych okoniowych smakołyków, zwróciliśmy się lekko w stronę łowienia bezzaczepowo-offsetowego. Z pudełek wybraliśmy kilka jigowych główek, których haki pozwalały się odginać nieco w dół od osi, kilka oliwek ważących od 15 do 20 g, oraz haki na węgorza, które jakimś dziwnym trafem miał jeden z naszych kolegów. Główki jigowe zbroiliśmy twisterami, tak, aby najpierw na hak nabić tylko początek gumy, nawlec ją tuż pod samą główką, i dopiero potem grotem przebić gumę u nasady ogona, ale nie na wylot. Wszystko po to, aby nic nie miało możliwości zahaczyć się o gałęzie drzew. Podobnie zrobiliśmy z oliwkami i hakami węgorzowymi. Jak się potem okazało, nasze zestawy bardzo przypominały metodę Carolina rig lub Texas rig. Najważniejsze jest jednak to, że wieczorna koncepcja bezzaczepowych przynęt działała zarówno na okonie, jak i paskudne zaczepy.
Ale wróćmy do przynęt, bo to właśnie one, z racji charakteru miejsca w jakim przyszło nam łowić, okazały się najbardziej istotne. Przyznam Wam, że wiedząc o tym, że stracić możemy pewnie kilogram główek, całą masę gum, kogutów, cykad i innych okoniowych smakołyków, zwróciliśmy się lekko w stronę łowienia bezzaczepowo-offsetowego. Z pudełek wybraliśmy kilka jigowych główek, których haki pozwalały się odginać nieco w dół od osi, kilka oliwek ważących od 15 do 20 g, oraz haki na węgorza, które jakimś dziwnym trafem miał jeden z naszych kolegów. Główki jigowe zbroiliśmy twisterami, tak, aby najpierw na hak nabić tylko początek gumy, nawlec ją tuż pod samą główką, i dopiero potem grotem przebić gumę u nasady ogona, ale nie na wylot. Wszystko po to, aby nic nie miało możliwości zahaczyć się o gałęzie drzew. Podobnie zrobiliśmy z oliwkami i hakami węgorzowymi. Jak się potem okazało, nasze zestawy bardzo przypominały metodę Carolina rig lub Texas rig. Najważniejsze jest jednak to, że wieczorna koncepcja bezzaczepowych przynęt działała zarówno na okonie, jak i paskudne zaczepy.
Przynęty na zaczepy
Przynęty na początku testowaliśmy trochę w miejscu, gdzie gałęzi było mniej. Działało - zaczepów brak. Rzucaliśmy je niemal poza dziurę, tak, aby gumę prowadzić w opadzie po stoku do dna. Na samym stoku pojawiały się pierwsze brania okoni, jednak zwykle mniejszych. Tutaj grube sztuki pojawiały się tylko na chwile, w określonych porach. Prawdopodobnie stoczek był elementem stołówki, jednak prawdziwe Eldorado zaczynało się w samym epicentrum Armagedonu, czyli w największych gałęziach. Wystarczyło przynętę wprowadzić w drzewo i nieco ją pobujać. Gdy nie było brania, skakaliśmy dalej na następną gałąź. Okazało się, że nasze zestawy pięknie prześlizgiwały się przez patyki, wadząc o nie jedynie sporadycznie. Ta technika miała jeszcze jedną dodatkową zaletę. Najlepsze efekty dawała wówczas, gdy przynęta wisiała na gałęzi, a my mogliśmy niemal w miejscu bujać gumą w dół i w górę. Przypominało to trochę wędkowanie podlodowe. Przyznać muszę, że na początku mocno obawiałem się o skuteczność zacięć zestawem z ukrytym hakiem, jednak kilka pierwszych ryb udowodniło nam, że jeśli drapieżniki gryzły na ostro, to haki przebijały się przez pyski i rybki pewnie można było holować.
Faktem pozostaje, że klasyczne zbrojenie jest dużo bardziej pewne i skuteczne, jednak w tym miejscu żywot klasycznego zbrojenia był wyjątkowo krótki. Co najciekawsze, kolory i wielkości przynęt nie miały dużego znaczenia. Ryby doskonale reagowały praktycznie na wszystkie gumy w naturalnym kolorze, a zasada duża przynęta - duża ryba, działała w naszym przypadku w najlepsze. To, że właśnie okonie nie były wybredne jeśli chodzi o przynęty okoniowe, było prawdopodobnie skutkiem tego, że nikt ich akurat w tym miejscu nie nękał. Nie próbowaliśmy łowić innymi przynętami w obawie o natychmiastowe ich zerwanie, z drugiej jednak strony nie było też takiej potrzeby. Jako uzupełnienie uwag o wabikach należy dodać, że posługiwaliśmy się typowo sandaczowymi zestawami. Obaj łowiliśmy kijami w klasie MXF, czyli ostrymi i szybkimi kijami sandaczowymi, które natychmiast wyciągały okonie z mocnych zaczepów. Nie zauważyliśmy aby ryby spadały, bo zwykłe gumy były mocno zażarte. Warta podkreślenia jest ponadto kwestia skuteczności w zacięciach. Offsetowe zbrojenie gum skutkowało tym, że około połowa brań była pustych. Wygadało to tak, ze nagle na kiju czuliśmy ostre targnięcie, ale zacięcia w tępo czy odrobinę spóźnione, skutkowały jedynie wyciąganiem gumy z rybiego pyska.
Faktem pozostaje, że klasyczne zbrojenie jest dużo bardziej pewne i skuteczne, jednak w tym miejscu żywot klasycznego zbrojenia był wyjątkowo krótki. Co najciekawsze, kolory i wielkości przynęt nie miały dużego znaczenia. Ryby doskonale reagowały praktycznie na wszystkie gumy w naturalnym kolorze, a zasada duża przynęta - duża ryba, działała w naszym przypadku w najlepsze. To, że właśnie okonie nie były wybredne jeśli chodzi o przynęty okoniowe, było prawdopodobnie skutkiem tego, że nikt ich akurat w tym miejscu nie nękał. Nie próbowaliśmy łowić innymi przynętami w obawie o natychmiastowe ich zerwanie, z drugiej jednak strony nie było też takiej potrzeby. Jako uzupełnienie uwag o wabikach należy dodać, że posługiwaliśmy się typowo sandaczowymi zestawami. Obaj łowiliśmy kijami w klasie MXF, czyli ostrymi i szybkimi kijami sandaczowymi, które natychmiast wyciągały okonie z mocnych zaczepów. Nie zauważyliśmy aby ryby spadały, bo zwykłe gumy były mocno zażarte. Warta podkreślenia jest ponadto kwestia skuteczności w zacięciach. Offsetowe zbrojenie gum skutkowało tym, że około połowa brań była pustych. Wygadało to tak, ze nagle na kiju czuliśmy ostre targnięcie, ale zacięcia w tępo czy odrobinę spóźnione, skutkowały jedynie wyciąganiem gumy z rybiego pyska.
Łowienie okonia na spinning
Okoń charakteryzujący się walecznością i wspaniałym smakiem mięsa, jest jednym z najczęściej łowionych gatunków ryb w Polsce. Wybór spinningu jako metody połowu tego drapieżnika wiąże się z aktywnym podejściem do wędkowania, które pozwala na prowadzenie wabików w sposób przypominający naturalny ruch zdobyczy. Wymaga to jednak od wędkarza nie tylko odpowiedniego sprzętu, ale także wiedzy o zachowaniu ryby oraz technikach rzutowania i prowadzenia przynęty.
Wybór odpowiedniego sprzętu jest kluczowy przy łowieniu okonia na spinning. Wędka spinningowa powinna być lekka, o odpowiedniej akcji, umożliwiającej precyzyjne rzuty oraz skuteczne branie ryby. Kołowrotek powinien być dobrze wyważony i wyposażony w odpowiednią ilość żyłki lub plecionki. Przy łowieniu okonia zastosowanie znajdują przede wszystkim przynęty obrotowe (spinnery) oraz gumowe przynęty (twisterki).
Technika łowienia okonia na spinning opiera się na symulacji ruchu zdobyczy. Przy pomocy odpowiednich przynęt wędkarz stara się naśladować ruchy małych ryb, które są naturalnym pokarmem na który polują okonie. Ważne jest zachowanie różnorodności w prowadzeniu przynęty – raz może to być szybki, nerwowy ruch, a innym razem wolniejszy i bardziej płynny. Zróżnicowanie pozwala skusić rybę do ataku, symulując naturalne zachowanie zdobyczy.
Rzut jest kluczowym elementem techniki spinningowej. Wędkarz powinien opanować różne style rzutów, takie jak rzut nad głowę czy rzut boczny. Precyzyjny rzut w miejsce, gdzie podejrzewa się obecność okonia, może znacząco zwiększyć szanse na sukces. Po osiągnięciu docelowego miejsca rzutu, rozpoczyna się prowadzenie przynęty. Delikatne ruchy końcem wędki powodują, że przynęta oddaje drapieżnikowi naturalne wibracje, przyciągając go do ataku.
Warto zaznaczyć, że sukces przy łowieniu okonia na spinning zależy również od umiejętności odczytania warunków atmosferycznych, stanu wody oraz zachowań ryb w danym miejscu. Różne pory roku, pogoda, temperatura wody i inne czynniki wpływają na aktywność ryb i ich skłonność do żerowania.
Podsumowując, łowienie okonia na spinning to fascynujące wyzwanie dla każdego wędkarza. Wymaga ono nie tylko odpowiedniego sprzętu i techniki, ale także wiedzy o biologii ryb i ich zachowaniach. To pasjonujące połączenie natury, cierpliwości i umiejętności, które przynosi nie tylko emocje związane z połowem, ale także satysfakcję z osiągnięcia wspaniałych rezultatów.
Zastanawiając się jak złowić okonia na spinning musimy wziąć pod uwagę przynęty. Okoń to drapieżnik, który reaguje na różne rodzaje ruchu i wibracji w wodzie. Oto kilka popularnych typów przynęt spinningowych, które są skuteczne przy łowieniu okonia:
Wybór odpowiedniego sprzętu jest kluczowy przy łowieniu okonia na spinning. Wędka spinningowa powinna być lekka, o odpowiedniej akcji, umożliwiającej precyzyjne rzuty oraz skuteczne branie ryby. Kołowrotek powinien być dobrze wyważony i wyposażony w odpowiednią ilość żyłki lub plecionki. Przy łowieniu okonia zastosowanie znajdują przede wszystkim przynęty obrotowe (spinnery) oraz gumowe przynęty (twisterki).
Technika łowienia okonia na spinning opiera się na symulacji ruchu zdobyczy. Przy pomocy odpowiednich przynęt wędkarz stara się naśladować ruchy małych ryb, które są naturalnym pokarmem na który polują okonie. Ważne jest zachowanie różnorodności w prowadzeniu przynęty – raz może to być szybki, nerwowy ruch, a innym razem wolniejszy i bardziej płynny. Zróżnicowanie pozwala skusić rybę do ataku, symulując naturalne zachowanie zdobyczy.
Rzut jest kluczowym elementem techniki spinningowej. Wędkarz powinien opanować różne style rzutów, takie jak rzut nad głowę czy rzut boczny. Precyzyjny rzut w miejsce, gdzie podejrzewa się obecność okonia, może znacząco zwiększyć szanse na sukces. Po osiągnięciu docelowego miejsca rzutu, rozpoczyna się prowadzenie przynęty. Delikatne ruchy końcem wędki powodują, że przynęta oddaje drapieżnikowi naturalne wibracje, przyciągając go do ataku.
Warto zaznaczyć, że sukces przy łowieniu okonia na spinning zależy również od umiejętności odczytania warunków atmosferycznych, stanu wody oraz zachowań ryb w danym miejscu. Różne pory roku, pogoda, temperatura wody i inne czynniki wpływają na aktywność ryb i ich skłonność do żerowania.
Podsumowując, łowienie okonia na spinning to fascynujące wyzwanie dla każdego wędkarza. Wymaga ono nie tylko odpowiedniego sprzętu i techniki, ale także wiedzy o biologii ryb i ich zachowaniach. To pasjonujące połączenie natury, cierpliwości i umiejętności, które przynosi nie tylko emocje związane z połowem, ale także satysfakcję z osiągnięcia wspaniałych rezultatów.
Zastanawiając się jak złowić okonia na spinning musimy wziąć pod uwagę przynęty. Okoń to drapieżnik, który reaguje na różne rodzaje ruchu i wibracji w wodzie. Oto kilka popularnych typów przynęt spinningowych, które są skuteczne przy łowieniu okonia:
- Spinnery (obrotówki): To jedne z najbardziej popularnych przynęt spinningowych. Mają wirujący blaszkowy element, który w wodzie wytwarza wibracje i błysk, imitując ruchy małych ryb. Spinnery różnią się rozmiarem, kolorem i kształtem, co pozwala dostosować wybór przynęty do aktualnych warunków.
- Twisterki (gumowe przynęty): Twisterki to gumowe przynęty o charakterystycznym ogonie, który tworzy falujący ruch podczas prowadzenia przynęty. Możesz je używać na różne sposoby - od prowadzenia na dnie, po opadanie w strefie przydennej. Twisterki są bardzo wszechstronne i skuteczne.
- Woblery: Woblery to atrakcyjne przynęty na spinning, które imitują małe ryby. Mają różne profile, głębokości zanurzenia i style pracy. Woblery można prowadzać w różnych głębokościach wody, co pozwala na eksplorację różnych warstw i lokalizacji, gdzie może przebywać okoń.
- Blachy (spoon): Blachy są metalowymi przynętami, które podczas opadania w wodzie emitują błysk światła i wibracje. Ich ruchy imitują zdobycz, co przyciąga okonie. Blachy mogą być wykorzystywane zarówno do rzutu i prowadzenia, jak i do opadania w pionie w okolicy spodu.
Pamiętaj, że wybór przynęty zależy od wielu czynników, takich jak warunki atmosferyczne, głębokość wody, pora roku oraz obserwacje ryb w danym miejscu. Warto eksperymentować z różnymi typami przynęt, aby znaleźć tę, która działa najlepiej w danym przypadku.
Opisywana przeze mnie okoniowa dziura okazała się być potem ciekawostką historyczną zbiornika zaporowego na którym łowiliśmy. Miejscowy wędkarz opowiadał nam o kilku miejscach, gdzie podczas uprzątania terenu tuż przed jego zalaniem, wykopywano wielkie dziury, do których zrzucano wszystkie pozostałości po gospodarstwach i inne niepotrzebne śmiecie. Często do dziur tych wyrzucane były całe konstrukcje, drewniane elementy zabudowań, płoty, drzewa itp. Jak się po wielu latach okazało, te wysypiska stały się doskonałym punktem do okoniowych połowów. Podobne miejsca znalazłem kiedyś na gliniankach, żwirowniach i innych sztucznych zbiornikach. Często w tego typu zbiornikach największe ryby kurczowo trzymają się tych podwodnych dziwactw. Zachęcam do powalczenia z własnymi plecionkami i wędkami, aby wypróbować nieco niestandardowe metody łowienia. Warto przy tym przestudiować budowę innych ciekawych zestawów rodem zza oceanu –zapewniam, że odnajdziecie tam niejedną ciekawostkę.
Zobacz też:
przynęty na okonia
wahadłówki na okonia
obrotówki na okonia
Zobacz też:
przynęty na okonia
wahadłówki na okonia
obrotówki na okonia
polecane dla Ciebie
Artykuły
…i bynajmniej nie chodzi tu o kulinarny przepis na podanie pstrąga tęczowego, a o sposób urozmaicenia podlodowych łowów.
Przez ostatnie lata zima rozpieszczała amatorów łowienia z lodu. Sezon zaczynał się już ...
Jakie są korzyści ze stosowania multiplikatora?
No i właśnie, tu zaczynają się schody, bo co wędkarz to opinia. Gdybyśmy pozostawili pytanie w tej formie, to odpowiedź prawdopodobnie byłaby wątpliwa, a znalazłoby się wielu z nas, ...
Chociaż nie pokazuję wszystkiego, szczególnie tych najlepszych rzeczy, to jednak mam wyrzuty sumienia, nie do końca czuję, czy robię dobrze…
Projekt ze zdjęcia przeszedł szerokie testy i powoli go ulepszałem w stronę idea ...
Wiosenne okonie czyli jak łowić okonie w kwietniu i maju
Pomysł na wczesnowiosenne wędkowanie, którego celem były garbuski narodził się po tym,gdy obejrzałem w Internecie film w którym Rosjanie łowili okonie pomiędzy taflą lodu a ...
Sandacz to dziwna ryba. Przyznam, że dotychczas nie rozgryzłem jej sposobu życia i upodobań. Znalazłem jednak kilka cwanych trików, pozwalających na skuteczne łowienie sandaczy, nawet na totalnym bezrybiu. Wiele czasu zajęło mi ...
Na co dzień używamy woblerów, lecz nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że wobki możemy podzielić na szereg grup i rodzajów. Znając rodzaje i charakterystykę każdego z nich możemy dokładniej dobrać odpowiedni wobler pod swoją ...
Zima przeminęła już bezpowrotnie, dni są coraz dłuższe, słońce coraz częściej miło grzeje, wprowadzając nas i całą przyrodę w najbardziej wyczekiwaną porę roku. Wiosna to dla przyrody okres przebudzenia z zimowego odrętwienia i ...