2017-01-24
Nagi wobler
Ryby czasem biorą na zupełnie nie pomalowane woblery, obojętnie z jakiego wykonane są materiału… Czy to znaczy, że są inne o wiele ważniejsze przesłanki ich wyboru? W takim razie kształt, praca i dźwięk decydowałyby o braniu, albo któryś z tych czynników z osobna, mieszczących się w cechach tej przynęty… Jednak wiemy, że tak nie jest. W takim razie co powoduje, że ryba decyduje się na atak… Moim zdaniem bardzo dużo zazębiających się czynników o tym przesądza. Trzeba by było sięgnąć do właściwości wielu rybich zmysłów i także poszukać odpowiedzi w psychologii tego zwierzęcia. Uważam, że każda jedna ryba, to osobny charakter ukształtowany doświadczeniem życiowym.
Na początku życia wszystkie rybki określonego gatunku są bardzo do siebie podobne w sferze zachowań. Dopiero podczas rozwoju poprzez nabywanie indywidualnych doświadczeń powstają różnice… Zmysły są wrodzone i jednakowe dla wszystkich, jednak każda ryba w trakcie swojego życia podlega nieraz znacznie się różniącym od siebie bodźcom i napotyka na różne sytuacje, czy to niespodzianki. Jeśli zachowa życie, ze wszystkich niemiłych i niebezpiecznych zdarzeń nie tyle co wyciąga wnioski, bo wymaga to zaawansowanego myślenia, ale zapamiętuje wiele szczegółów i w przyszłości unika i nie dąży do ich powtórzenia. A więc im ryba jest starsza, tym bardziej prawdopodobne jest jej spore doświadczenie życiowe i istnieją możliwości, że im starszy jest osobnik, tym więcej miał okazji, aby spotykać się z wędkarskimi przynętami… Zmysły są wrodzone i tylko przypadek może sprawić, że działanie któregokolwiek z nich uległo stępieniu… Każda ryba z upośledzonym zmysłem ma nikłe szanse dożycia sędziwego wieku z powodu działania naturalnej selekcji, w wyniku której ze zrozumiałych względów eliminowane są szybko niedoskonałe osobniki. U ryb (nie tak, jak u ssaków) zmysły doskonalą się w miarę wzrostu i wieku…
A więc dlaczego ryby atakują niepomalowane przynęty, nie przypominające kolorystyką niczego z ich naturalnego pokarmu… Zwierzęta uczą się na podstawie prób i błędów. Może być tak, jak u małych kotków, że atakują z ciekawości mniejsze od nich obiekty będące w ruchu, aby się z nimi zapoznać… Jednak taka odpowiedź byłaby zbyt prosta i nielogiczna w stosunku do ryb, bo takie przynęty atakują także osobniki dorosłe, a trudno zmusić starego kota, aby uganiał się za kłębkiem wełny… A więc co… Wiele lat mi zajęło odkrywanie tej tajemnicy… Bo i odkrycie jej nie ma przenośnika do żadnej teorii… Tylko praktyka i wiele lat łowienia w ciągle zmieniających się warunkach może dać w miarę pełną odpowiedź na to pytanie…
A więc dlaczego ryby atakują niepomalowane przynęty, nie przypominające kolorystyką niczego z ich naturalnego pokarmu… Zwierzęta uczą się na podstawie prób i błędów. Może być tak, jak u małych kotków, że atakują z ciekawości mniejsze od nich obiekty będące w ruchu, aby się z nimi zapoznać… Jednak taka odpowiedź byłaby zbyt prosta i nielogiczna w stosunku do ryb, bo takie przynęty atakują także osobniki dorosłe, a trudno zmusić starego kota, aby uganiał się za kłębkiem wełny… A więc co… Wiele lat mi zajęło odkrywanie tej tajemnicy… Bo i odkrycie jej nie ma przenośnika do żadnej teorii… Tylko praktyka i wiele lat łowienia w ciągle zmieniających się warunkach może dać w miarę pełną odpowiedź na to pytanie…
Ogół zjawisk, w wyniku których większe ryby reagują z dozą wielkiej ostrożności na często używane rodzaje przynęt, nazywa się potocznie „przebłyszczeniem”… Przebłyszczenie sięga do zakamarków zwierzęcego instynktu samozachowawczego. Ryby mogą negatywnie reagować w sensie wędkarskim na wiele jego elementów i przynęta nie jest tutaj zupełnie samotna, jest tylko w tej chwili przykładem na użytek tego tekstu. Wyliczanka od A do Z zajęłaby wiele stron. U zwierząt jest tak, że zachowaniem steruje priorytetowy w danym momencie, czasie i okresie instynkt. Często, lub czasami (w zależności od charakteru biotopu) ryby tracą ostrożność. Siły wyższe i nadrzędne kierują tym zjawiskiem. Nie unikną i nie są w stanie te zwierzęta zapanować nad instynktem głodu i rozrodu. Wyższa i niezbędna w procesie przetrwania siła, okresowo tłumi polecenia instynktu samozachowawczego i ryby ulegając nakazom natury, tracą ostrożność, bo pierwszym i jedynym celem życia jest przetrwanie gatunku. Dlatego istnieją, oderwane od zwykłej przeciętnej tzw. Dni Sandacza, Pstrąga, Szczupaka itd., kiedy to wspomniane gatunki bardzo intensywnie i pewnie żerują…
Skupię się teraz nad jednym ze składników „przebłyszczenia”, tj. kolorze woblerów. Łowiłem na sztuczne przynęty przez dość długi okres czasu w wodach prawie zupełnie, lub zupełnie dzikich… Z tego względu, że przynęty te wytwarzam na użytek własny od prawie samego początku, mogłem obserwować i śledzić fazy zmian… Wody, w których łowiłem i łowię, przeszły wszystkie możliwe etapy wędkarskiej presji i ekologicznej degradacji… Mam to szczęście i nieszczęście, że moje życie nałożyło się na ten proces od samego początku i trwa on nadal… Mam wiele spostrzeżeń dotyczących kolorów, bo już tylko o nich będzie mowa i omijane będą inne, również bardzo istotne cechy przynęty, którą jest wobler.
Skupię się teraz nad jednym ze składników „przebłyszczenia”, tj. kolorze woblerów. Łowiłem na sztuczne przynęty przez dość długi okres czasu w wodach prawie zupełnie, lub zupełnie dzikich… Z tego względu, że przynęty te wytwarzam na użytek własny od prawie samego początku, mogłem obserwować i śledzić fazy zmian… Wody, w których łowiłem i łowię, przeszły wszystkie możliwe etapy wędkarskiej presji i ekologicznej degradacji… Mam to szczęście i nieszczęście, że moje życie nałożyło się na ten proces od samego początku i trwa on nadal… Mam wiele spostrzeżeń dotyczących kolorów, bo już tylko o nich będzie mowa i omijane będą inne, również bardzo istotne cechy przynęty, którą jest wobler.
„Przebłyszczenie” każdej wody można podzielić w skrócie na kilka etapów.
W „normalnej”, żyznej i dzikiej wodzie z powodów wzmożonej konkurencji pokarmowej rządzi „prawo dżungli”, gdzie kto pierwszy, ten lepszy… Ryby zajadle walczą, wpierw o jak najlepsze stanowiska żerowe, a następnie odganiają intruzów ze swoich stanowisk… Dotyczy to nie tylko samotników, takich jak np. szczupak, pstrąg potokowy, ale również ryb stadnych, bo pomiędzy stadami istnieje pewna rywalizacja… W takich wodach kolor także miał znaczenie, ale przyczyna tego była naturalna. Tak, jak i charakter takiej wody. Ryby często atakowały woblery pstrągowe, nienaturalnie ubarwione, wyróżniające się z tła otoczenia prawdopodobnie z powodu odruchu, podpowiadającego im, że co inne, może być chore, niesprawne itp. Także z powodu ciekawości i zasady prób i błędów. Pchała je do tego konkurencja pokarmowa. Drugą grupą przynęt były przynęty imitujące pokarm naturalny… Takie przynęty były najłowniejsze w okresach masowego pojawiania się zwierząt (także roślin, ich nasion itp.), będących pokarmem, a więc np. w czasie rójek owadów, tarła ryb…
Wody poddane średniej presji. Tu już sprawa zaczyna się powoli komplikować. Ryb jest mniej, bo w Polsce „chłop żywemu nie przepuści”… Wiele ryb miało już wcześniej kontakty z przynętami. „Małym plusem” jest fakt, że prawie każda złowiona ryba traci życie… Konkurencja pokarmowa jest na niższym szczeblu, bo ryb mniej, tzn. pokarmu więcej… Wiele ryb zerwało się podczas holu, podbierania i ma powody, aby takie niemiłe doznania zapamiętywać… Wśród wędkarzy trudno jest utrzymać tajemnice. Tzw. łowne kolory szybko powszednieją i ryby powoli zaczynają ich unikać…
Wody poddane wielkiej presji. Tu już mamy Sajgon i wolnoamerykankę. Zwykle nie ma reguł. „Rządzą” nieraz najbardziej zwariowane kolory i ich kompozycje, nie mające nie tylko nic wspólnego z naturą, ale nawet ze zdrowym rozsądkiem. Ryby biorą na to, czego w swoim życiu nigdy wcześniej nie widziały, albo po sporym ubytku czasu zapomniały… Są to realia, albo przyspieszony czas przyszły wszystkich polskich łowisk.
Wody z C&R. Tak, jak w punkcie poprzednim, z tym, że jeszcze „gorzej”… Ryby wypuszczane nigdy nie będą dążyć do ponownego spotkania się w cztery oczy z wędkarzem… Bużki, pieszczoty na „świeżym powietrzu” jakoś nie leżą w sferze przyjemnych doznań tym bądż, co bądż zimnokrwistym stworzeniom. Tu dużo zależy od pogłowia ryb, wartościach i ilości pokarmu naturalnego.
Oczywiście, są także wody, w których człowiek ciągle „miesza” i je „dorybia”… Tu trzeba brać „poprawkę” w ocenie inteligencji wielu ryb okazowych, bo duże ryby mogą się zachowywać, jak …narybek… Ostatnio, coraz więcej łowisk jest uzupełnianych w ryby pokażnych rozmiarów, czy to z powodu rozgrywanych tzw. zawodów spinningowych, czy z powodu frustracji działaczy i wywieranej na nich presji przez szarych członków kół wędkarskich, któż to odgadnie… W każdym bądż razie, powszechnie wiadomo, że ryby, po zmianie środowiska są w długotrwałym szoku i zachowują się nietypowo…Na koniec tej wycieczki w skrócie i „na szagę” po naszych rodzimych łowiskach chcę nadmienić, że nie wdawałem się w żadne, szersze rozpatrywania natury w/w zjawisk i rozpatrywania problemu pod kątem właściwości rybiego oka, jego odbioru kolorów i zależności w tym względzie od warunków zewnętrznych itp. Jest to inny temat. Każdy gatunek ryb ma swoje, czyli własne i specyficzne „spojrzenie” na kolory i nie zawsze u wszystkich ryb, zmysł wzroku jest zmysłem dominującym… Także, ostatnie badania naukowe wskazują, że zmysł wzroku u zwierząt nie jest zbadany do końca, co wydawało się jeszcze stosunkowo niedawno dla wielu absurdem… My, wędkarze praktycy wiedzieliśmy jednak o wiele wcześniej to, co teraz jest odkrywane…
Różnorodność środowisk wodnych jest przeogromna. Każda jedna ryba posiada cechy wrodzone właściwe jej gatunkowi. Jednak charakter, zasób doświadczenia i np. preferencje pokarmowe kształtuje środowisko, w którym żyje. Dlatego także i kolory, jakie preferuje, są różne, bo i zależne od wszystkich czynników, mających w tym względzie znaczenie. Np. kolor pokarmu, który często pobiera, teoretycznie powinien być bardzo istotny w ogólnym rozrachunku… Myśląc w taki sposób, moglibyśmy „podejrzeć” kolory uklei i wiedząc, że na jakimś odcinku rzeki stanowi ona podstawowe menu bolenia – stosować wyłącznie takie rozwiązanie kolorystyczne w przynętach używanych przy połowie tej ryby… Jednak z powodu „przebłyszczenia” nie wszystko jest zawsze takie proste i łatwe… Większość wędkarzy tak właśnie postępuje i efektem jest nagminne stosowanie przynęt nie tylko w bardzo podobnych kolorach, ale i o mało różniących się kształtach, że już o pracy nie wspomnę...
W „normalnej”, żyznej i dzikiej wodzie z powodów wzmożonej konkurencji pokarmowej rządzi „prawo dżungli”, gdzie kto pierwszy, ten lepszy… Ryby zajadle walczą, wpierw o jak najlepsze stanowiska żerowe, a następnie odganiają intruzów ze swoich stanowisk… Dotyczy to nie tylko samotników, takich jak np. szczupak, pstrąg potokowy, ale również ryb stadnych, bo pomiędzy stadami istnieje pewna rywalizacja… W takich wodach kolor także miał znaczenie, ale przyczyna tego była naturalna. Tak, jak i charakter takiej wody. Ryby często atakowały woblery pstrągowe, nienaturalnie ubarwione, wyróżniające się z tła otoczenia prawdopodobnie z powodu odruchu, podpowiadającego im, że co inne, może być chore, niesprawne itp. Także z powodu ciekawości i zasady prób i błędów. Pchała je do tego konkurencja pokarmowa. Drugą grupą przynęt były przynęty imitujące pokarm naturalny… Takie przynęty były najłowniejsze w okresach masowego pojawiania się zwierząt (także roślin, ich nasion itp.), będących pokarmem, a więc np. w czasie rójek owadów, tarła ryb…
Wody poddane średniej presji. Tu już sprawa zaczyna się powoli komplikować. Ryb jest mniej, bo w Polsce „chłop żywemu nie przepuści”… Wiele ryb miało już wcześniej kontakty z przynętami. „Małym plusem” jest fakt, że prawie każda złowiona ryba traci życie… Konkurencja pokarmowa jest na niższym szczeblu, bo ryb mniej, tzn. pokarmu więcej… Wiele ryb zerwało się podczas holu, podbierania i ma powody, aby takie niemiłe doznania zapamiętywać… Wśród wędkarzy trudno jest utrzymać tajemnice. Tzw. łowne kolory szybko powszednieją i ryby powoli zaczynają ich unikać…
Wody poddane wielkiej presji. Tu już mamy Sajgon i wolnoamerykankę. Zwykle nie ma reguł. „Rządzą” nieraz najbardziej zwariowane kolory i ich kompozycje, nie mające nie tylko nic wspólnego z naturą, ale nawet ze zdrowym rozsądkiem. Ryby biorą na to, czego w swoim życiu nigdy wcześniej nie widziały, albo po sporym ubytku czasu zapomniały… Są to realia, albo przyspieszony czas przyszły wszystkich polskich łowisk.
Wody z C&R. Tak, jak w punkcie poprzednim, z tym, że jeszcze „gorzej”… Ryby wypuszczane nigdy nie będą dążyć do ponownego spotkania się w cztery oczy z wędkarzem… Bużki, pieszczoty na „świeżym powietrzu” jakoś nie leżą w sferze przyjemnych doznań tym bądż, co bądż zimnokrwistym stworzeniom. Tu dużo zależy od pogłowia ryb, wartościach i ilości pokarmu naturalnego.
Oczywiście, są także wody, w których człowiek ciągle „miesza” i je „dorybia”… Tu trzeba brać „poprawkę” w ocenie inteligencji wielu ryb okazowych, bo duże ryby mogą się zachowywać, jak …narybek… Ostatnio, coraz więcej łowisk jest uzupełnianych w ryby pokażnych rozmiarów, czy to z powodu rozgrywanych tzw. zawodów spinningowych, czy z powodu frustracji działaczy i wywieranej na nich presji przez szarych członków kół wędkarskich, któż to odgadnie… W każdym bądż razie, powszechnie wiadomo, że ryby, po zmianie środowiska są w długotrwałym szoku i zachowują się nietypowo…Na koniec tej wycieczki w skrócie i „na szagę” po naszych rodzimych łowiskach chcę nadmienić, że nie wdawałem się w żadne, szersze rozpatrywania natury w/w zjawisk i rozpatrywania problemu pod kątem właściwości rybiego oka, jego odbioru kolorów i zależności w tym względzie od warunków zewnętrznych itp. Jest to inny temat. Każdy gatunek ryb ma swoje, czyli własne i specyficzne „spojrzenie” na kolory i nie zawsze u wszystkich ryb, zmysł wzroku jest zmysłem dominującym… Także, ostatnie badania naukowe wskazują, że zmysł wzroku u zwierząt nie jest zbadany do końca, co wydawało się jeszcze stosunkowo niedawno dla wielu absurdem… My, wędkarze praktycy wiedzieliśmy jednak o wiele wcześniej to, co teraz jest odkrywane…
Różnorodność środowisk wodnych jest przeogromna. Każda jedna ryba posiada cechy wrodzone właściwe jej gatunkowi. Jednak charakter, zasób doświadczenia i np. preferencje pokarmowe kształtuje środowisko, w którym żyje. Dlatego także i kolory, jakie preferuje, są różne, bo i zależne od wszystkich czynników, mających w tym względzie znaczenie. Np. kolor pokarmu, który często pobiera, teoretycznie powinien być bardzo istotny w ogólnym rozrachunku… Myśląc w taki sposób, moglibyśmy „podejrzeć” kolory uklei i wiedząc, że na jakimś odcinku rzeki stanowi ona podstawowe menu bolenia – stosować wyłącznie takie rozwiązanie kolorystyczne w przynętach używanych przy połowie tej ryby… Jednak z powodu „przebłyszczenia” nie wszystko jest zawsze takie proste i łatwe… Większość wędkarzy tak właśnie postępuje i efektem jest nagminne stosowanie przynęt nie tylko w bardzo podobnych kolorach, ale i o mało różniących się kształtach, że już o pracy nie wspomnę...
Strzyga.
To jeden z moich woblerów. Kiedyś pieczołowicie tworzony do połowu ryb. Tak, do połowu ryb, a nie do rzutowych ćwiczeń. Strzyga przechodziła różne metamorfozy… Była grubsza, była chudsza, raz dłuższa, raz krótsza… Ale zawsze była piekielnie łowna o ile… No właśnie… O ile posiadała „na dany moment” odpowiednie kolory, bo kształt i pracę zawsze miała w określonych i stałych granicach, adekwatnych do warunków wód ekstremalnie przełowionych. A te „odpowiednie” kolory, niestety, ale musiałem sam odkrywać… W zasadzie schemat doboru barw jest prawie wszystkim znany. Jednak w wodach przebłyszczonych poprawna politycznie kolorystyka nie zawsze, a raczej wręcz jest często niewskazana, bo wiele rozwiązań budzi podejrzenia ryb z powodu nagminności stosowania. Z czasem doszedłem do wielu wniosków i bardzo sobie niektóre sprawy, związane z kolorystyką przynęt usprawniłem… Praktycznie i z reguły nie ma sensu wozić i taszczyć z sobą pudeł przynęt pomalowanych w różnoraki sposób, jeśli zna się daną wodę w dość szerokim zakresie … Odkryłem siłę tzw. akcentów kolorystycznych… Chodzi o to, że bardzo często nieznaczny w sumie dodatek kolorystyczny bardzo podnosi skuteczność przynęty… No i zaczęło się to moje „podmalowywanie” przynęt… Ale wpierw, w latach 80 - tych było „podprowadzanie” lakierów do paznokci mojej mamie… Póżniej pojawiły się w sklepach markery wodoodporne… A póżniej to już kolory potoczyły się z górki, bo za dziesięć lat lawinowo napłynęły do nas wynalazki z zachodu… Zawsze byłem pewien, że nie tylko określona barwa ma znaczenie, ale i że niektóre farby mają zagadkowe właściwości… W łowieniu podlodowym bardzo łatwo jest ten fenomen odkryć… Teraz mamy w zasadzie dostęp do wszystkiego, co świat wyprodukował w dziedzinie farb. Szczególnie lakiery do paznokci powinny nas interesować… Są tu farby zwykłe, są fluo, są UV… Są z brokatem i opalizujące itp. Dodatkowo można wykorzystywać markery wodoodporne. Wszystkie farby, które są wodoodporne i można je z łatwością szybko zmywać, nie niszcząc przy tym pierwotnej powłoki przynęty, nadają się do takich celów. Zmywacze do paznokci bez acetonu są wskazane.
Podam teraz trzy przykłady praktycznego wykorzystania na jednej z pierwotnie pomalowanych Strzyg.
Przykład 1.
Zdarzają się w trakcie łowienia nagłe i niespodziewane zmętnienia i przybór wody, np. po burzy… Możemy spróbować bardzo wielu rozwiązań kolorystycznych… Takie zmętnienia mają fazy – od wody tzw. trąconej po zupełnie mętną, wręcz brudną… Kolory takiej zmąconej wody także bywają różne i są charakterystyczne dla danej rzeki, jeśli zmącenie nie pochodzi z zewnątrz, np. przy spuszczaniu stawów hodowlanych w okolicy, albo melioracji dopływu itd. Jeżeli nie mamy w pewien i określony sposób pomalowanych woblerów (zgodnie z naszym przekonaniem), możemy sobie wzbogacić kolorystykę „na miejscu”…
Przykład drugi.
Znudziło nam się łowić jakiś tam gatunek i chcemy go zmienić... Nie mamy jednak w zapasach wyboru woblerów w określonych kolorystykach... Popaćkanie woblera różnokolorowymi plamkami, albo dodanie np. fioletu sprawia, że przynęta ta może stać się bardziej intrygująca i czekają nas miłe niespodzianki... Tu pole do popisu mają romantycy...
No i przykład 3.
Także takie dodatki często skutkują. Zależy… Nie tylko sandacz w pewnych warunkach lubi niebieski, albo kleń krwisto czerwony… Ile wód, tyle kombinacji… A więc kombinujmy!
Na koniec… Barwy fluo i UV ogólnie nazywam „wzmacniaczami” barw zwykłych, choć mają także inne wymiary… Polecam je w zasadzie stosować tam, gdzie zwykłe przekazy nie docierają, a więc w wodach zmętnionych, ciemnych, na dużych głębokościach, wczesnym świtem, o zmierzchu i w zupełnych ciemnościach… Ogólnie i w skrócie można przyjąć roboczą tezę, że fluo i UV są jakby dodatkowym światłem (poza naturalnym z zewnątrz i o stałym natężeniu) rzuconym na barwę zwykłą… To oczywiście nie znaczy wcale, że w wodach przezroczystych w środku słonecznego dnia nie możemy ich stosować… Odnośnie fluo i UV mam swoje doświadczenia, ale o tym może następnym razem…
Sławek Szuszkiewicz
zobacz też:
woblery sławka szuszkiewicza
wędka na pstrąga
woblery na pstrąga
To jeden z moich woblerów. Kiedyś pieczołowicie tworzony do połowu ryb. Tak, do połowu ryb, a nie do rzutowych ćwiczeń. Strzyga przechodziła różne metamorfozy… Była grubsza, była chudsza, raz dłuższa, raz krótsza… Ale zawsze była piekielnie łowna o ile… No właśnie… O ile posiadała „na dany moment” odpowiednie kolory, bo kształt i pracę zawsze miała w określonych i stałych granicach, adekwatnych do warunków wód ekstremalnie przełowionych. A te „odpowiednie” kolory, niestety, ale musiałem sam odkrywać… W zasadzie schemat doboru barw jest prawie wszystkim znany. Jednak w wodach przebłyszczonych poprawna politycznie kolorystyka nie zawsze, a raczej wręcz jest często niewskazana, bo wiele rozwiązań budzi podejrzenia ryb z powodu nagminności stosowania. Z czasem doszedłem do wielu wniosków i bardzo sobie niektóre sprawy, związane z kolorystyką przynęt usprawniłem… Praktycznie i z reguły nie ma sensu wozić i taszczyć z sobą pudeł przynęt pomalowanych w różnoraki sposób, jeśli zna się daną wodę w dość szerokim zakresie … Odkryłem siłę tzw. akcentów kolorystycznych… Chodzi o to, że bardzo często nieznaczny w sumie dodatek kolorystyczny bardzo podnosi skuteczność przynęty… No i zaczęło się to moje „podmalowywanie” przynęt… Ale wpierw, w latach 80 - tych było „podprowadzanie” lakierów do paznokci mojej mamie… Póżniej pojawiły się w sklepach markery wodoodporne… A póżniej to już kolory potoczyły się z górki, bo za dziesięć lat lawinowo napłynęły do nas wynalazki z zachodu… Zawsze byłem pewien, że nie tylko określona barwa ma znaczenie, ale i że niektóre farby mają zagadkowe właściwości… W łowieniu podlodowym bardzo łatwo jest ten fenomen odkryć… Teraz mamy w zasadzie dostęp do wszystkiego, co świat wyprodukował w dziedzinie farb. Szczególnie lakiery do paznokci powinny nas interesować… Są tu farby zwykłe, są fluo, są UV… Są z brokatem i opalizujące itp. Dodatkowo można wykorzystywać markery wodoodporne. Wszystkie farby, które są wodoodporne i można je z łatwością szybko zmywać, nie niszcząc przy tym pierwotnej powłoki przynęty, nadają się do takich celów. Zmywacze do paznokci bez acetonu są wskazane.
Podam teraz trzy przykłady praktycznego wykorzystania na jednej z pierwotnie pomalowanych Strzyg.
Przykład 1.
Zdarzają się w trakcie łowienia nagłe i niespodziewane zmętnienia i przybór wody, np. po burzy… Możemy spróbować bardzo wielu rozwiązań kolorystycznych… Takie zmętnienia mają fazy – od wody tzw. trąconej po zupełnie mętną, wręcz brudną… Kolory takiej zmąconej wody także bywają różne i są charakterystyczne dla danej rzeki, jeśli zmącenie nie pochodzi z zewnątrz, np. przy spuszczaniu stawów hodowlanych w okolicy, albo melioracji dopływu itd. Jeżeli nie mamy w pewien i określony sposób pomalowanych woblerów (zgodnie z naszym przekonaniem), możemy sobie wzbogacić kolorystykę „na miejscu”…
Przykład drugi.
Znudziło nam się łowić jakiś tam gatunek i chcemy go zmienić... Nie mamy jednak w zapasach wyboru woblerów w określonych kolorystykach... Popaćkanie woblera różnokolorowymi plamkami, albo dodanie np. fioletu sprawia, że przynęta ta może stać się bardziej intrygująca i czekają nas miłe niespodzianki... Tu pole do popisu mają romantycy...
No i przykład 3.
Także takie dodatki często skutkują. Zależy… Nie tylko sandacz w pewnych warunkach lubi niebieski, albo kleń krwisto czerwony… Ile wód, tyle kombinacji… A więc kombinujmy!
Na koniec… Barwy fluo i UV ogólnie nazywam „wzmacniaczami” barw zwykłych, choć mają także inne wymiary… Polecam je w zasadzie stosować tam, gdzie zwykłe przekazy nie docierają, a więc w wodach zmętnionych, ciemnych, na dużych głębokościach, wczesnym świtem, o zmierzchu i w zupełnych ciemnościach… Ogólnie i w skrócie można przyjąć roboczą tezę, że fluo i UV są jakby dodatkowym światłem (poza naturalnym z zewnątrz i o stałym natężeniu) rzuconym na barwę zwykłą… To oczywiście nie znaczy wcale, że w wodach przezroczystych w środku słonecznego dnia nie możemy ich stosować… Odnośnie fluo i UV mam swoje doświadczenia, ale o tym może następnym razem…
Sławek Szuszkiewicz
zobacz też:
woblery sławka szuszkiewicza
wędka na pstrąga
woblery na pstrąga
polecane dla Ciebie
Artykuły
Pstrąg potokowy to ryba wyjątkowa, dzika i żyjąca w niedostępnych miejscach. Jest cwana, bo widziała już setki przeróżnych przynęt i nadal dostojnie pływa w swojej rzeczce. Jest również mądra, bo tylko mądrość pozwala ...
Wędki podlodowe to bez wątpienia najważniejszy element ekwipunku zimowego wędkarza. Wielu wędkarzy podchodzi do tematu łowienia z lodu w najprostszy z możliwych sposobów. Ich wyposażenie to często przypadkowo dobrane narzędzia. Jak ...
- Dobrze Was widzieć – pomyślałem gdy pakowałem sprzęt i wielki plecak turystyczny do bagażnika samochodu. Tomek i Wojtek to moi wierni kompanii wędkarskich przygód, ich towarzystwo jest dla mnie nieocenione. Teraz dzieli nas ...
Duża, trociowa wahadłówka tym razem, dla odmiany mieszała szczupaczą wodę. Z pomostu schodziłem zadowolony, szczupaczki współpracowały znakomicie, złowiłem kilka krótkich co jak na godzinę, którą dostałem od ...
Irlandia to kraj piękny, zielony i pełen wszelakiej wody. U nas kojarzony jest niestety głównie jako miejsce zarobku i pracy. Mi udało się poznać ten kawałek na Ziemi od strony miejsc atrakcyjnych dla wędkarza. Głównym ...
Tym razem opowiem Wam o odmianie popularnego w Polsce jerkowania. Nie będzie o wielkich pecynach do których bezwzględnie wymagany jest multiplikator i potężny kij castingowy. Dzisiaj wypłyniemy razem łódką aby sprawdzić czy ...
Kolejna wyprawa za nami. Tym razem w nowym, mocnym składzie, którego trzon nadal stanowiła ekipa CF. Darek nastwiony na skandynawskie łowienie, przebierał już nogami na kilka miesięcy przed wyjazdem. Olek podchodził na luzaku, i ...