2020-06-26
Powodziowa woda. Jak łowić na wysokiej wodzie?
Wczesna wiosna to okres, kiedy spinningista ma pewien problem, polegający na małej dostępności poszczególnych gatunków tym ryb. Z jednej strony mamy typowe drapieżniki, które będziemy mogli tropić za miesiąc lub dwa, a z drugiej strony właśnie w tym czasie pojawia się kłopot natury technicznej, czyli wysoka, często powodziowa woda. Czy jest zatem szansa, aby coś w tak trudnym okresie podziałać nad wodą? Moim zdaniem właśnie wtedy, gdy rzeka wyjdzie z koryta, staniemy przed szansą połowienia do syta.

Wysoka woda - Gdzie szukać ryb?
Zwykle pierwsza, wiosenna wielka woda, przychodzi na tereny nizinne w okolicach początku kwietnia. Stany wysokiej wody trwają nawet przez dwa – trzy tygodnie. Wszystko oczywiście zależy od charakteru terenu oraz samej rzeki. Możemy być jednak pewni, że jeśli tylko będziemy chcieli, znajdziemy okazję, aby połowić na powodziówce. Oczywiście nie mówię o takiej wodzie, gdy popularne pogramy informacyjne zaczynają wspominać o klęsce. Ja opowiadam o rzece, która zatopiła przybrzeżne krzaki. Zdaję sobie sprawę z tego, że łowienie w tego rodzaju warunkach, nie należy do najłatwiejszych. Pewnie wielu z nas wydaje się to abstrakcją, ale wierzcie mi, że te trudne okoliczności, dają wędkarzowi pewnego rodzaju przewagę, której przez cały rok już mieć nie będzie. Chodzi tu przede wszystkim o wspomniane pozalewane krzaki i przybrzeżne, czy nabrzeżne zastoiska, gdzie ryby szukają schronienia przed dużą, często brudną wodą.
O co dokładnie chodzi z tą wielką wodą i zatopionymi krzakami? Sam pewnie nigdy bym nie łowił w ten sposób, gdyby nie, jak to zwykle bywa, przypadek. Kiedy kilkanaście lat temu stanąłem nad brzegiem Odry, moim oczom ukazała się wielka i brudna woda. Nieco podłamany podszedłem nad samą rzekę, aby sprawdzić, czy jest szansa na choćby kilkukrotne machnięcie woblerem w poszukiwaniu klenia. Odechciało mi się tego w kilka chwil. Woda w moim rozumieniu absolutnie nie nadawała się do łowienia. Bardzo mnie jednak zdziwił miejscowy wędkarz, który kilkanaście metrów od główki, siedział na krzesełku i w najlepsze operował wędką spławikową. Zastanawiało mnie, co on tu robi? Co on w na takiej wodzie chce łowić? Musiałem zaciągnąć języka. Kiedy podszedłem, pierwsze na co zwróciłem uwagę, to ryby w siatce. Następnie od słowa do słowa i dowiedziałem się, jak to miejscowy wędkarz łowi płocie i klenie, tuż przed zalaną główką. To był dla mnie wstęp i początek wędkarskiej nowości.
O co dokładnie chodzi z tą wielką wodą i zatopionymi krzakami? Sam pewnie nigdy bym nie łowił w ten sposób, gdyby nie, jak to zwykle bywa, przypadek. Kiedy kilkanaście lat temu stanąłem nad brzegiem Odry, moim oczom ukazała się wielka i brudna woda. Nieco podłamany podszedłem nad samą rzekę, aby sprawdzić, czy jest szansa na choćby kilkukrotne machnięcie woblerem w poszukiwaniu klenia. Odechciało mi się tego w kilka chwil. Woda w moim rozumieniu absolutnie nie nadawała się do łowienia. Bardzo mnie jednak zdziwił miejscowy wędkarz, który kilkanaście metrów od główki, siedział na krzesełku i w najlepsze operował wędką spławikową. Zastanawiało mnie, co on tu robi? Co on w na takiej wodzie chce łowić? Musiałem zaciągnąć języka. Kiedy podszedłem, pierwsze na co zwróciłem uwagę, to ryby w siatce. Następnie od słowa do słowa i dowiedziałem się, jak to miejscowy wędkarz łowi płocie i klenie, tuż przed zalaną główką. To był dla mnie wstęp i początek wędkarskiej nowości.

Łowienie na rzece - wysoka woda.
Dziś z pełną odpowiedzialnością mogę przyznać, że wspomniane przeze mnie wcześniej zatopione krzaki i wysoka woda, tworzą coś w rodzaju skupisk ryb, niekiedy przeróżnych gatunków. Mocny nurt nanosi tam masę pokarmu, który właśnie tuż przy samym brzegu, odkłada się w dużych ilościach. Zwykle będą to wypłukane z burt różnego rodzaju robaki. Mimo brudnej i nierzadko rwącej wody, ryby żerują w najlepsze i do tego nie są tak płochliwe. W zastoiskach, tuż przy samym brzegu, spotkać będziemy mogli naprawdę wielkie okazy. Kilkanaście razy udało mi się połowić w tego rodzaju łowiskach. Podstawową rybą będzie dla nas kleń, ale częstym gościem na naszych wędkach, na pewno będzie jaź.
Najfajniejsze w łowieniu na zalanych brzegach jest to, że będziemy mogli stosować dość uniwersalny kij i dosłownie kilkanaście przynęt. Wędka na rzekę nie powinna być krótka, bowiem łatwiej będzie nam operować kijem dłuższym, czyli takim, którym bez problemu odstawimy wobler od zatopionych traw. Żyłka nie może być zbyt cienka, gdyż nie będzie potrzeby wielkiego skrywania naszego zestawu, a masa zaczepów utrudni wędkowanie na żyłkach cieńszych od 0,20mm. Natomiast jeśli chodzi o przynęty, to śmiało możemy wybrać się jedynie z woblerami. Ja preferuję dwa ich rodzaje. Pierwsze to imitacje drobnych rybek i tutaj stawiam na 4 do 6 cm uklejeczki i kiełbiki, czyli odcienie szarości i srebra. Obowiązkowo też zabieram ze sobą nad taką wodę coś w cieplejszych barwach, a moim faworytem bywają zwykle pomarańcze oraz złoto. Warto też zabrać jednego czarnego woblera, gdyż bywa czasem zadziwiająco skuteczny. Drugą grupę woblerków będą stanowiły przynęty baryłkowate, czasem smużaki. Grubsze, bardziej skupione i zwykle nie dłuższe niż 3, może 4 centymetry. W przypadku tego rodzaju wobków, obowiązują bardzo podobne kolory jak w rybokształtnych.
Najfajniejsze w łowieniu na zalanych brzegach jest to, że będziemy mogli stosować dość uniwersalny kij i dosłownie kilkanaście przynęt. Wędka na rzekę nie powinna być krótka, bowiem łatwiej będzie nam operować kijem dłuższym, czyli takim, którym bez problemu odstawimy wobler od zatopionych traw. Żyłka nie może być zbyt cienka, gdyż nie będzie potrzeby wielkiego skrywania naszego zestawu, a masa zaczepów utrudni wędkowanie na żyłkach cieńszych od 0,20mm. Natomiast jeśli chodzi o przynęty, to śmiało możemy wybrać się jedynie z woblerami. Ja preferuję dwa ich rodzaje. Pierwsze to imitacje drobnych rybek i tutaj stawiam na 4 do 6 cm uklejeczki i kiełbiki, czyli odcienie szarości i srebra. Obowiązkowo też zabieram ze sobą nad taką wodę coś w cieplejszych barwach, a moim faworytem bywają zwykle pomarańcze oraz złoto. Warto też zabrać jednego czarnego woblera, gdyż bywa czasem zadziwiająco skuteczny. Drugą grupę woblerków będą stanowiły przynęty baryłkowate, czasem smużaki. Grubsze, bardziej skupione i zwykle nie dłuższe niż 3, może 4 centymetry. W przypadku tego rodzaju wobków, obowiązują bardzo podobne kolory jak w rybokształtnych.

Jak łowić na rozlanej rzece
Łowienie jest proste, by nie powiedzieć banalne. Najważniejszą sprawą jest odnalezienie potencjalnych stanowisk, które zawsze charakteryzują się podobnymi cechami. Fundament to spowolnianie nurtu oraz minimum pół metra przy brzegu. Dobrze jest, jeśli sam brzeg porastają trawy czy zatopione krzaki, które stanowią dla drapieżników schronienie oraz miejsce, gdzie zatrzymuje się pokarm. Cała operacja łowiecka polega na prowadzeniu przynęty w bardzo wolnym tempie, tuż przy samym brzegu. Prowadzenie woblerków powinno być przerywane pauzami i lekkimi podrygiwaniami. Warto niekiedy zatrzymać przynętę na dłuższą chwilę. Ten zabieg wielokrotnie okazuje się bardzo skuteczny. Oczywiście warto kombinować z głębokością prowadzenia przynęty. Pamiętam pewną wyprawę, gdy klenie najlepiej reagowały na bardzo drobne woblerki i to takie, które nie nurkowały głębiej niż 20 cm. Innym znowu razem, brały jedynie na drobne srebrne rybki, które myszkowały tuż nad dnem.
Bardzo istotnym elementem jest sposób podejścia do łowiska. Zazwyczaj, ze względu na dużą ilość zawad, nie będziemy mieli okazji podać przynęty z dużej odległości. Ważne jest w miarę ciche podejście do łowiska – tak, abyśmy mogli w pełnym komforcie poprowadzić woblera. Inny temat to holowanie zdobyczy, która za każdym razem bardzo dynamicznie walczy, próbując wpłynąć w krzaki czy trawy. Dlatego tutaj przyda się nieco mocniejsza żyłka niż ta, którą łowimy w lecie. Z jednego miejsca uda nam się wyholować jedną, czasem dwie ryby. Proponuję po całym zamieszaniu, które zgotują nam mocne klenie i jazie, zmienić miejsce, a do naszego fartownego łowiska wrócić po około godzinie. Uniwersalna zasada, zaobserwowana przeze mnie, jest taka, że jedno dobre miejsce zwykle zasiedlane jest przez kilkanaście ryb.
Bardzo istotnym elementem jest sposób podejścia do łowiska. Zazwyczaj, ze względu na dużą ilość zawad, nie będziemy mieli okazji podać przynęty z dużej odległości. Ważne jest w miarę ciche podejście do łowiska – tak, abyśmy mogli w pełnym komforcie poprowadzić woblera. Inny temat to holowanie zdobyczy, która za każdym razem bardzo dynamicznie walczy, próbując wpłynąć w krzaki czy trawy. Dlatego tutaj przyda się nieco mocniejsza żyłka niż ta, którą łowimy w lecie. Z jednego miejsca uda nam się wyholować jedną, czasem dwie ryby. Proponuję po całym zamieszaniu, które zgotują nam mocne klenie i jazie, zmienić miejsce, a do naszego fartownego łowiska wrócić po około godzinie. Uniwersalna zasada, zaobserwowana przeze mnie, jest taka, że jedno dobre miejsce zwykle zasiedlane jest przez kilkanaście ryb.
Wiosna to moim zdaniem największa szansa na fantastyczne, wędkarskie emocje nad rzeką - nawet taką, która na kilka dni wyszła z koryta. Zapewniam, że w tym czasie nad wodą spotkacie jedynie jakiegoś spinningowego zapaleńca lub spławikowca, który od wielu lat z czerwonym robakiem na przyborach łowi okazałe ryby. Przysiądźcie czasem obok takiego wędkarza, pogadajcie o rybach i wypijcie razem kubek gorącej kawy. Może uda się Wam, tak jak i mnie, usłyszeć niesamowite historie o wielkich rybach, żyjących tuż przy samym brzegu.
Foto i tekst: corona fishing
zobacz też:
wobler na klenia
mandula
najlepsze przynęty na szczupaka
Foto i tekst: corona fishing
zobacz też:
wobler na klenia
mandula
najlepsze przynęty na szczupaka
polecane dla Ciebie
Artykuły
W podwodnym świecie jest masa tajemnic, których my, ludzie, nigdy nie odkryjemy. Jedną z grupy największych ciekawostek jest kolor, a dokładniej jego wpływ na reakcje ryby. Znawcy tematu będą opowiadali o przestrzeni barw, o ...
Nie wiem jak to się wszystko stało, ale minęło już tyle lat, a ja nadal uparcie pogłębiam się w swojej chorobie, którą jest wędkarstwo. Na szczęście na nią się nie umiera - wręcz przeciwnie - niejednego podtrzymuje ona przy ...
Wahadłówki jak koła – używane są od wielu wieków i nie ma czym ich zastąpić! Dlaczego nie ma? Nic tak jak ten kawałek metalu nie naśladuje osłabionej rybki. Moim zdaniem nawet gumki, mimo perfekcyjnej zgodności ze ...


Swego czasu, będąc jeszcze młodym chłopcem, niemal każde wakacje spędzałem u dziadków. Z okien domu widziałem wielkie, leśne jezioro. Szerokie na kilkanaście metrów trzcinowisko i niemal całkowicie zakryta przez liście ...
Rzeka Merkys, zwana przez wielu Mereczanką, już kilka lat temu dała mi wiele do myślenia. Podczas rozmowy z wędkarzem zwiedzającym rzeki pstrągowe w całej Europie, dowiedziałem się o wielkim i dzikim pstrągu, który rwie zestawy ...


Jedna z ostatnich desek ratunku najzagorzalszych spinningistów w „martwym sezonie”. Okoń – ryba pocieszenia. W ciągu całego roku okonia jest złowić najłatwiej ze wszystkich drapieżników. W niektórych ...


Jesień i zima to wyśmienity czas na okazałe szczupaki, sandacze i piękne okonie. Każdy gna nad jeziora i rzeki w poszukiwaniu przygód. Pstrągi potokowe już powoli zaczynają tarło, nad większymi wodami górskimi ...