2018-02-05
Rekordowe okonie
Kiedyś mój sympatyczny kolega opowiedział mi historię niewielkiego, miejskiego jeziorka, które stało się dla wielu wędkarzy polem manewrów rekreacyjnych. Łowiono tam zwykle drobne płotki na robaczka, bo jak wszyscy opowiadali, nie było w „bagnie” nic więcej. Rzeczywiście - złowienie w tym „akwenie” przyzwoitej ryby graniczyło z cudem. Ot, klasyczny kaczy dołek między blokami. Zdarzyło się tak, że ktoś z wielkimi aspiracjami podjął decyzję o zlikwidowaniu miejskiego bagienka, i jezioro osuszono. Jak się okazało podczas spuszczenia wody, na dnie zbiornika ukazały się oczom zdziwionych wędkarzy rekordowe okonie w znacznej ilości, kilka rekordowych szczupaków i ponoć jeden olbrzymi sandacz. Były i miały się bardzo dobrze, tylko ich miejskie doświadczenie wymusiło nabranie wyjątkowej zdolności przetrwania.
Ta krótka historia dowodzi temu, że w wielu wodach żyją wielkie ryby, tylko najczęściej my nie potrafimy ich złowić. Zapewne zżera nas rutyna i przywiązania do klasycznych sposobów połowu. Świetnym przykładem na potwierdzenie tej teorii będzie dzisiejsza opowieść o grubych okoniach żyjących w beznadziejnie płytkim łowisku. Tym razem opowiem Wam o wodzie, gdzie czasem w maju lub na koniec listopada, wędkarze polowali na szczupaki. Czasem, bo woda w środku sezonu zarastała niemal całkowicie i łowienie w niej było istną siłownią, czyli nieustannym walczeniem z grążelami i innym zielskiem. A jednak, pomiędzy całym tym podwodnym lasem przypadkowo odkryłem okonie, które należało łowić całkowicie inaczej niż podaje literatura. Bez dwóch zdań byly to rekordowe okonie, których rozmiary czasem zamykały na kilka chwil usta. Normalnością były ryby w przedziale 40-45cm
Rekordowe okonie na spinning
Wspomniane jezioro to kilkunastohektarowy zbiornik, gdzie płaskie jak stół dno jest zamulone, a głębokość nie przekracza 1,5 metra. W jednym tylko kawałku jest, jak to nazwałem z przekorą, Rów Mariański z wodą na 2 metry. Nic innego jak płytkie bagno, beznadziejnie zarośnięte zielskiem. Okoń w takim miejscu jak go zatem tutj łowić? Gdzie ich szukać? Jak znaleźć jakiś punkt zaczepienia aby się do nich dobrać? No właśnie, tak przechodzimy do konkretów. Poszukiwanie nie mogło być klasyczne, na nic zdała się sonda, na nic obserwowanie wody. Wszędzie płytko i same krzaki. Na wodzie nie było żadnych znaków żerowania ryb. Jedyne miejsce, gdzie można porzucać przynętą, to pas wolnej wody przy brzegu. Tak, takie to dziwne jest jezioro. Woda wolna od zielska ciągnie się wzdłuż północnego brzegu. Trochę tam pojedynczych kamieni otulonych zazwyczaj mułem lub (rzadziej) piaskiem. Do tego pojedyncze grążele i woda mniej niż metr.
Jestem pewien, że w tym miejscu okonie bywały okazjonalnie i wpływały tylko na chwilę, aby najeść się na drobnej rybce. W ciągu dnia zazwyczaj odpoczywały w zielsku, gdzie żaden wędkarz nie mógł ich złowić. Te momenty nie były łatwe do przewidzenia. Mało tego, były bardzo krótkie i absolutnie nie był to czas, gdy garbusy zjadały wszystko co im się do wody wrzuciło. Co najbardziej ciekawe, gumy nie były najlepsze, i to nawet te mocowane na lekkich główkach nie dawały takiego rezultatu, jak choćby duże obrotówki. Małe gumki były bezwzględnie ignorowane. Przynęta musiała być słusznych rozmiarów, a najlepiej jeśli pracowała niemal w miejscu. Trudno mi jest powiedzieć dlaczego akurat tak to wszystko wyglądało. Zapewne drapieżniki, które wpływały w przybrzeżną płyciznę, polowały na bardzo określonym pokarmie i ich apetyty zafiksowane były jedynie na 8 cm tłustego mięska.
Jestem pewien, że w tym miejscu okonie bywały okazjonalnie i wpływały tylko na chwilę, aby najeść się na drobnej rybce. W ciągu dnia zazwyczaj odpoczywały w zielsku, gdzie żaden wędkarz nie mógł ich złowić. Te momenty nie były łatwe do przewidzenia. Mało tego, były bardzo krótkie i absolutnie nie był to czas, gdy garbusy zjadały wszystko co im się do wody wrzuciło. Co najbardziej ciekawe, gumy nie były najlepsze, i to nawet te mocowane na lekkich główkach nie dawały takiego rezultatu, jak choćby duże obrotówki. Małe gumki były bezwzględnie ignorowane. Przynęta musiała być słusznych rozmiarów, a najlepiej jeśli pracowała niemal w miejscu. Trudno mi jest powiedzieć dlaczego akurat tak to wszystko wyglądało. Zapewne drapieżniki, które wpływały w przybrzeżną płyciznę, polowały na bardzo określonym pokarmie i ich apetyty zafiksowane były jedynie na 8 cm tłustego mięska.
Zestaw na okonia
Trudne warunki wymusiły stosowanie nieco dziwnego zestawu na okonie. Do okoni od długiego czasu stosuję kije o akcji moderate. Często zestawiam taki patyk z żyłką. Całość działa jak guma, ale to jedyne jak się okazuje narzędzie do moich rąk, które nie powoduje frustracji związanej ze spadami i ciągłymi jedynie pstrykami. Żyłka 0,22 mm w połączeniu z ulubionym Avidem VIS70MM, to dla mnie zestaw okonie idealny. Całość jest mocna i bardzo spolegliwa pod dużymi rybami. Trzyma zdobycz niczym klej. Brania na takim zestawie to zwykle 100% pewności zacięcia. Mocne targnięcie i siedzi!
Długo kombinowałem z przynętami. Podstawowa sprawa to sposób ich prowadzenia w tej płyciźnie. Przestrzeń, gdzie mogłem przynętę zaprezentować, była bardzo ograniczona i to wymusiło wabiki, które okoniom się spodobały. Musiały być to przynęty dość sporych rozmiarów i do tego takie, które można prowadzić niemal w miejscu, czyli jerkować, podciągać, kłaść na dnie. Wszystko wolno, mozolnie, z pojedynczymi zmianami tempa. Numerem jeden były niewielkie i ledwo tonące jerki. Mi najlepiej sprawował się Buko CF oraz Havok CF. Oba to niewielkie drewniane jerki, które w zamyśle stworzone były właśnie do takiej gmeraniny pomiędzy roślinami. Stosunkowo lekkie, a w wodzie leniwe, ledwo tonące i pracujące w miejscu. Okoń zdecydowanie najlepiej brał mi na takie przynęty. Mocno weryfikowałem kwestię kolorów i jak się okazało, kolejny raz wygrała prostota. Oliwki i złoto najbardziej przypadły do gustu okoniom. To kolejny dowód na to, że garbusy do tego miejsca przypływały po jeden określony gatunek i wielkość rybki. Złowiłem kilka sztuk, które w gardle miały drobne wzdręgi. To był klucz do sukcesu.
Co ciekawe, średnie okazywały się gumy. Oczywiście złowiłem kilka okoni na rippery, około 9 cm na bardzo lekkich główkach, czyli około 3 gramy, ale silikony okazywały się skuteczne tylko w określone dni i do tego jeszcze jakieś takie najbardziej dziwne. Z domalowanym na perłowym korpusie grzbietem i czerwonym ogonkiem. Nie wiem czy to przełowienie gumami, czy może to, że akurat moje gumy się rybom najzwyczajniej nie podobały. Dobra okazywała się natomiast specjalna obrotówka bez obciążenia. Nazywam ją Gigant. To kawał wirówki wyposażonej w obfity chwost. Dzięki małej wadze oraz specyficznej konstrukcji można ją prowadzić na bardzo płytkiej wodzie, baaaardzo wolno.
Jak się okazało podstawową sprawą były przynęty. Bezwzględnie istotne było też zachowanie ciszy na łódce i holowanie ryby tak, aby zbytnio nie hałasowała. Bardzo zastawiające do dziś jest dla mnie, dlaczego akurat w tak dziwne miejsce wpływały grube okonie aby polować na wzdręgi. Wiem, że całe to jezioro obfitowało w pokarm, a pomiędzy roślinnością było aż gęsto od drobnych rybek. Dlaczego akurat tu urządzały sobie stołówkę? Może chodziło o sposób ataku na naturalne zachowanie wzdręg…? Nie wiem.
Co ciekawe, średnie okazywały się gumy. Oczywiście złowiłem kilka okoni na rippery, około 9 cm na bardzo lekkich główkach, czyli około 3 gramy, ale silikony okazywały się skuteczne tylko w określone dni i do tego jeszcze jakieś takie najbardziej dziwne. Z domalowanym na perłowym korpusie grzbietem i czerwonym ogonkiem. Nie wiem czy to przełowienie gumami, czy może to, że akurat moje gumy się rybom najzwyczajniej nie podobały. Dobra okazywała się natomiast specjalna obrotówka bez obciążenia. Nazywam ją Gigant. To kawał wirówki wyposażonej w obfity chwost. Dzięki małej wadze oraz specyficznej konstrukcji można ją prowadzić na bardzo płytkiej wodzie, baaaardzo wolno.
Jak się okazało podstawową sprawą były przynęty. Bezwzględnie istotne było też zachowanie ciszy na łódce i holowanie ryby tak, aby zbytnio nie hałasowała. Bardzo zastawiające do dziś jest dla mnie, dlaczego akurat w tak dziwne miejsce wpływały grube okonie aby polować na wzdręgi. Wiem, że całe to jezioro obfitowało w pokarm, a pomiędzy roślinnością było aż gęsto od drobnych rybek. Dlaczego akurat tu urządzały sobie stołówkę? Może chodziło o sposób ataku na naturalne zachowanie wzdręg…? Nie wiem.
Ta historia i sposób łowienia, jak się okazało fajnych ryb, kolejny raz dowodzi, że nie warto się zniechęcać do łowisk wydawałoby się nieciekawych. Nawet najbardziej oblegane, płytkie, porośnięte i przełowione zbiorniki kryją w sobie świetne ryby. To tylko od nas zależy, czy znajdziemy na nie sposób. W mojej opinii najważniejsza jest znajomość i przewidywanie zachowań drapieżników. Podporządkowanie jego trybu życia względem dostępności pokarmu. Jeśli uda nam się dobrać do tych wszystkich zmiennych odpowiednią przynętę, to okaże się, że w pustym pozornie jeziorku żyją wielkie ryby i tylko nieliczni o nich wiedzą.
Przede mną wielkie wyzwanie. Tropem grubych garbusów poszedłem w sandacze na nieco innej wodzie. Wiem że są, bo już kilka złowiłem, ale ciągle poszukuję punktu zaczepienia. Wiem, że wobler, wiem gdzie, jeszcze do tego tylko czas…
Przede mną wielkie wyzwanie. Tropem grubych garbusów poszedłem w sandacze na nieco innej wodzie. Wiem że są, bo już kilka złowiłem, ale ciągle poszukuję punktu zaczepienia. Wiem, że wobler, wiem gdzie, jeszcze do tego tylko czas…
Zdjęcia i tekst: Remigiusz Kopiej
Zobacz też:
wędka na okonia
jerki na okonia
obrotówka na okonia
obrotówka na pstrąga
polecane dla Ciebie
Artykuły
Seria Legend Tournament®, wprowadzona przez St. Croix do oferty kilka lat temu, charakteryzuje się szerokim wyborem wielu różnorodnych modeli wędek o specyficznej akcji. Dzięki temu każdy wędkarz będzie mógł wybrać model odpowiedni do ...
Kilka lat temu, po całodziennym przedzieraniu się przez zakrzaczone brzegi rzeczki pstrągowej, zasiedliśmy z moim kompanem do wieczornej kolacji. Dyskutowaliśmy jak zwykle o pstrągach, pięknej wodzie i o woblerach. W głowie mnożyły nam ...
Wędka na klenia...
....czy istnieje coś takiego?
Wiele lat minęło od kiedy złowiłem swojego pierwszego klenia na spinning. Pamiętam doskonale tamten dzień, kiedy biegałem w krótkich spodenkach po porośniętym wikliną brzegu rzeki. ...
Do napisania tego tekstu skłoniły mnie zapytania naszych klientów, dotyczące zastosowania wielu przynęt z oferty CF. Na początek postanowiłem podzielić się z Wami spostrzeżeniami na temat jerków. Wybór wynikał przede ...
Sandacz to ryba, którą spotkać można niemal wszędzie - zarówno w rzekach jeziorach, jak i zbiornikach zaporowych. Wyjątkiem są chyba tylko rzeki górskie. Z racji tego, że sandacze wyparły szczupaki w większości ...
Koniec wakacji to czas kiedy wielu moich kolegów zaczyna myśleć o sandaczach i szczupakach. Dla miłośników wielkiej rzeki rozpoczynają się prawdziwe łowy. Zestawy przeżywają metamorfozę. Z lekkich spinningów ...
Wędki podlodowe to bez wątpienia najważniejszy element ekwipunku zimowego wędkarza. Wielu wędkarzy podchodzi do tematu łowienia z lodu w najprostszy z możliwych sposobów. Ich wyposażenie to często przypadkowo dobrane narzędzia. Jak ...