2016-06-21
Sandacz z płytkiej wody
Czerwiec to bardzo charakterystyczny czas dla tych wędkarzy, którzy polują na sandacze. Zdecydowana większość z nas, od dłuższego już czasu, przygotowywała szybkie kije do łowienia w opadzie. Są jednak i tacy, którzy ciężki ołowiany kaliber zostawiają na inną okazję. Otwarcie sezonu sandaczowego można potraktować bowiem nieco inaczej, i podejść do tej ryby nieco po „szczupakowemu”. Tym razem opowiem Wam o wędkarzu, który zdradził mi swoją tajemnicę łowienia sandaczy na płytkiej, czerwcowej wodzie.
Pływaliśmy wówczas Wisłą. Zimno, padający nieustannie deszcz oraz brak brań ułatwił nam podjęcie dyskusji o wiślanych sandaczach, które w zależności od pory roku - według mojego kolegi - zajmowały zdecydowanie odmienne stanowiska. Inaczej też polowały,i do tego na całkiem różnympokarmie opierały swoje źródło kalorii. Zgodnie z tym, co ustaliliśmy podczas naszych deszczowych dywagacji, sandacze w czerwcu zazwyczaj łatwiej jest złowić na bardzo płytkiej wodzie… Przytaczaliśmy przykłady złowionych przez nas ryb, oraz wymienialiśmy się modelami przynęt i sposobów łowienia. Wszystko się zgadza, ale dlaczego akurat w tym okresie sandacz woli wolną i płytka wodę, niż głębokie kamieniste uskoki dna?
- Już nie mogę się doczekać czerwca…Kurde, w końcu lekkie główki, mniejsze gumy. Cieńsza plecionka i normalne łowienie, a nie to bombardowanie dna kilogramami ołowiu. Do tego woblery i te twoje Makaje- takJacekzaczął opowieści o lekkim łowieniu sandaczy. Dla mnie tego typu łowienie było czymś nowym, więc nie byłbym sobą,gdybym nie starał się tegotematu pociągnąć dalej…
- Podstawą jest znalezienie miejsca w rzece, gdzie sandacze wypływają na żer, i to w przypadku czerwcowego wędkowania nie jest aż tak trudne. Moim zdaniem najlepsze odcinki Wisły to rozległe napływy na główki gdzie dno jest choć trochę pofałdowane – kontunuował Jacek. - Jeśli leżą na nim pojedyncze pniaki czy kamienie, to mamy bankówkę. Miejsce łatwe do obławiania i gumą, i woblerem. Świetne są też opaski, które woda przez lata już mocno poszarpała. Faszyna została rozmyta, a kamienie rozsypały się na dużym kawałku od brzegu. Tam zazwyczaj nie jest głęboko. Wody wystarczy metr, i najlepiej jest, aby nurt nie był zbyt mocny, bo łatwiej będzie nam lekką przynętę prowadzić. Najważniejsza jest drobna rybka, bo do niej sandacz przypłynie zawsze – zakończył Jacek.
- Już nie mogę się doczekać czerwca…Kurde, w końcu lekkie główki, mniejsze gumy. Cieńsza plecionka i normalne łowienie, a nie to bombardowanie dna kilogramami ołowiu. Do tego woblery i te twoje Makaje- takJacekzaczął opowieści o lekkim łowieniu sandaczy. Dla mnie tego typu łowienie było czymś nowym, więc nie byłbym sobą,gdybym nie starał się tegotematu pociągnąć dalej…
- Podstawą jest znalezienie miejsca w rzece, gdzie sandacze wypływają na żer, i to w przypadku czerwcowego wędkowania nie jest aż tak trudne. Moim zdaniem najlepsze odcinki Wisły to rozległe napływy na główki gdzie dno jest choć trochę pofałdowane – kontunuował Jacek. - Jeśli leżą na nim pojedyncze pniaki czy kamienie, to mamy bankówkę. Miejsce łatwe do obławiania i gumą, i woblerem. Świetne są też opaski, które woda przez lata już mocno poszarpała. Faszyna została rozmyta, a kamienie rozsypały się na dużym kawałku od brzegu. Tam zazwyczaj nie jest głęboko. Wody wystarczy metr, i najlepiej jest, aby nurt nie był zbyt mocny, bo łatwiej będzie nam lekką przynętę prowadzić. Najważniejsza jest drobna rybka, bo do niej sandacz przypłynie zawsze – zakończył Jacek.
Musiałem od razu spytać: jak to jest, że wybierasz właśnie takie, nietypowe miejsca w tym okresie? I dlaczego akurat takie?- Wyznaję zasadę,że łatwiej jest mi złowić rybę, która chce jeść – zaczął Jacek.Nie lubię łowić sandaczy, które jedynie pstrykają. Dla mnie najfajniejsze jest to, jak sandacz walnie tak, że kij zabiera z ręki. Niema wówczas spadów. Nie są potrzebne ultra szybkie wędki i inne kosmiczne wynalazki. To trochę takie wspominanie Wisły sprzed lat, kiedy łowiłem te ryby na zwykłe obrotówki czy wahadłówki. Było dobrze, a dlaczego na płytkiej wodzie? Prosta sprawa:tutaj sandacz przebywa aby się najeść, jeśli tylko zwróci uwagę na twoją przynętę, to połknie ją bez wahania.Łowi się tutaj zwykle większe ryby.
Tylko gumy?
- Absolutnie nie. Powiem inaczej: czasem gumy, a zazwyczaj woblery. Guma to oklepana przynęta, co w niej mądrego wymyślisz? Gumą łowią wszyscy, i zaczynają zazwyczaj od białych lub jaskrawych. Z tego tytułu sprawę mamy nieco utrudnioną, bo sandaczom opatrzyłysię już te wabiki, i warto nieco poszaleć z woblerami. Tutaj jednak sprawę komplikuje rynek, bo w sklepach dobre woblery sandaczowe to rzadkość. Dla mnie numerem jeden są przynęty minimum 9, a najlepiej około 10-11cm, klasyczne smukłe ukleje. Najważniejsze są jednak dwie sprawy. Pierwsza to lotność:musisz takim cygarem rzucić na spory kawałek. Druga sprawa to praca. Wobler musi się kolebać i lekko lusterkować,a przy podszarpywaniu zacząćjerkować… Bo tak właśnie trzeba sandacza łowić. Rzucanie i ściąganie da nam jedynie rybę jeśli będziemy mieć akurat dobry dzień. Woblerem trzeba grać, zostawiać go w miejscu, czasem nawet cofać. Wówczas jest najskuteczniejszy. No i wobler musi być większy, bo te małe modele nie pozwalają zastosować większych kotwic. Sandacz na małych spadnie. Gumy też mają zalety– kontynuował rozważania Jacek. - Możnanimi fajnie połowić po skosie. Można mocno eksperymentować z kolorami, no i mają duża chwytność, bo wyposażone są w pojedynczy, mocny hak. Jakiś czas temu odkryłem nowąprzynętę na płytką sandaczowa wodę: woblery albo jerki bezsterowe, z mocowaniem plecionki na grzbiecie. Te przynęty okazały się hitem właśnie na początku sezonu. Łowi na to niewielu, a przynęta doskonale imituje drobnego krąpika, który stara się ostatkiem sił uciec przed drapieżnikiem. Trzeba nieco takim jerkiem popracować, aby poznać charakter jego pracy, ale warto – zaznaczył.
Tylko gumy?
- Absolutnie nie. Powiem inaczej: czasem gumy, a zazwyczaj woblery. Guma to oklepana przynęta, co w niej mądrego wymyślisz? Gumą łowią wszyscy, i zaczynają zazwyczaj od białych lub jaskrawych. Z tego tytułu sprawę mamy nieco utrudnioną, bo sandaczom opatrzyłysię już te wabiki, i warto nieco poszaleć z woblerami. Tutaj jednak sprawę komplikuje rynek, bo w sklepach dobre woblery sandaczowe to rzadkość. Dla mnie numerem jeden są przynęty minimum 9, a najlepiej około 10-11cm, klasyczne smukłe ukleje. Najważniejsze są jednak dwie sprawy. Pierwsza to lotność:musisz takim cygarem rzucić na spory kawałek. Druga sprawa to praca. Wobler musi się kolebać i lekko lusterkować,a przy podszarpywaniu zacząćjerkować… Bo tak właśnie trzeba sandacza łowić. Rzucanie i ściąganie da nam jedynie rybę jeśli będziemy mieć akurat dobry dzień. Woblerem trzeba grać, zostawiać go w miejscu, czasem nawet cofać. Wówczas jest najskuteczniejszy. No i wobler musi być większy, bo te małe modele nie pozwalają zastosować większych kotwic. Sandacz na małych spadnie. Gumy też mają zalety– kontynuował rozważania Jacek. - Możnanimi fajnie połowić po skosie. Można mocno eksperymentować z kolorami, no i mają duża chwytność, bo wyposażone są w pojedynczy, mocny hak. Jakiś czas temu odkryłem nowąprzynętę na płytką sandaczowa wodę: woblery albo jerki bezsterowe, z mocowaniem plecionki na grzbiecie. Te przynęty okazały się hitem właśnie na początku sezonu. Łowi na to niewielu, a przynęta doskonale imituje drobnego krąpika, który stara się ostatkiem sił uciec przed drapieżnikiem. Trzeba nieco takim jerkiem popracować, aby poznać charakter jego pracy, ale warto – zaznaczył.
Widzisz, przynęta to jednak w moim odczuciu sprawa nadal drugorzędna – ciągnął dalej Jacek. -Ja ciągle mam w głowie ryby, które wyobrażam sobie na dnie rzeki. Moim zdaniem,najważniejszą rolę odgrywa podanie i prowadzeniewoblera czy gumy. Wyobraź sobie sandacze, które przyczajone za kamieniami polują na ukleje czy krąpie. Jeśli poprowadzisz przynętę w byle jaki sposób, drapieżnik się nie oszuka, botemat będzie mu wyglądał podejrzanie. Ja łowię zawsze po skosie. Wszystkie przynęty prowadzę w poprzek nurtu i pozwalam, aby to woda prowadziła moje rybki, bez względu na to, czy są to woblery, jerki czy gumki – podkreślił.
A pora dnia? A może noc?
- I jedno, i drugie. Znowu miejsce odgrywa tu kluczową rolę. Znam napływy nocne i dzienne. Są takie, gdzie sandacze przypływają jedynie na kilka chwil o wschodzi słońca. Marzeniem jest miejsce, gdzie sandacze są przez cały czas - to wzorce, których już na naszym odcinku chyba nie ma, nie wiem – dodał z wahaniem Jacek. - Zasada podstawowa jest taka, że opaska to dzienne łowisko, które jeśli jest łowne w ciągu dnia, to i w nocy jest dobre, jednak tutaj sandacze przypływają pod sam brzeg. Nawet na wodę, która lekko im przykrywa grzbiet. Napływy czy rafy to trudniejszy temat, jeśli chodzi o lokalizowanie drapieżników, jednak jeśli już je tam namierzymy, to prawdopodobnie dobierzemy się do sandaczowego raju.Jak tak ci o tym opowiadam, to znowu klaruje się kolejna ważna sprawa: pamiętaj o tym, że łowisz na płytkiej wodzie,a sandacz to bardzo płochliwa ryba. Jak będziesz głośny na łódce czy na kamienistej opasce, to z ryb nici – dodał na koniec mój kolega.
A pora dnia? A może noc?
- I jedno, i drugie. Znowu miejsce odgrywa tu kluczową rolę. Znam napływy nocne i dzienne. Są takie, gdzie sandacze przypływają jedynie na kilka chwil o wschodzi słońca. Marzeniem jest miejsce, gdzie sandacze są przez cały czas - to wzorce, których już na naszym odcinku chyba nie ma, nie wiem – dodał z wahaniem Jacek. - Zasada podstawowa jest taka, że opaska to dzienne łowisko, które jeśli jest łowne w ciągu dnia, to i w nocy jest dobre, jednak tutaj sandacze przypływają pod sam brzeg. Nawet na wodę, która lekko im przykrywa grzbiet. Napływy czy rafy to trudniejszy temat, jeśli chodzi o lokalizowanie drapieżników, jednak jeśli już je tam namierzymy, to prawdopodobnie dobierzemy się do sandaczowego raju.Jak tak ci o tym opowiadam, to znowu klaruje się kolejna ważna sprawa: pamiętaj o tym, że łowisz na płytkiej wodzie,a sandacz to bardzo płochliwa ryba. Jak będziesz głośny na łódce czy na kamienistej opasce, to z ryb nici – dodał na koniec mój kolega.
Od naszej wiślanej pogawędki minęło bodaj 4 czy 5 sezonów. Od tego czasu, za każdym razem gdy zbliża się sezon na pieski, zawsze spoglądam na woblery i jerki sandaczowe. Gumy zostawiam na później. Przekonałem się,że sandacze z płytkiej wody to zdecydowanie inne łowienie, w którym magiczne jest samo branie, bardziej przypominające walnięcie bolenia. Ciekawostką jest fakt, że mocniej zgłębiając temat naszej dyskusji dojedziemy do wniosku, że w bardzo podobny sposób wielu wędkarzy w całym kraju łowi na innych rzekach, i to w zbiornikach zaporowych.
autor: Remigiusz Kopiej
przeczytaj więcej o:
jesienne sandacze
sandacz z opadu
zobacz też:
woblery na sandacza
cykady na sandacza
koguty na sandacza
przynęty spinningowe
przynęty na sandacza
autor: Remigiusz Kopiej
przeczytaj więcej o:
jesienne sandacze
sandacz z opadu
zobacz też:
woblery na sandacza
cykady na sandacza
koguty na sandacza
przynęty spinningowe
przynęty na sandacza
polecane dla Ciebie
Artykuły
Kiedy niewielkie rzeczki zostają uśpione przez gigantyczne zaspy śniegu, a lodowe kry na chwilę odkryją niewielki kawałek wody, nastaje czas tymczasowego machania wędką. Warto, bo nawet w tak niesprzyjających warunkach jest szansa, aby ...
Chociaż standardowych przynęt na naszym rynku nie brakuje, to jednak przy każdej wizycie w jakimkolwiek sklepie wędkarskim, zazwyczaj odczuwałem niedosyt. Przynęty imitujące różnego rodzaju owady na jazie, klenie, pstrągi czy ...
Każdy człowiek popełnia błędy. Spinningista też. Nawet ten najlepszy, profesjonalista zwyciężający seryjnie w zawodach. Po każdej rybie, która nam zeszła, po każdym potężnym braniu, które nie skończyło się skutecznym ...
Przepiękna, krystalicznie czysta woda, o brunatnym zabarwieniu i do tego jeszcze piekielnie rybna, to dla wielu wędkarzy marzenie. Zamykając wieczorem oczy, możemy przeglądać najpiękniejsze zakamarki prawdziwie dzikiej rzeki. Bystry nur z ...
Nigdy nie zapomnę gonitwy nad najpiękniejszymi, dzikimi rzeczkami w Polsce. Urok wczesnowiosennej, niewielkiej rzeki, zapada w pamięć na wiele lat. Krajobraz nie jest jeszcze zielony, woda dziwnie mroczna, miejscami widać resztki zmarzniętego ...
Kolejny dzień pływaliśmy w pogoni za sandaczami. Malowniczy zbiornik zaporowy prześwietlało listopadowe, ostre słońce. Na łódce siedzieliśmy w podkoszulkach, upał niesamowity, jak w środku lata. Ryby bezwzględnie ignorowały ...
Brzana to paradrapieżnik z rodziny karpiowatych. Ryba, która dostarcza łowcy wielu ogromnych emocji podczas holu. Jedna z najsilniejszych ryb naszych wód. Brzanę można spotkać dosłownie wszędzie. Bytuje głównie w rzekach ...