Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Trocie na wesoło
2014-01-22

Trocie na wesoło

Mina kumpla od rana jest niewyraźna i zła. Poniekąd to efekt wczorajszych, długich wieczornych rozmów, z drugiej zaś strony trzech dni bezowocnego biczowana od świtu do zmierzchu trociowych cieków. Nagle w ułamek sekundy, wraz z lądowaniem na brzegu kleciny atmosfera ożyła. Ależ jest teraz otwarty, rozmowny, przyjacielski – „tak musisz prowadzić”, „ nie skręcaj za szybko”. Siedzę cicho, nic nie mówię, przecież złapał to wie.


Trocie na wesoło

Rzecz dzieje się na Parsęcie. W wyżej opisanych nastrojach postanawiamy obłowić jeszcze raz jedną, znaną prostkę. Z oddali wyłania się postać siedzącego na pniu wędkarza, no to będę rozmowy – nie wierzę, że się nie pochwali. Toż to kelt – dokładnie mierzone 65 cm – wystarczające szczęście by radość obwieścić całemu światu. Dotarliśmy. Ten facet to taki ktoś o kim mówi się „miejscowy”. Jego kaloszom daleko do naszych Simmsów, kij z młynkiem to zapewne ten sam, który w maju łowi szczupaki a w lipcu liny i karpie. No i przynęta… cóż to ?
- Dzień dobry. Jak tam dziś Pan połapał ? – zagaił mój Kompan – ja to ładnego kelta…
- Ja też dziś złowiłem, właśnie skończyłem łowić.
- Co Pan złowił, ładna ?
- Tam pod kurtką jest. Jak chcecie to zobaczcie.
W kierunku kurtki ruszyliśmy jakby z automatu. Ortalionowa, zielona kurtka powieszona na gałęzi odsłoniła prawdziwe bydle.
- Ile to srebro ma ? – wyksztusiliśmy chórem.
- Nie wiem, nie mam centymetra.
Ułamek sekundy później miarka pokazała 95 cm.
- No Panie…, taka torpeda, ah,oh. Gratulacje.
- Panowie, to jak już macie centymetr to może zmierzylibyście mi drugą ?
Spoglądamy na siebie a na twarzach na pewno rysują się pierwsze oznaki zazdrości. Nie no, na pewno jest mała… . Facet z plecaka wyciąga pozwijane w reklamówki cielsko. Łosoś… 103 cm. Do końca pięciodniowego wyjazdu moja dusza złośliwcy pastwi się nad kumplem. No wiesz, ale Twój kelt… . Na co odpowiadał – no wiesz, ale Twoje nic… .


Trocie na wesoło

Rzecz dzieje się tym razem nad Słupią. Coraz leniwiej poruszamy się po brzegu po sześciu godzinach wędkarskiego spaceru. Myślami jesteśmy już raczej nie wieczornym piwku, niemniej ambitne z nas chłopaki i póki ciemno nie będzie, żadnego piwka i taryfy ulgowej też nie będzie.
- Kij w to hand made. Takiego Dżaksona założę.
Słowne wygłupy trwają.
- Cały dzień podawałem spod ręki. Ponoć jak zza pleców rzucisz to worek z rybami się otwiera.
- Ty ta obrotówka się chyba nie kręci.
- Bo baterii nie wsadziłeś.
Drwiny trwały gdy nagle potężne uderzenie wygina w pałąk kij szydercy. Ryba jest wielka, wyciągnięcie 20 metrów linki z kołowrotka zajmuje jej kilka sekund po czym przynęta z impetem wyskakuje z wody a oględziny ujawniają… że ktoś zapomniał zdjąć gumowych osłonek zabezpieczających kotwice.

Na chwilę wrócimy znów nad Parsętę. Kawał, bogatej wody przelewa się przez Poczernino. Książkowe łowisko keltów – długie, głębokie i dość szerokie prostki co jakiś czas tylko zakłócane są przez tworzące bankowe miejscówki zakręty. Tutaj wszędzie może stać ryba… . Łowimy bez efektu, skupieni, zaangażowani, chyba za bardzo chcemy. Stoimy oddaleni od siebie jakieś 15 metrów gdy między nas wchodzi „miejscowy”. A co tam niech łowi, Ty już przeorane i woblerem i wahadłem i wszystkim. Miejscowy nie podał lecz zarzucił, niczym koszyk zanętowy, swój wabik wykonany ze stołowej łyżki na środek rzeki. Nie pod burtę, nie pod drzewo, czy też w warkocz za przeszkodą. Środek rzeki, dwa obroty korbą i siedzi… . Jakby w tym momencie był gdzieś w okolicy lombard oddałbym swój cały sprzęt. Oj malutki, maciupeńki się zrobiłem.

Człowiek uczy się całe życie więc, że trocie to nie płotki uczyła nas też jednego razu Rega. Piękna rzeka lecz na sporym odcinku poprawiona przez człowieka faszyną. Po kolejnym, pełnym wiary, rzucie moje wahadło utkwiło w zawadzie. Zanim przyjdzie ostateczność próbuję odstrzału, szarpania, napinania. Na nic to się zdaje, więc rwę. Myśli o tym jak cholernie mocną mam linkę przerywa mi uderzenie w głowę. Gdy dochodę do siebie widzę moje wahadło leżące na ziemi i krew na tej ręce, którą trzymałem się za czoło. Szczęście w nieszczęściu bo oko było blisko. Oczywiście żartów nie było końca.
- Wiesz Kamil… może teraz coś zaskoczy, może teraz się poukłada i zaczniesz łowić.
- Może zamiast czapki zakładaj kask na głowę.


Trocie na wesoło

Wędkarstwa nie stanowią wyłącznie ryby. To podróże, towarzystwo, wspomnienia i przede wszystkim nadzieja, którą my wędkarze mamy niezwykle rozwiniętą. Za nami pierwsze dni kolejnego trociowego sezonu, życzę każdemu zapaleńcowi tej sportowej ryby, by nawet jeśli wędkarskie szczęście nie dopisze, zawsze było co wspominać.

Foto / Tekst: Kamil Mazur

Przeczytaj więcej o:
wahadłówki miedziane
o pstrągach potokowych
wędkarski sezon

Zobacz też:
wahadłówki na troć
woblery na troć
przynęty na troć
błystki obrotowe
przynęty spinningowe


Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

wędkarz
wędkarz
Może to sen był, a może jawa, czyli opowieść...o śledziach i marzycielce żonie. Ostatnie dni maja. W szkołach jest już po maturach; niektórzy abiturienci drżą przed egzaminami na wyższe uczelnie, inni myślami są już na ...
Kogutowy zawrót głowy.
Kogutowy zawrót głowy.
Bardzo słaby dzień. Doskonale wiecie co to znaczy przejść brzegiem pstrągowej rzeczki i nie mieć porządnego kontaktu z rybą. Wiecie też co to znaczy czuć się totalnie bezsilnym. Mówię wtedy sobie, „...brakuje mi koncepcji, ...
zachód słońca nad rzeką
zachód słońca nad rzeką
Niemal cały rok czekam na chwilę, gdy nad rzeką zrobi się pusto. Jesienna rzeka to raj dla spinningistów kochających trudne wyzwania. Woda staje się cicha, brzegi wolne od wędkarzy. Nigdzie nie widać żerowania ryby. Woda jest martwa, ...
Opowieść o pstrągach i puzoniście misiu
Opowieść o pstrągach i puzoniście misiu
Miałem to szczęście, że dzięki ojcu znalazłem się pomiędzy ludźmi życzliwymi, zarażonymi tą samą pasją co ja. Zetknąłem się bowiem z nimi w warszawskim Kole Wędkarskim "Kolejarz", z którym związany byłem przez ...
Muchy w nosie.
Muchy w nosie.
W wieku około 14 lat poznałem pewnego muszkarza. Można powiedzieć, że w tym czasie kłusowałem, bo moją ulubioną metodą stawał się powoli spinning. Wolałem jednak w taki właśnie sposób łowić pstrągi i lipienie, a nie jak ...
rzeka Dee
rzeka Dee
Przepiękna, krystalicznie czysta woda, o brunatnym zabarwieniu i do tego jeszcze piekielnie rybna, to dla wielu wędkarzy marzenie. Zamykając wieczorem oczy, możemy przeglądać najpiękniejsze zakamarki prawdziwie dzikiej rzeki. Bystry nur z ...
Pierwsze spotkanie z Sumikami
Pierwsze spotkanie z Sumikami
Ogromnie się ucieszyłem na pierwsze spotkanie z młodymi wędkarzami z klubu wędkarskiego "Sumik Lubsko". Byłem nieco podekscytowany, ale też stremowany tym, jak dzieciaki odbiorą dwumetrowego rudzielca, który miał zamiar ...
jazie jak łowić
jazie jak łowić
Maj to miesiąc w którym spinningiści dzielą się na dwie grupy. Pierwsza ekipa zbroi się na szczupaki, a pozostali z wielką starannością szykują się na bezzębnego drapieżnika. Kleń, boleń i jaź to ryby, które wyzwalają u ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.18 s