W poszukiwaniu litewskiego pstrąga
Rzeka Merkys, zwana przez wielu Mereczanką, już kilka lat temu dała mi wiele do myślenia. Podczas rozmowy z wędkarzem zwiedzającym rzeki pstrągowe w całej Europie, dowiedziałem się o wielkim i dzikim pstrągu, który rwie zestawy litewskim wędkarzom. Do podjęcia decyzji o podboju litewskiej ziemi przekonała nas relacja muszkarzy, opisana w jednym z czasopism wędkarskich. Decyzja zapadła. Przed nami kawał drogi i ponoć najpiękniejsza rzeka pstrągowa Litwy.
Z Warszawy wystartowaliśmy późnym wieczorem, tak, aby na miejscu stawić się tuż po wschodzie słońca. Misterne plany Łukasza potwierdziły się w 100%. Pod kościołem w Jaszunach byliśmy chwilę po 6 rano. Krótki rekonesans po okolicy, wypakowanie bagaży i kupowanie licencji. Cena licencji dodała nam dodatkowego animuszu. Koszt podobny jak na drogich rzekach norweskich czy fińskich. Oj będzie się działo... Lorbasy drżyjcie...
Pierwszy dzień.
Podczas kupowania licencji zaciągnęliśmy języka miejscowych, którzy opiekują się Mereczanką. Dostaliśmy namiary na ciekawe odcinki. Nieco podpowiedziano nam o zwyczajach ryb, poziomie wody i żyjących w niej drobnych rybkach. Docieramy nad wodę. Rzeka jest przepiękna. Dzika, wijąca się i wyjątkowo atrakcyjnie położona. Merkys płynie pośród lasów, łąk i bagien. Jest nieprawdopodobnie kręta i miejscami głęboka. Na pierwszy rzut oka cholernie pachniało rybami.
Montujemy zatem wędki i uzbrojeni po zęby startujemy nad wodę. Kątem oka widzę Łukasza, który zapina swojego ulubionego Foxinusa PSF i staje kawałek przed sporym wlewem z dużymi bełtami. Ja wystartowałem z moim faworytem pstrągowym, czyli Strzygą SS. Pierwszy rzut i wyjście spod podtopionego krzaka. Byłem podpalony jak dzieciak. Mówiłem sam do siebie:
- No... Ładnie się zaczyna, ściągam te maleństwa i zaczynam nieco grubiej łowić, bo jak w pierwszym rzucie mam rybę, to tu, pod tą wodą grubiej się zapowiada. Lorbasy szykujcie kufy...
Kilka chwil potem Luka holuje pierwszego pstrąga. Uśmiech zarysował się na twarzy i u łowcy i u mnie. Dwa rzuty później Łukasz ma kolejnego, który spada pod nogami. Woda żyje, do 9 cm Foxinusa wyskakuje kolejny pstrążek. Zmieniam na standardowego Gobio i pierwszy zawitał na mojej wędce. Jest grubo, wszystko to działo się w ciągu 30 minut. Dwie ryby, kilka brań i wyjść.
Miłe złego początki.
Schodzimy w dół rzeki. Woda przepiękna. Ciemna, miejscami głęboka. Podmyte burty, wypłukane doły, żwirowe płanie. Jest wszystko czego trzeba takim wariatom jak my. Coś mi jednak nie pasuje. Siadam na brzegu i zaczynam obserwować wodę. Nie mogę uwierzyć własnym oczom. Takiej ilości drobnych rybek jeszcze nie widziałem. Dno usiane jest maleńkimi kiełbiami, strzeblami oraz ciernikami. Miejscami widać małe pstrążki i lipieńki. Wszystkiego jest na pęczki. Co kilka chwil nurtem spływają minogi małe i wielkie na 10-15cm. Coś nieprawdopodobnego. Takie obrazy znałem jedynie z opowiadań Pana Szuszkiewicza.
Schodzimy ciągle w dół rzeki. Praktycznie nie mamy brań. Nie widać ryb. Miejscami jedynie z największych dziur wyskakuje pstrążek 10 -15 cm – dokładnie taki, jak te minogi. Coś jest nie tak. Merkys nadal dzika i piękna. Tylko jakaś taka klarowna, bez powalonych drzew, bez przeszkód. Troszkę przypomina kanał, który jest kręty i bardzo czysty.
Drugiego dnia mieliśmy zapolować już na poważnie. Uzbrojeni w koncepcje z dnia poprzedniego, byliśmy przekonani, że ryb będzie więcej. Tym razem wybraliśmy jeszcze bardziej dziki odcinek. Merkys w nieujarzmionej odsłonie jest jeszcze piękniejsza. Herbaciana woda przypomniała mi rzeczki Jerzego z USA. Coś pięknego. Idąc rzeką czułem inny świat pstrągowych podchodów. Warunki nieco mnie pokonywały i chwilami byłem bezsilny. Ponieważ jednak woda w najciekawszych miejscach miała dobre 2-3 metry głębokości, coś mi mówiło: „tu są kloce”.
Przed nami Mereczaka. Płynąca w odcinku łąkowym wiła się między trzcinowiskami, które często miały szerokość przeszło 1 metra. Przyznam, że takiego buszu jeszcze nie widziałem. Woda ciemna i leniwa. Głęboka. Środkiem niemal nieustannie ciągnął się warkocz roślin. To idealne miejsce na sprowadzenie woblera z nurtem oraz do łowienia na tzw. stojaka. Wypróbowaliśmy wiele sposobów. Jeden tylko wobler i jeden trik pozwalał na kuszenie pojedynczych rybek. Mizer w kolorze strzebli (STR) był bardzo skuteczny, troszkę słabiej wypadał w kolorze złota (GLD). Prowadzony lekko z nurtem, tuż obok warkocza roślin, co kilkadziesiąt rzutów dawał rybę. Widać było pstrągi. Nawet jeden ciekawszy walnął w Mizera, ale zaraz potem spadł i odpłynął do swojego domu.
Trzcinowisko było zdecydowanie najlepszym miejscem naszej wyprawy. Tam widziałem też prawdziwego lorbasa, który pogonił klenika w okolicy 20 cm. Pstrąg był potężny... Ale cwańszy i mądrzejszy ode mnie.
Ciągle zastanawiał mnie tylko brak drzew. Nie mogłem zrozumieć jak to jest, że na dzikiej, pstrągowej rzeczce, nie ma powalonych w poprzek wody drzew. O co tu chodziło.
Ciąg dalszy eskapady.
Kolejne dni przeniosły wyjazd w nieco dalsze odcinki rzeki. Wyjątkowo pięknie wyglądała Mereczanka w okolicy miejscowości Merkine. Coś nieprawdopodobnego. Widok przypominający nasz Dunajec, tylko z większą ilością dużych kamieni, no i oczywiście wszystko w mini skali. Jedna tylko różnica... zachwycając się rzeką przeszliśmy na kamienistym kawałku dobre dwa kilometry. Nie widzieliśmy ryby ani małej ani dużej. Nie mieliśmy brania, nie mieliśmy wyjścia. Ciągle tylko te puste bobrowe dziury i brak drzew.
Cisza i spokój majestatycznie wijącej się pośród łąk rzeki została zakłócona. Obaj z Łukaszem patrzyliśmy w kierunku dwóch wędkarzy, którzy łowili na oko jakoś ciężko. Sam łowię ciężko, ale żeby kijem do 100gram i żyłką 0,40mm? Litewscy wędkarze rozwiali nasze wątpliwości. Opowiedzieli nam o rzece.
- Pstrągi. Panie, ja tu codziennie łowię i w tym roku złowiłem jednego. Coś tam się słyszało kiedyś o pstrągach i lipieniach, ale to już nie te czasy. Tutaj nawet bobry zjedzone. Jelenie w lasach wystrzelane. Ryby wyłapane.
A drzewa. Heheh, no nie ma, bo jak w nocy płynie łódka z agregatem, to trzeba jej drogę zrobić. Jak pływać po takiej wodzie? Tu nie ma pstrągów... no są pojedyncze sztuki. Tu teraz się szczupaki łowi.. Wczoraj pięć złowiłem, a dziś jednego.
skomentuj na FORUM
tekst: Remigiusz Kopiej
foto: autor
przeczytaj więcej o:
wędkowanie w Finlandii
Ina - rzeka trociowa
wędkowanie w Irlandii
Madera - spining w oceanie
zobacz też:
przynęty na szczupaka
wobler na sandacza
koguty na sandacza
obrotówki na klenia
jerki na szczupaka