Woblerkowe poszukiwania
Przeglądając witryny internetowe w poszukiwaniu przynęt pstrągowych zacząłem zadawać sobie niezliczoną ilość pytań, którą przynętę wybrać, aby skusić nią jakże wybredną rybę. Te same firmy, te same wzory i kolory...hmmm, skoro ja, będąc potencjalnym nabywcą, nie mogę już na nie patrzeć, to co dopiero musi sobie myśleć taki cwany lorbas oglądający te same wabiki przemykające przed jego nosem.
Złamanie standardów.
Postanowiłem, że skończę z rutyną i kupię coś nowego, oryginalnego. Zatem szukałem, szukałem i znalazłem coś nowego...ciekawe czy tylko dla mnie?
Wybór padł na nowe i nieznane mi ręcznie wykonywane woblery pstrągowe. Do kupna tych przynęt namówił mnie mój znajomy od lat wędkujący przynętami w 100% wykonanymi ręcznie. Zawsze powtarzał mi, że nie ma dwóch takich samych ręcznie robionych przynęt; mimo, że wyglądają podobnie to w rzeczywistości praca obydwu nieznacznie się różni.
Mówił mi: „... nie idź w fabryczne standardy bo pstrągi nie lubią szumu i maszyn, załóż wobler wykonany przez wędkarza, wędkarza który na rybach je, śpi i łowi. Tylko tacy ludzie wiedzą jak pracuje wobler na kropki...”
Początkowo „nieseryjność” uważałem za wadę, gdyż w przypadku straty ulubionej seryjnej przynęty to zawsze będę mógł ją kupić mając gwarancję, że jej praca będzie taka sama jak w przypadku poprzednika. No tak, a co jeżeli 100 wędkarzy z mojej okolicy łowi na taką sama przynętę? Przynęta staje się wtedy przynętą rozpoznawalną przez drapieżniki (problem przebłyszczenia) co wpływa w drastyczny sposób na spadek jej skuteczności. I to właśnie czyni wyjątkowymi przynęty robione ręcznie.
Kiedy dostałem swoje pierwsze ręcznie wykonywane woblery byłem mile zaskoczony ich wykonaniem. Każdy korpus wykonany jest z drewna lipowego. Jestem inżynierem, dlatego z czystej ciekawości wykonałem mały eksperyment. Do testów użyłem jeden z otrzymanych woblerów, który umieściłem na okres jednego tygodnia w naczyniu z wodą. Przed włożeniem wobler został zważony oraz dokładnie sfotografowany. Po upływie tego okresu czasu, ku mojemu zaskoczeniu wobler ważył tyle samo, co świadczy o jakości impregnacji drewna. Również na powierzchni woblera nie było żadnych śladów odprysku lakieru. Drewno po prostu nie chłonie wody, co radykalnie wpływa na żywotność przynęty.
Malowanie każdego woblera jest również bardzo dobrze wykonane, a zarazem efektowne. Wybór koloru wabików jest kwestią indywidualnych upodobań wędkarza.
Testowałem nadal...
Wobler z pierwszego testu postanowiłem przeznaczyć na obalenie lub potwierdzenie tezy mojego kumpla – fana rękodzieł. Test drugi miał sprawdzić odporność powłoki zabezpieczającej malowanie na urazy mechaniczne. Polegał on na kilkukrotnym przeciąganiu woblera po powierzchni o dużym współczynniku tarcia. Idealnym do tego celów okazał się fragment umocnień brzegowych, pokrytego kamieniami oraz piaskiem. Ponadto warunki panujące w środowisku, w jakim test był wykonany, w sposób pośredni odzwierciedlały dwie sytuacje, w czasie których wobler może ulec zniszczeniu. Po 50 przeciągnięciach woblera na odcinku 10m, na jego powierzchni stwierdziłem obecność dwóch niewielkich rys. Ster był bardziej porysowany, lecz nie było w nim żadnych ubytków materiału. W porównaniu z seryjnymi woblerami szeroko dostępnymi na rynku, te produkty wypadły rewelacyjnie. Najbardziej irytuje mnie sytuacja, kiedy nowy wobler (który nigdy nie był przywiązany na końcu zestawu) po kilku wyprawach nad wodę ma zniszczone w wyniku transportu malowanie.
Jak latają
Kolejnym testem było sprawdzenie lotności woblerów. W moim osobistym odczuciu jest to bardzo ważny czynnik, ponieważ wędkuję metodą castingową. Do testów użyłem kija St. Croix AVID AC69MLXF o ciężarze wyrzutowym od 3,5g do 14g, długości 2,05m i super szybkiej akcji, multiplikatora Shimano Curado 101d, na szpuli którego znajdowała się linka o mocy 8lb. Testowane woblery ważą od 4 do 7g oraz mają długości od 4 do 6,5cm. Woblery mają podłużny kształt, a w połączeniu z odpowiednim rozłożeniem śrucin wyważających nie koziołkują one w powietrzu w czasie rzutu (takie zachowanie woblera w locie ułatwia rzuty pod wiatr). Odległości, jakie osiągałem przy bezwietrznej pogodzie wynosiły od 20 do 30m w zależności od testowanego modelu.
Teraz łowimy...
Przyszedł czas na łowienie i na testy zanurzeniowe. Na miejsce łowienia wybrałem dwie moje ulubione rzeczki pstrągowe. Pierwsza o charakterze typowo górskim, z mocnym uciągiem i sporą ilością zawad i przeszkód. Warunki do łowienia bardzo trudne. Druga, to rzeczka zarybiana tęczakiem - raczej mało urokliwa, ale do testowania moich nowych przynęt doskonała z racji zwiększonego prawdopodobieństwa szybkiej weryfikacji nowych przynęt.
Testowane przeze mnie woblery są modelami pływającymi, zawieszonymi (suspended) oraz wolno-tonącymi. Ponadto, za sprawą steru wykonanego z „inteligentnego” poliweglanu, mamy możliwość nadania woblerowi własnej, niepowtarzalnej pracy. Uwielbiam majsterkować i zawsze nad wodę zabieram kombinerki. Podgięcie oczka w dół lub w górę, zakrzywienie steru, pozwalają na dowolne wykalibrowanie każdej przynęty.
Praca woblerów jest dobrze wyczuwalna na kiju, co w połączeniu z wędką o super szybkiej akcji i plecionką daje nam pełną kontrolę nad wabikiem. Woblery mają bardzo szybką, migotliwą akcję charakteryzującą się znacznymi wychyleniami w osi woblera (bardzo dobrze lusterkują). Woblery zaczynają pracować już przy bardzo powolnym zwijaniu, a w miejscach o szybszym nurcie sam napór wody wymusza ich pracę. I to nie koniec niespodzianek – woblery w czasie łowienia w rzekach o dużym uciągu wody dobrze trzymają się nurtu, a dopiero szybsze pociągnięcia szczytówką powodują odjazdy woblera na boki. I to jest to – nie widziałem takiego zachowania w innych woblerach masowo produkowanych i sprzedawanych w Polsce. Według wielu pstrągarzy to jest klucz do skutecznego łowienia potokowców.
Skuteczność...
Ostatnią sprawą jest łowność woblera. Hmm, czy są łowne? W moim przekonaniu są łowne na łowiskach, na których wędkuję. W innych nie sprawdziłem.
Pierwszy dzień z nowymi woblerkami obdarował mnie 3 fajnymi pstrągami potokowymi, do tego kilka wyjść do wobka i 2 spięte. Drugi dzień na rzeczce z tęczakami zaskoczył mnie w zupełności. Kilka pstrągów na początek dały mi nowy obraz na temat rękodzieł. W przypadku łowisk o wysokiej przejrzystości wody nie powinny nas dziwić zarówno bardzo pewne brania, jak również częste odprowadzenia przynęty pod same nogi wędkującego.
Jestem mile zaskoczony moimi nowymi woblerami. Dziś już zdecydowanie inaczej patrzę na sklepowe wystawki z przynętami uginającymi się pod naporem kolorów, kształtów i krzykliwych reklam. Czasem warto potestować to na co łowią specjaliści, którzy często od kilkudziesięciu lat łowią na swoje woblery hand made.
Polecam. @PYTOON
Przeczytaj więcej:
Zobacz więcej:
woblery ręcznie robione
przynęty spinningowe