Woblerowa szkoła
Nie znam spinningisty, który by nie łowił na woblery. Nie znam takiego, który nie miałby w pudełku choćby kilku sztuk przynęt tego rodzaju. Drewniane czy plastikowe przynęty ze sterem, stały się podstawowym wyposażeniem niemal każdego spinningisty. Zastanawiałem się wielokrotnie dlaczego tak się dzieje, że wybór padł właśnie na woblerka. Dlaczego akurat wobki mają tak wielu zwolenników?
Zastanawiające jest też czy potrafimy w 100 % wykorzystać moc woblera, wyciągnąć z niego jak najwięcej? Czy wiemy jak wskrzesić iskrę, którą w woblerze ukrył jego konstruktor? Zapewniam, że droga do nauczenia się woblerów jest stosunkowo prosta, jednak wymaga nieco poświęcenia czasu nad wodą. Kluczem do sukcesu jest wykonanie setek rzutów, bacznej obserwacji i magazynowania zdobytej wiedzy. Oczywiście nie będziemy tworzyć wspólnie poradnika małego majsterkowicza przynęt drewnianych. Nie będziemy też majstrowali przy nowych woblerkach. Myślę, że na przykładzie niewielkiego odcinka rzeki możemy opowiedzieć, jak wykorzystać jeden woblerek w wielu miejscach. Akcja rozegra się nad niewielką rzeką, której czysta woda wypłukała głębokie rynny, i podmyła brzegowe burty. Szybki nurt naniósł powalone drzewo, a w innym miejscu nasypał żwirową przykosę.
Nauczanie wstępne.
Woblerowa szkoła będzie podzielona na kilka klas. Nauczanie początkowe będzie polegało na tym, aby wyszkolić u siebie łatwość rozpoznawania woblerów względem ich zastosowania. Inne woblery nadają się do prowadzenia pod prąd, inne znowu wykorzystamy do łowienia z nurtem, a jeszcze inne największą swoją moc pokażą nam, kiedy będziemy prowadzili je w poprzek nurtu. Absolutnie nie mówię tu o woblerach płytko schodzących czy głęboko nurkujących. Chodzi o charakter pracy jaki wobler uzyskuje przy określonych warunkach, nazwijmy to, nurtowych. Generalna zasada mówi, że woblery bocznie spłaszczone najfajniej prezentują się podczas prowadzania w poprzek nurtu lub tzw. skosem pod prąd. Woblery o tzw. kształcie cygara zwykle zostały przez producenta wymyślone do łowienia z nurtem. Natomiast te, których ogólny zarys w jakimś sensie przypomina banana, są osadzone do zadań mocno prądowych. To są podstawy, które pozwolą na edukację w następnej klasie.
Zajęcia praktyczne.
Teraz przyszedł czas na zajęcia praktyczne. Wszyscy pewnie doskonale wiemy, że przy założeniu modelowym, gdzie wobler został poprawnie wykonany, korektę jego akcji uzyskamy przez modyfikację ustawienie oczka do mocowania żyłki. Wiemy też, że ster (wielkość, grubość, kształt), jego usytuowanie względem długości i osi woblera, odpowiadają za wiele cech charakterystycznych do zachowania przynęty w wodzie. To wiedza podstawowa. Wybieramy zatem woblerek niemal uniwersalny, czyli zbudowany na kształt cygara. Tego rodzaju wobki charakteryzują się zazwyczaj drobną pracą ogonową. Lepsze egzemplarze potrafią migotać, a te wyjątkowo dobre, odskakują nieregularnie na boki.
Stajemy zatem nad brzegiem rzeki. Wiążemy agrafkę, a do niej woblerka. Przed nami rozciąga się szeroka, żwirowa płań, ze stosunkowo szybkim prądem. Na środku rzeki widzimy niewielkie zagłębienie i tam spodziewamy się ryb. Naszym celem jest poprowadzenie przynęty w ten sposób, aby woblerek jak najdłużej utrzymywał się na środku rzeki. I właśnie tuż nad głowami ryb, które przyklejone do dna rynny, obserwują niewielką tylko przestrzeń. Podstawowym zabiegiem będzie odgięcie oczka woblerka w stronę przeciwnego brzegu. Ta niewielka korekta wymusi na przynęcie wykładanie się brzuszkiem w kierunku przeciwległego brzegu. Nurt i napór wody będą starały się stabilizować przynętę i właśnie dzięki tym czynnikom przynęta niemal zacznie się zatrzymywać w wybranym przez nas fragmencie rzeki.
Kolejne miejsce przed nami. Powiem więcej: pod nami. Płynąca bystro rzeka wypłukała rynnę tuż pod naszymi nogami. Woda bystra i głęboka na dobry metr. Wiadomo jest, że wchodzenie rybie „na głowę” niczego dobrego nie przyniesie. Oczywiste jest też, że wobler o agresywnej akcji w dużym nurcie będzie dla ryby średnio atrakcyjny. Znowu wykorzystamy niewielkie kombinerki i przegniemy oczko „od siebie” – tak, aby wabik odchodził od naszego brzegu. Ale jeśli to okaże się niewystarczające, spróbujmy delikatnie samo oczko przegiąć w górę. Wówczas wobler nieco przygaśnie i pozwoli na utrzymanie w bystrym prądzie. Wrzucamy przynętę do wody. Szczytówka nie wystaje więcej niż 30 cm poza brzegową burtę. Woblerek delikatnie drży i co kilka chwil odskakuje od naszego brzegu. To bardzo kuszące dla ukrytych ryb.
Przechodzimy kilkanaście metrów dalej. Patrzymy pod prąd i naszym oczom ukazuje się tzw. bankówka. Spory wypłukany dołek, ale między nim a nami, długi warkocz roślinności, sięgający samego lustra wody. Nie ma co odpuszczać. Będziemy łowić z nurtem i tak przestawimy woblerek, aby kusił ryby z dołka i uciekł przed roślinnym zaczepem. Tym razem przeginamy oczko, ale w drugą stronę. Przegięcie musi być mocniejsze niż w poprzednich przypadkach. Warto też dodać troszkę charakteru i wigoru woblerkowi, przeginając oczko ku dołowi. Rzucamy przynętę sporo ponad stanowisko ryb. Prowadzony wolniutko woblerek pracuje równo i intensywnie, mocno pociągnięty wykłada się na bok i niczym powierzchniowiec ślizga się po roślinach. Kolejny raz udało się nam jednego woblerka wykorzystać w różnych sytuacjach.
Miejsca, ich wyjątkowy charakter i kombinacje w ustawieniu woblera, można mnożyć. Za pomocą tych trzech przykładów w prosty sposób podpowiedziałem Wam, jak korygować pracę woblera za pomocą oczka do mocowania żyłki.
Dobry wobler, którego praca wywołuje na naszej twarzy rumieńce, może zdziałać cuda. Ale koledzy! Tylko wyjątkowe woblery, wykonane z myślą o bardzo określonych warunkach, należy prowadzić w równym tempie bez jakichkolwiek przerw i trików stosowanych podczas zwijania linki. Takie woblery to największe skarby i ich w sklepach się nie kupi. To największe perełki. Te klasyczne, aby uzyskały namiastkę najlepszych drewnianych woblerków, trzeba nieco podrasować. Nie ma obawy, scyzoryki zostawiliśmy w domu. Zwróćcie uwagę, że woblerek prowadzony pod prąd pracuje równo. Tego rodzaju pracę można natychmiast uatrakcyjnić. Kombinacji i sposobów jest masa. Podstawą jest zatrzymywanie prowadzenia, które wywołuje u ryb nieodpartą chęć do ataku. Idąc dalej zatrzymanie zwijania można połączyć z tzw. odpuszczeniem, czyli oddaniem około 20-30 cm linki woblerowi. Nurt wówczas zabiera przynęty rybie spod samego pyska. Wędkarze łowiący klenie bardzo lubią prowadzenie woblera na tzw. „żabę”. Cały dowcip zakłada się na cyklicznym podciąganiu woblera szczytówką przy jednoczesnym, równym nawijaniu linki.
Bardzo skutecznym trikiem jest tzw. „strzepywanie”, czyli wprowadzanie przynęty w drganie i błyskanie boczkiem. Czynność polega na tym, aby delikatnie acz zdecydowanie zabujać szczytówką. Dokładnie tak samo jak w chwili, gdy chcemy strącić z żyłki jakiś patyczek czy listek.
Woblerowa szkoła to wyjątkowa lekcja wędkarskiej szkoły. Opanowanie wielu różnorodnych technik, które pozwolą na celowe zastosowanie nad wodą w określonych i charakterystycznych miejscach, przyniesie wędkarzowi zdecydowanie lepsze wyniki niż przy klasycznym rzucaniu woblera do wody. Kilka przedstawionych sposobów na ingerencję zachowania się woblerka w wodzie daje podstawę do dalszych innowacji w sposobie prowadzenia przynęty. Drobne prace kosmetyczne, takie jak korygowanie oczka woblera, dodawanie brokatów, przeciążanie kotwic, to tylko wstęp do szkoły średniej woblerowej edukacji. Ale tam już będą nauczały ryby.
Foto i tekst: Remigiusz Kopiej
Przeczytaj więcej o:
sprzęt i przynęty na bolenie
poprawianie przynęt spinningowych
łowienie pstragów w zimę
ciekawe miejsca na ryby
Zobacz też:
woblery na bolenia
woblery na klenia
woblery na sandacza
woblery na szczupaka
przynęty spinningowe