Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!
2008-11-07

ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Każdy człowiek popełnia błędy. Spinningista też. Nawet ten najlepszy, profesjonalista zwyciężający seryjnie w zawodach. Po każdej rybie, która nam zeszła, po każdym potężnym braniu, które nie skończyło się skutecznym zacięciem mówimy sobie: „Następnym razem będzie lepiej”. Ale czy będzie? Czy zejście ryby z haka, albo za słabe/niecelne zacięcie skończy się kolejnym razem tym samym? I tak w kółko? Przeanalizujmy ile razy ryba zeszła nam z haka w ciągu jakiegoś ustalonego okresu czasu. Np. w ciągu miesiąca. 5 razy? 10 razy? 15 razy i więcej?

A my wciąż narzekamy na „bezrybie” i zazdrościmy kolegom oglądając fotki złowionych okazów, bądź obserwując zakończone sukcesem hole wspaniałych drapieżców. Mówimy: „Ten to ma szczęście, już 7 medalowa ryba w tym roku, a u mnie słabiutko.” Podejrzewamy o stosowanie niecnych sztuczek ze sprzętem, photoshopem, a być może i o kłusowanie. Ale tak być nie musi! Ryby zawsze i każdemu schodzą z haka. Postarajmy się, zatem ograniczyć im to jak najbardziej. Im więcej ryb nam zejdzie, tym więcej na brzegu, w tym okazów. Aby wyeliminować maksimum błędów, jakie popełniamy przeanalizujmy wszystkie fazy walki z rybą – od brania, aż po lądowanie. Znajdźmy błędy, które popełniamy, złe nawyki i zlikwidujmy je.


ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Faza 1 – BRANIE
Ile brań wyczuwamy na naszym kiju? Czasem jedno dziennie, bądź dwa. A możliwe, że mamy ich np., 10 ale o 8 nawet nie wiemy. Dlaczego tak się dzieje? Kij i linka – to dzięki ich parametrom możemy nie wiedzieć, że „coś skubnęło” naszą przynętę. Ryby potrafią naprawdę delikatnie brać do pyska nasz sztuczny wabik.
Kij – są zwolennicy parabolików i fastów, a nawet x-fastów. Im szybszy i sztywniejszy kij, tym lepiej czuć branie, na dolniku, im bardziej miękki, tym lepiej widać branie na szczytówce, którą dobrze jest wówczas cały czas bacznie obserwować. Z drugiej strony sztywny kij stawia rybie większy opór, przez co trzyma ona w pysku krócej przynętę i mamy mniej czasu na zacięcie. A tutaj liczą się naprawdę ułamki sekundy. Przeanalizujmy, zatem, w jakim tempie reagujemy na branie. Zasada jest prosta: bodziec – przygięcie szczytówki; reakcja: zacięcie. Szybkość naszej reakcji możemy zmierzyć super precyzyjnie nie wychodząc z domu. Potrzebny jest tylko komputer podłączony do sieci. Wpisujemy do wyszukiwarki frazę „timer reaction” i wyszukujemy odpowiedniej strony, gdzie w trybie on-line możemy zbadać swój czas reakcji (np. tutaj: http://www.spikything.com/games/reaction/). Test jest bardzo prosty. Polega na jak najszybszym naciśnięciu lewego przycisku myszki (reakcja) po zmianie światełka (bodziec). Mamy 5 prób i średnia z tych prób jest miarodajnym wynikiem naszego refleksu. Dla tych, którzy się zbytnio (albo „niezdrowo”, – jak kto woli) wczują w test: nie próbujmy naciskać „na wyczucie” czy „na fuksa” zanim się światełko zapali. Chodzi o realne parametry, które uzyskujemy, a które będą realnym punktem wyjścia przy eliminowaniu błędów wpływających na obniżenie naszej skuteczności połowu.
Przeciętny wynik u dorosłego człowieka to 0,203 sec.
Podzielmy, więc poszczególne rozpiętości uzyskiwanych wyników i spróbujmy przypasować swój wynik do wędziska, którym będziemy w stanie sprawnie zacinać. Podzielmy to na 5 grup:
1.    Czas poniżej 0,158 sec.
2.    Czas poniżej 0,184 sec.
3.    Czas poniżej 0,203 sec.
4.    Czas poniżej 0, 226 sec.
5.    Czas powyżej 0,250 sec.


ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Kwalifikujący się do 1 grupy wędkarze mogą spokojnie wziąć do ręki x-fasta. Zaznaczam jednak, że ludzi o takim refleksie jest naprawdę bardzo mało. Jeżeli jesteś tak szybki z czasem reakcji, to gratuluję, możesz być naprawdę mordercą na łowisku.
Druga grupa najlepiej będzie operować wędziskami szybkimi (Fast).
Trzecia grupa – medium i analogicznie 4 jeszcze bardziej miękkimi, a grupa 5 miękkimi parabolikami.

Zaznaczam, że powyższe przypasowania poszczególnych grup do poszczególnych typów kijów, to moje subiektywne przeliczenia wynikające z obserwacji.
Powyższe przyporządkowanie typów wędzisk do czasu reakcji jest tylko wytyczną sugerującą, czym powinien kierować się wędkarz dążący do samodoskonalenia. Pojęcia „czucia wędki”, „wrzucania się a kij” – to zupełnie inne zagadnienia. Jeśli więc wynik testu zasugeruje wam łowienie innym typem kija niż do tej pory, a który wam „leży w dłoni” i który lubicie, to nie przejmujcie się tym i używajcie sprawdzonej wędki nadal. No chyba, że ktoś chce spróbować zmiany – być może ta okaże się strzałem w dziesiątkę. Bo jak to mówią: „przyzwyczajenie najgorsza rzecz”.
Tyle odnośnie typów wędzisk i naszego refleksu.
Kolejnym ważnym aspektem skutecznego wykrycia brania jest linka
Rozciągliwość żyłek spinningowych (nawet tych najlepszych) jest taka, że z odległości 30 metrów i większych praktycznie nie da się zaciąć ryby (nie mówię o skrajnych przypadkach, gdy ryba sama się zatnie, albo, gdy łowiący zatnie „całym ciałem” przy pomocy bardzo długiego kija). Po prostu, jeżeli zapniemy rybę na takim dystansie, to jest to najczęściej tylko kwestia tego, że zaatakowała wabik tak agresywnie, że sama się zacięła. Nie wierzycie? Zróbcie następujący test: kolega niech weźmie między palce krętlik z agrafką z całej siły pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. Spróbujcie naprężyć żyłkę do stanu, jaki ma naprężona żyłka holująca przynętę, na która łowimy przy danej średnicy żyłki, a następnie wykonajcie zacięcie z całej siły! I co? ZONK! Krętlik z agrafką nadal tkwi w palcach kolegi… A wiecie, co to oznacza? To, że jakby trzymał przynętę z kotwicą w ręku, może by się nawet nie skaleczył, ewentualnie miałby małą rankę na naskórku. To samo będzie z zacięta rybą o ile np. nurt nie zrobi z linki „balonu” na pow. wody, – co jeszcze dodatkowo zmniejszy skuteczność zacięcia. O braniach ryb o twardym pysku nawet nie wspomnę, – bo tych w ten sposób zaciąć nie sposób wręcz, jeśli połknie przynętę płytko. Jaka jest na to rada? Plecionka! Jej niemal zerowa rozciągliwość powoduje, że zacięcie z nawet dużej odległości będzie skuteczne. A przede wszystkim lepiej wyczujemy branie. Powyższy wywód nie jest bynajmniej żadną sugestią odnośnie przewagi plecionki nad żyłką w metodzie spinningowej. Istnieje wiele przypadków gdzie żyłka sprawdza się lepiej. Powyżej starano się jedynie dowieść przewagi plecionki nad monofilem w fazie wykrycia brania oraz zacięcia.

 


ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Faza II ZACIĘCIE
Zacięcie jest drugą fazą na naszej drodze do zwiększenia skuteczności. Najstarsza teoria o tym jak zacinać powinien spinningista mówi: „Zacinaj tak mocno aż oczy wylezą Ci z orbit!” Ja może opiszę to nieco inaczej, niektórzy woleliby mieć chyba oczy na swoim miejscu... W fazie zacięcia najważniejszą rolę odgrywa biomechanika. Innymi słowy liczy się technika zacięcia, czyli ruch złożony, wielostanowy, który przy odrobinie szybkości i koordynacji ruchowej może przynieść zamierzony efekt. To tak jak z uderzeniami w boksie i innych sportach walki. Nie trzeba brać wielkiego zamachu i „walić cepami” żeby było mocno. Na siłę ciosu składa się suma siły skrętowej w poszczególnych partiach ciała. Tak samo jest przy zacięciu.
Wyobraźmy sobie, że stoimy nad wodą, właśnie zarzuciliśmy przynętę i prowadzimy ją do brzegu. Linka względem wędziska tworzy kąt prosty, co umożliwić nam ma także efektywne wykrycie brania na szczytówce. W tym momencie następuje branie. Szczytówka się przygina a my…? Jeden wygnie się do tyłu szarpiąc wędziskiem do góry, drugi szarpnie w tej samej płaszczyźnie, w jakiej holował przynętę na „sztywnych ramionach”, a trzeci zrobi coś jeszcze innego. Które z tych zacięć będzie skuteczne? Być może każde, a być może żadne. Ale nie pozwólmy by skuteczność naszych połowów była dziełem przypadku.
Jak więc zacinać?
Przede wszystkim starajmy się zawsze znajdować się w takiej pozycji abyśmy byli w stanie zaciąć zarówno z „forehandu” jak i „backhandu” (w zależności od tego, w którą stronę prowadzimy przynętę względem szczytówki – „z lewej”, bądź „z prawej”). Nie zapominajmy o tym, bowiem często dla pozornej wygody (sam siebie na tym przyłapuje) spinningista przybiera nad wodą pozycje, które uniemożliwiają skuteczne zacięcie (siadanie z dolnikiem opartym o kolano, kucanie itd.)
Opiszę teraz dwa główne rodzaje zacięć w odniesieniu dla wędkarza trzymającego kij prawą ręką, a kręcącego lewą.

Zacięcie „z backhandu”
Prowadzona przynęta znajduje się po lewej stronie naszego łowcy. Prawa dłoń spoczywa na rękojeści gdzie znajduje się środek ciężkości kija – nieco ponad mocowaniem kołowrotka. Dolnik spoczywa wzdłuż przedramienia. W chwili brania nasz wędkarz jednocześnie wykonuje skręt tułowia w prawo, ugina rękę w łokciu odciągając ramię w prawo oraz podciąga nadgarstek prawej ręki do góry. Lewą ręką wykonuje zaś szybki obrót (albo pół obrotu – w zależności ile zdąży za jednym szybkim ruchem) korbką kołowrotka.

Zacięcie z „forehandu”
Prowadzona przynęta znajduje się po prawej stronie łowiącego. Prawa dłoń spoczywa na rękojeści gdzie znajduje się środek ciężkości kija – nieco ponad mocowaniem kołowrotka. Dolnik spoczywa wzdłuż przedramienia. Gdy następuje branie spinningista robi jednocześnie skręt tułowia w lewo, uginając prawą rękę w łokciu do góry dociągając prawe ramię w kierunku środka swojej klatki piersiowej, nadgarstek wykonuje ruch do góry. Lewa ręka – również wykonuje szybki obrót korbką.

Powyższe instrukcje pokazują jak „fizycznie” przemieścić naszą przynętę uzbrojoną w kotwicę/hak w paszczy ryby, by pewnie wbiły się one w jej pysk. Obrót korbką pozwoli nam błyskawicznie „skrócić dystans” przy jednoczesnym targnięciu naszego uzbrojonego wabika na odległość znajdującą się pomiędzy pozycją wyjściową wędziska, którym spinningujemy, aż do pozycji, w której wędzisko jest podniesione – a więc w zależności od dł. Wędziska na odległość wahającą się od 1 do nawet 3 m. Zsynchronizowanie zaś poszczególnych ruchów zwiększa ogólną siłę i szybkość zacięcia. Jeżeli zacinaliście do tej pory nieskutecznie, możecie potrenować technikę wyżej opisanych ruchów „na sucho” w domu bez użycia wędki przed lustrem. Najpierw powoli, żeby nie pominąć żadnego szczegółu, a potem coraz szybciej, aż do sprawdzianu na łowisku.
I kilka szczegółów na zakończenie. Wyregulujmy precyzyjnie hamulec w kołowrotku, takie zacięcia przy zbyt mocno dokręconym hamulcu mogą się skończyć urwaniem przynęty (gdy zamiast ryby zatniemy zaczep, albo ryba będzie „klocem”), a w najgorszym wypadku możemy złamać kij.
Zachęcam do treningów i eksperymentowania. W kolejnym cyklu przedstawię sposób jak skutecznie holować zaciętą rybę i jak ją bezpiecznie wylądować.


ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Faza III - HOLOWANIE
„SIEDZI” - myślimy podekscytowani po udanym zacięciu, czując pulsujący ciężar na kiju. Teraz musimy doholować naszą zdobycz do brzegu. Z pozoru proste, ale zapewne każdemu z nas ryby „schodzą” z kija podczas tej fazy łowienia. I schodzić będą zawsze. Nigdy nie wiemy jak dokładnie ryba została zapięta. Być może płytko za samą skórę, być może hak nie wbił się zbyt głęboko, a może dziura zrobiona w pysku ryby przez grot została powiększona podczas holu i grot po prostu z niej wypadł. Nie ma, co rozpaczać. Walcząca ryba jest naszym przeciwnikiem i po prostu czasem z nami wygrywa w tej nierównej (na naszą korzyść) walce. Jak zatem ograniczyć liczbę „spadów” podczas holu? Przede wszystkim musimy skomponować i ustawić prawidłowo zestaw, którym łowimy. O regulacji hamulca wszelkie opracowania wędkarskie mówią: „Hamulec ustawiamy nieco poniżej wytrzymałości linki.” A ile to jest „nieco”? Tego niestety nikt nigdy nie określił i często hamulec ustawiony „nieco” poniżej wytrzymałości linki, – chociaż „na sucho” oddaje linkę poprawnie i równo – nie daje rady podczas gwałtownego zrywu/szarpnięcia szarżującej ryby – zwłaszcza dużej i silnej. I znowu jest lament: „Miałem gigantyczną sztukę na kiju i żyłce 0,35 mm a ona rozerwała ją jak nitkę.” Z reguły są to bzdury i typowa „wędkarska przesada.”
Zacięty okaz mógłby być wyholowany nawet na żyłce 0,20 i prawidłowo ustawionym hamulcu. Prawidłowo – to znaczy jak? Tutaj pojawia się pewien relatywizm. Żyłka/plecionka, która nie jest nowa (zakładając, że jest przyzwoitej jakości i nadaje się do spinningu) ma inne parametry niż wtedy, kiedy została świeżo odwinięta z fabrycznej szpuli na nasz młynek. I na to powinniśmy brać poprawkę! Reklamy mówiące, że żyłka/plecionka jest odporna na ścieranie są jedynie chwytem marketingowym. Ścieranie, które występuje zawsze w spinningu, na dodatek z dużą intensywnością zawsze osłabia linkę podczas łowienia. I musimy o tym pamiętać! Jeżeli chodzi o nowy produkt mogę zalecić następujące (przybliżone) zależności:
- dla żyłki (ze względu na jej rozciągliwość) – hamulec powinien być ustawiony na ok. 80% jej wytrzymałości;
- dla plecionki – zakres regulacji hamulca powinien być wyregulowany na 65% -70%

Powyższe zależności są oczywiście subiektywne i umowne. Zakładają one także, że kołowrotek, którym łowimy ma naprawdę precyzyjny hamulec. Regulując go wg. Powyższych parametrów musimy także mieć na uwadze akcję kija. Im akcja kija jest bardziej zbliżona do paraboli, tym możemy hamulec dokręcić mocniej. Im kij sztywniejszy – radzę poluzować hamulec bardziej. Ja osobiście preferuję (używając dość sztywnego kija i plecionki) ustawienie na jakieś 60% mocy linki. W czasie walki z rybą, w zależności od sytuacji dokręcam go lub popuszczam.
Kolejnym ważnym czynnikiem podczas holowania jest nasze zachowanie. Czyli to, co robimy podczas holu z kijem. Tutaj ciężko podać jakieś rady a’la „złoty środek”, bo każdy z nas ma inne doświadczenie i nawyki. Dla tych, którzy jednak tego doświadczenia nie posiadają kilka uwag:
1.    Starajmy się nigdy nie luzować zestawu – wybierajmy każde poluzowanie szybkimi obrotami korbką kołowrotka, ew. podnosząc i wyginając kij jeszcze bardziej.
2.    Nie holujmy „z kołowrotka” – podciągajmy rybę kijem i „pompujmy”.
3.    Nie starajmy się siłowo zatrzymywać odjeżdżającej na hamulcu ryby.
4.    Starajmy się nie wpuszczać swej potencjalnej zdobyczy w zaczepy, gałęzie, drzewa i inne tego typu rzeczy znajdujące się pod wodą, o których wiemy, że tam są (łatwo powiedzieć – wiem).
5.    Starajmy się każdą rybę możliwie jak najszybciej (ale nie histerycznie i nie za wszelką cenę) doprowadzić do brzegu.
 


ZWIĘKSZYĆ SKUTECZNOŚĆ!

Faza IV - LĄDOWANIE
Nasza zdobycz już wykłada się na powierzchni przy brzegu. Co zrobić? Jest duża i podniesienie na kiju do góry jest niemożliwe. Oto kilka możliwości, które mamy nie mając narzędzi służących do podbierania:
1.    Wyślizg – możliwy tylko, gdy brzeg jest płaski i łagodnie „zlewa się” z powierzchnią wody.
2.    Chwyt gołą ręką, mamy kilka rodzajów:
   a.    Chwyt za kark – mocno i pewnie łapiemy rybę powyżej głowy obejmując kciukiem i palcami, po czym szybkim ruchem wynosimy na brzeg. Dobry i bezpieczny sposób lądowania ryb do 3 kg. Inne mogą mieć za szeroki kark i ciężko je objąć, mogą się też łatwiej wyślizgnąć.
   b.    Chwyt za pokrywy skrzelowe – Trzeba uważać żeby ryby nie uszkodzić. Skrzela są bardzo delikatnym organem. Dlatego zaznaczam: ZA POKRYWY SKRZELOWE!
   c.    Za pysk - pole do popisu przy lądowaniu niezbyt dużych sumów. Wkładamy rybie kciuk do pyska i łapiemy za żuchwę. Jak ktoś nie jest pewny to radzę uważać!
   d.    Za płetwy boczne – tylko podbieranie dużych sumów. Najlepiej wykonywać w dwie osoby (jeden za jedną płetwę, druga osoba za drugą), wchodząc uprzednio do wody. To chyba najlepszy sposób lądowania naprawdę dużych sumów.

Lądowanie przy pomocy sprzętu:
1.    Podbierakiem – po prostu zagarniamy rybę do siatki i hop do góry! Prosta sprawa o ile komuś chce się nosić podbierak, który bywa „zawalidrogą” podczas spinningowych wypraw.
2.    Osęką (gafem) – wkładamy ją pod skrzela (uwaga: osęka powinna być zakończona kulką!) i wyciągamy zdobycz do góry pewnym ruchem.
3.    Chwytakiem – ostatnio bardzo modny i dobry patent. Można chwycić uzębioną szczękę (np. szczupaka) i rybie nie stanie się przy tym wielka krzywda. Ważne żeby chwytak zabezpieczony był taśmą, którą zakładamy na rękę i „obracał się”. Wtedy gwałtowne zrywy podbieranej ryby nie są w stanie nam go wyrwać w ostatniej fazie lądowania.

Najlepszym sposobem bezpiecznego lądowania jest jednak dobry i zaufany kompan na łowisku, który będzie potrafił nawet w ujemnej temperaturze wejść do wody bez woderów, kiedy doprowadzimy do brzegu spory okaz.
Do powyższych rad polecam zastosować się bez zbędnych emocji. Doświadczeni spinningiści wiedzą, że niektóre z tych rad nie są im do niczego potrzebne, bo mają swoje sposoby – i niech przy nich pozostaną. Początkującym i tym, którzy zdają sobie sprawę ze swych złych nawyków i błędów zalecam chłodną analizę, wyciągnięcie wniosków i trening.

"Maniek"


(artykuł nadesłany przez użytkownika portalu CF)

skomentuj ten tekst
 

Przeczytaj więcej:

Jak dobrać przynęty do spinningu
Porady dla łowców sandaczy
Jak zwiększyć skuteczność przynęt
Taktyka na klenie
Poradnik dla łowców cykadami
Przynęty spinningowe


Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

co łowić w styczniu
co łowić w styczniu
Śnieg za oknem, sandacza łowić nie wolno, a na dalekie wyjazdy nie ma czasu i funduszy… Cóż więc może począć zapalony spinningista mający możliwość jedynie na wędkowanie w wodach nizinnych? Jakie ryby biorą w styczniu? ...
wędkarz na rzeką
wędkarz na rzeką
Pragnę odpowiedzieć na postawione w tytule artykułu pytanie: "Czy takie oczywiste są powiązania ekologii z wędkarstwem?" Wielu wędkarzy dba o czystość, a przyjemność z łowienia łączy z pięknem przyrody. Każdy z nas na co ...
kołowrotki na okonia
kołowrotki na okonia
Temat kołowrotka spinningowego wykorzystywanego celowo do łowienia okoni wałkowany jest od wielu lat. Co ciekawe, mimo zagorzałych dyskusji w rzeczonym temacie nic odkrywczego nie wymyślono i, jak nam się wydaje, nie wskazano na najbardziej ...
Ostatki na Parsęcie
Ostatki na Parsęcie
Parsęta to dumna rzeka, jedna z najbardziej znanych w Polsce. Rzeka, nad którą łowią wędkarze z całego kraju. Miejsce, które owiane jest historią, wieloma rekordowymi rybami i setką wielkich łososi demolujących najsilniejsze ...
wędkarstwo podlodowe
wędkarstwo podlodowe
Wędkarstwo podlodowe ma wiele odmian. Zwykle kojarzy się nam z przycupniętym nad przeręblem mężczyzną, wpatrującym się w drobniutki spławiczek. Inna szkoła to operowanie mormyszką, na której końcu zawieszony jest mulak. Ja ...
Mroźne hariusy
Mroźne hariusy
Jak daleko jest do miejsca gdzie słońce nie zachodzi i nie wschodzi? Jak daleko jest do świata totalnej magii i wędkarskiej euforii? Do pięknego świata dzikiej przyrody, gdzie rzeki niosą czystą jak kryształ wodę, a ryby nie widziały ...
sandacz z opadu
sandacz z opadu
Tym razem o łowieniu mętnookiego. W całości poświęcimy ten tekst sandaczowi. Sednem będzie jednak sandacz z opadu. Sandacz, który wśród wędkarzy nazywany jest często „królem wód”, występuje ...
sandaczowe jezioro w szwecji storsjon
sandaczowe jezioro w szwecji storsjon
Przyznać się muszę, że nie lubię jeździć na nieznane łowiska. Ci co mnie znają doskonale wiedzą, że mimo wyjazdów tygodniowych, a czasem i dwutygodniowych, ciągle brakuje mi czasu na łowienie. Mało tego, sam proces przygotowania na ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.25 s